~41~

6.1K 367 27
                                    

- Zamieszkaj ze mną - powiedział, spuszczając na mnie wzrok. Patrzył na mnie tym spojrzeniem pełnym nadziei, uśmiechając się lekko.

- Zamieszkać z tobą? - powtórzyłam, na co on przytaknął.

- Przecież już mieszkaliśmy razem, wiesz czego się spodziewać. Stąd masz lepszy dojazd do hotelu. Jeśli miałabyś na drugą zmianę, a ja kończyłbym wcześniej, wymienialibyśmy się autem. Jeśli nie, przynajmniej wieczorem po twoim powrocie moglibyśmy się widzieć... Poza tym, nie lubię tu mieszkać sam. Przez te kilka miesięcy jak mieszkaliśmy razem przyzwyczaiłem się do współlokatora, a nie chcę żadnego innego. Jeszcze trafiłby się jakiś przystojny gościu, w którym byś się zauroczyła, odwiedzając mnie. Albo jakaś laska, o którą byłabyś zazdrosna. Po co ryzykować? No i wiesz, babeczki są niedaleko, a to...

Pocałowałam go, bo nie wiedziałam innego sposobu na powstrzymanie jego słowotoku. Poza tym, miałam na to ochotę.

- Dobrze - powiedziałam, odsuwając się od jego ust. Ściągnął brwi, patrząc na mnie ze zdezorientowaniem.

- Dobrze...? - powtórzył pytająco. Wywróciłam oczami, uderzając czołem o jego klatkę piersiową.

- Chryste, Styles, ogarnij! - Podniosłam głowę, jednocześnie potrząsając nim lekko. - O czym nawijałeś jak katarynka przed ostatnie dwie minuty?

- O tym, żebyś ze mną zamieszkała - powiedział, wciąż jakby niepewny.

- No właśnie. Więc mówię: dobrze.

Jego niepewność zmieniła się w niedowierzanie i zaskoczenie.

- Naprawdę?

- Naprawdę - odpowiedziałam z uśmiechem. - Jak mówiłeś, już razem mieszkaliśmy, więc wiem, czego się spodziewać. I faktycznie dojazd stąd jest lepszy i szybszy. - Wzruszyłam ramionami. - A poza tym, lubię to mieszkanie i fajny z ciebie współlokator - dodałam, starając się ukryć uśmiech. Niestety, jego nie oszukam. Zmrużył mściwie oczy, przyciągając mnie do siebie mocno. Nasze klatki piersiowe niemal do siebie przylegały, a jego nos stykał z moim.

- Fajny współlokator? - powtórzył.

- Mhm. Trochę cię lubię - powiedziałam obojętnie, jednak zarzuciłam ręce na jego szyję.

- To dobrze. Bo ja ciebie też trochę lubię - odpowiedział i pochylił się, by złączyć nasze usta. Nie był to jakiś mega namiętny pocałunek. Był delikatny. Bardzo czuły i uroczy. Jednak nawet takim małym pocałunkiem sprawił, że serce mocniej mi zabiło, a kolana zmiękły.

- O Boooooożeeeeee!!!! - Drzwi z hukiem się otworzyły i do środka wpadła Ruby, doszczętnie niszcząc nastrój. Harry westchnął ciężko, opuszczając głowę, którą oparł na moim ramieniu. Poklepałam go po plecach, doskonale wiedząc, co czuje. - O, cześć. - Dopiero po chwili nas zobaczyła. - Nie przeszkadzajcie sobie. Idę odespać najgorszego kaca w życiu - stwierdziła, a potem poszła do swojego pokoju.

- Mam nadzieję, że będzie zdychała do wieczora - stwierdził cicho Harry, na co ja głośno się roześmiałam. - Przestań! - upomniał mnie, wbijając mi paluchy w żebra, ale nawet to nie pomogło. - Nie chodziło mi o to, żeby umierała do wieczora. Tylko o to, żebym do wieczora miał spokój. Jest trochę upierdliwa.

- Niech ci będzie - przytaknęłam na odczepnego. - A ja już naprawdę będę się zbierać. - Pocałowałam go krótko w usta, a kiedy poluźnił uścisk wywinęłam się z jego ramion i poszłam do jego sypialni. Harry poszedł za mną i zaczął szukać czegoś na jednej z półek. Swoją drogą, przydałby mu się tam porządek... Kiedy zaścieliłam jego łóżko i zebrałam wszystkie części swojej garderoby, chłopak podszedł do mnie z czarnymi legginsami w ręce.

- Gemma kiedyś zostawiła i tak leżą "na wszelki wypadek".

- Mam swoje ubrania. - Wskazałam na sukienkę, którą miałam zamiar ubrać.

- Wolałbym, żebyś tak nie jechała - odpowiedział, a ja uniosłam brwi. - No wiesz... - Podrapał się po karku w skrępowaniu. - Jest... krótka. I wyglądasz w niej stanowczo zbyt seksownie, żeby tak po prostu przechadzać się w niej w dzień - wydusił z siebie.

- Czyli co, mam założyć na siebie worek na kartofle? - prychnęłam. Chociaż fakt, że był zazdrosny, był dosyć miły.

- Nie. Wystarczy to i mój sweter - powiedział, podając mi legginsy. Nie miałam zamiaru się z nim o to sprzeczać. Trochę przesadzał, ale w sumie i tak wolałam jechać w wygodnych legginsach i ciepłym swetrze niż w tej kiecce. Wzięłam czarny materiał i wciągnęłam na nogi, a potem założyłam stanik, bez konieczności zdejmowania swetra, co Harry skomentował dziwnym pomrukiem. Gdy posłałam mu pytające stwierdzenie stwierdził tylko, że nigdy nie pojmie, jak potrafimy się w to tak umiejętnie zaplątać. Faceci...

- Harry, dzwoniłeś do Zayna? - zapytałam, przypominając sobie o nocnym telefonie od Malika?

- Nie, a powinienem? - Usiadł obok mnie, z troszkę zdezorientowaną miną.

- Wczoraj trochę go zbyłeś. - Wzruszył ramionami, nie przejmując się tym. - Wiesz chociaż, co chciał?

- Mhm. Chciał wiedzieć, co robiłyście na panieńskim - odpowiedział.

- Mówiłeś mu, że do nas jedziesz?

- Dzwonił akurat, jak do was jechałem. Samo wyszło.

- Więc szpiegowałeś dla niego, hmm? - Stanęłam przed nim z rękami skrzyżowanymi na piersiach.

- Nie! Wypytywał mnie, gdzie siedzicie, ale słowem nie pisnąłem - powiedział, również wstając. - Chociaż może wtedy dowiedziałbym się, że to gej bar...

- A potem? Powiedziałeś mu coś?

- Wiesz, tak jakby byłem zajęty czymś innym - odpowiedział i przyciągnął mnie do siebie, łapiąc mnie za biodra. - Jeśli wiesz, co mam na myśli - dodał z cwanym uśmiechem i już po chwili jego usta były na moich.


Dzień dobry!

Siedząc przy porannej kawie, diabelsko zmarznięta po spacerze z psem pomyślałam sobie, że w sumie co mi szkodzi dodać nowy? Może komuś to poprawi humor, a ja przez cały nudny dzień na uczelni będę miała zajęcie wchodząc tu i czytając Wasze komentarze :).

Miłego dnia, Koty xx

The Relationship [h.s.]   [zakończone]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon