~21~

6.7K 393 33
                                    

- No i? Jak było u teściowej?

Ledwie usiadłam na fotelu w kawiarni, a Phoebe już wyskoczyła z pytaniem. Holly jednak szybko jej odpowiedziała.

- Phobe, a jak mogło być? Jej teściowa to nasza była matematyca. To musiał być koszmar.

- W zasadzie, nie było tak strasznie - odezwałam się, na co ruda posłała mi zszokowane spojrzenie. - To naprawdę nie jest zła kobieta.

- Przepraszam, ale czy ty mówisz o tej samej kobiecie, która przez całe liceum robiła nam piekło na każdej lekcji? - zapytała. - Przecież ona nas gnębiła przy każdej okazji!

- Bo ciągle gadałyśmy i nie zwracałyśmy uwagi na to, co się dzieje na zajęciach.

- No ale wciąż! Pamiętasz, ile razy zostawałyśmy przez nią po lekcjach? Te wszystkie uwagi?

- Owszem. Ona też pamięta - mruknęłam nieco zażenowana, przypominając sobie jak rozbawiona kobieta wspominała moje i Holly wybryki podczas wczorajszego obiadu. - Ale ostatecznie stwierdziła, że i tak nie byłyśmy najgorsze, z jakimi miała do czynienia.

- Niech się cieszy, że nie miała nas trzech naraz - podsumowała Phoebe, na co wszystkie trzy roześmiałyśmy się głośno.

- Ale wciąż nie mogę uwierzyć, że spotykasz się z synem naszej matematyczki - powiedziała Holly, popijając swoją kawę. - W sumie, to wciąż nie mogę uwierzyć, że w ogóle spotykasz się z kimś na stałe, na wyłączność.

- Kto powiedział, że jesteśmy na wyłączność? - zapytałam zupełnie poważnie. Phoebe zakrztusiła się swoim napojem, a Holly zrzedła mina. Obie spojrzały na mnie z mieszaniną złości i dezorientacji na twarzy. - Żartowałam.

Dziewczyny odetchnęły z ulgą, a zaraz potem Holly uderzyła mnie w ramię, a Phoebs kopnęła w kostkę. Nie znają się na żartach...

- Dobra, my tu gadu gadu, a sukienki się same nie kupią - postanowiłam zmienić temat, a zakupy były najlepszą opcją. - Wychylamy na raz i lecimy, co? - zaproponowałam. Dziewczyny ochoczo przytaknęły. Szybko pozbyłyśmy się zawartości naszych kubków i pełne zapału ruszyłyśmy na poszukiwania idealnych sukienek dla mnie i Holly na ślub Phoebe.

Zakupy zajęły nam ponad pół dnia. A co najlepsze, kupiłyśmy wyłącznie sukienkę dla Holly. I kilka innych, zupełnie niepotrzebnych ciuchów, których w ogóle nie miałyśmy w planach kupować. Po wszystkim, Holly zaproponowała odwiedzenie chłopaków w The Riddle, żeby zobaczyć jak im idzie (a raczej NIE-idzie) remont. Niestety, ja musiałam wracać do domu, by przypilnować dzieciaków pod nieobecność mamy i Johna. Ostatecznie dziewczyny pojechały razem ze mną.

Dzieciaki, oczywiście, doskonale radziły sobie same. Gina zaszyła się w pokoju i rozmawiała przez Skype ze swoim chłopakiem, a Dominic oglądał w salonie "Jak wytresować smoka". My zasiadłyśmy w kuchni i zajęłyśmy się rozmową. Tego chyba nigdy nie było mało...

- Słuchajcie, jest sprawa - odezwałam się, kiedy skończyłyśmy omawiać prawdopodobną listę tego, co może pójść nie tak na weselu. - Skoro już jesteśmy przy tym temacie, to wydaje mi się, że znalazłam dziewczynę, która nadawałaby się dla Liama.

- Naprawdę?!

- W końcu!

- Kto to?!

- Dziewczyny, spokojnie! - Uciszyłam je i wyciągnęłam telefon z torebki. - Poznałam ją na tej imprezie. Jest barmanką w klubie, w którym byliśmy i znają się z Liamem już jakiś czas. Razem robili kurs. Jest najnormalniejszą dziewczyną, z jaką miałam styczność tamtego wieczora. Do tego jest ładna, mają z Liamem super kontakt i aż wierzyć mi się nie chce, że on do tej pory nie zauważył, jaka świetna z niej laska. Zobaczcie. - Podsunęłam im telefon, na którym włączyłam zdjęcie Maisie i Liama z tamtego wieczora.

- Niezła jest - stwierdziła Phoebe.

- Trzeba ich spiknąć. - Holly podniosła wzrok. Znałam to spojrzenie doskonale. Ona miała plan. - I już nawet wiem jak zacząć działać. - Uśmiechnęła się, zacierając ręce.

- Pamiętaj, że ja tu nie pomogę. Po pierwsze, nigdy się nie bawiłam w żadne swatanie i obawiam się, że wyszło by mi to nędznie. Poza tym, jutro wyjeżdżam i nie wiem, czy uda mi się tu przyjechać wcześniej niż na panieński Phoebe.

- Spokojnie, poradzę sobie - odpowiedziała mi pewnie, tonem profesjonalisty. - Och, już nie mogę się doczekać!

- Czego nie możesz się doczekać?

Wszystkie trzy pisnęłyśmy, kiedy w kuchni rozległ się męski głos. Nie był on obcy, a wręcz przeciwnie, bardzo znany. Jednak zupełnie nie spodziewałyśmy się tutaj obecności Harry'ego, dlatego omal nie dostałyśmy zawału, kiedy się tak znienacka się odezwał. Obróciłyśmy się w stronę wejścia do pomieszczenia, gdzie obok mojego chłopaka stali również Niall, Zayn i Liam. Z alkoholem i pizzą.

- Nie mogę się doczekać, aż zdzielę cię w krocze za takie straszenie! - Holly wzięła w dłoń ciastko i cisnęła nim w Harry'ego. Ten złapał je i wepchał sobie do ust.

- Szekoadołe - stwierdził z pełną buzią. - Dobre.

- A tak w ogóle, to pukaliśmy, ale nikt nie otwierał, więc...

- ...weszliście jak do siebie. - Phoebe dokończyła wypowiedź Liama, na co ten przytaknął siadając na wolnym miejscu obok mnie.

- W zasadzie, Harry jest tak trochę jak u siebie, nie? - stwierdził Niall, odkładając jedzenie na blat.

- Crystal?! - krzyk Dominica przerwał tę nieznaczącą wymianę zdań. - Zamówiłaś pizzę?

- Jeśli kiedyś go gdzieś zgubię, z pewnością znajdę go w najbliższej pizzerii - westchnęłam zrezygnowana. Pizzę wyczuwał na kilometr. Właściwie dziwię się, czemu wcześniej nas nie ostrzegł, że pizza się zbliża, ale najwyraźniej pomyślał, że to do sąsiada. - Idź po Ginę i chodźcie na kolację! - odkrzyknęłam bratu. Chwilę później po domu rozległy się szybkie kroki chłopca, kiedy wbiegał na górę. - I nie biegaj po schodach!

Dziesięć minut później rozsiedliśmy się wszyscy w kuchni, zajadając się pizzą przywiezioną przez chłopaków. Kto mógł, zapijał piwem. Kto nie mógł, popijał sok lub colę. Dominic nie mógł oderwać się od Harry'ego i nawet, kiedy jedliśmy, siedział u niego na kolanach, chociaż próbowałam go stamtąd ściągnąć prośbą i groźbą. Nic nie działało, a Harry twierdził, że obecność młodego wcale mu nie przeszkadza, więc ostatecznie odpuściłam. Zdziwiło mnie, że Gina nie uciekła na górę z jedzeniem. Nawet po spałaszowaniu dwóch kawałków pizzy posiedziała z nami jeszcze przez jakiś kwadrans. Do tej pory wydawało mi się, że wstydziła się moich znajomych, a jeśli wśród nich był Harry - jej nauczyciel, to już całkiem ich unikała. Wyglądało na to, że w końcu zaczęła się przekonywać do ich towarzystwa.


Noo, troszkę Was tu jest. W sumie, jakby każdy z 34 osób, które do tej pory dały gwiazdkę zarzuciła dodatkowo komentarzem, to byłoby już ich 300 dla całej historii. Taka tylko mała sugestia ;). Jeśli chcecie mnie uszczęśliwić, to dajcie znać, jak Wam się podoba.

A ja znikam na jakieś pół godzinki (może troszkę więcej), żeby przygotować i zjeść obiad. Nowy rozdział wrzucę jak zapełnię żołądek :D.

The Relationship [h.s.]   [zakończone]Where stories live. Discover now