~17~

7K 381 35
                                    

Kiedy opróżniłam ostatnią torbę, odłożyłam ją na miejsce, a potem złapałam paczkę makaronu, by schować ją na półkę. Otworzyłam górną szafkę i stanęłam na palcach. W tym samym momencie poczułam na biodrze ciepłą dłoń, a paczka spaghetti została mi zabrana i odłożona. Opadłam na całe stopy, a ramiona Harry'ego ciasno objęły mnie w talii, przyciskając do torsu chłopaka. Oparł podbródek na moim ramieniu, chwilę wcześniej muskając ustami policzek.

- Jestem idiotą - stwierdził.

- Z grzeczności nie zaprzeczę - mruknęłam, co oczywiście doskonale usłyszał. Parsknął cicho śmiechem, ściskając mnie mocniej.

- Przepraszam. Po prostu jestem trochę zazdrosny i...

- Trochę? - zakpiłam, wchodząc mu w zdanie.

- Trochę bardzo - powiedział i pewnie wywrócił oczami. Odwróciłam się do niego i położyłam dłonie na jego ramionach.

- Ben nie jest absolutnie żadnym powodem do zazdrości - zapewniłam go. Uśmiechnął się lekko.

- A czy ktoś inny jest powo... - Nie pozwoliłam mu dokończyć pytania, bo przywarłam swoimi ustami do jego. Ścisnął lekko moje biodra, przyciągając mnie do siebie bardziej.

- Jeszcze jakieś głupie pytania? - zapytałam, odsuwając się od niego minimalnie. Nasze usta wciąż znajdowały się blisko siebie. Zaledwie milimetry dystansu.

- Jeśli to jest twój sposób na zamknięcie mnie, to mogę jeszcze kilka wymyślić. - Wyszczerzył się, a po chwili całkowicie zniwelował te kilka milimetrów, ponownie łącząc nasze usta. Jego dłonie sunęły po moim ciele. Najpierw z bioder na plecy, potem na pupę, by ostatecznie znaleźć się na udach. Poczułam jak jego bicepsy napinają się pod moimi dłońmi, kiedy podnosił mnie do góry, by posadzić na blacie. Oplotłam go nogami w pasie, trzymając nasze ciała maksymalnie blisko siebie. Zacisnął dłonie na moich udach, kiedy przygryzłam jego wargę.

Podobało mi się, w jaką stronę to zmierza, jednak ktoś nam przeszkodził. Kiedy usłyszałam pukanie do drzwi, oderwałam swoje usta od ust Harry'ego. On niewiele sobie z tego zrobił i przeniósł się z pocałunkami na moją szyję. Chociaż było to przyjemne i bardzo mi się podobało, to jednak ktoś ciągle dobijał się do drzwi. Harry albo nie słyszał, albo ignorował.

- Harry... - westchnęłam cicho, kiedy jego usta ciągle muskały moją skórę. - Harry, ktoś puka - powiedziałam. Spojrzał na mnie, a w jego oczach widać było, na jakie zakończenie tej sytuacji liczył.

- Może sobie pójdzie - stwierdził i ponownie złączył nasze usta. Niestety, ktokolwiek stał po drugiej stronie drzwi, nie odpuszczał. Harry odsunął się ode mnie i warcząc coś pod nosem poszedł otworzyć.

- Cześć, stary. - Usłyszałam głos Liama i chwilę później chłopak pojawił się w mieszkaniu. - Hej, Crys. - Podszedł do mnie i pocałował w policzek. Wziął jeden z kubków z kawą i oparł się o szafkę obok mnie. Upił trochę gorącego napoju, a potem odstawił naczynie, klasnął w dłonie i spojrzał na nas rozentuzjazmowany.

- Mam dla was propozycję na dzisiejszy wieczór!

Wymieniłam z Harrym lekko zaniepokojone spojrzenie.

- W skali od jednego do dziesięciu, jak bardzo zryty jest to pomysł? - zapytał lokaty. Liam opuścił ręce, wywracając oczami.

- Wcale. Będziecie moimi skrzydłowymi - oznajmił.

- Nie...

- Ekstra! - przekrzyczałam Harry'ego i zeskoczyłam z szafki. Chłopak posłał mi błagalne spojrzenie. - Och, daj spokój! Trochę poimprezujemy a przy okazji wybierzemy Liamowi dziewczynę.

- Sam sobie wybiorę...

- Oj cicho tam! - machnęłam ręką, uderzając go w klatkę piersiową. - Dziewczyny, które sobie wybierasz są jakieś dziwne. Masz chyba jakiś magnes na dziwaczki. Ja ci znajdę normalną dziewczynę, zobaczysz.

- Ale...

- Nie możesz się pokazać na ślubie Phoebe i Zayna z byle kim! Jeszcze mi będziesz dziękował. - Mrugnęłam do niego, na co ten tylko westchnął ciężko.

- Sam chciałeś - zaśmiał się cicho Harry.

- A ty się lepiej ogarnij! - powiedział mu Liam. - Jedziemy do baru. Robota się sama nie zrobi.

- Nie poradzicie sobie dziś sami? Crys przyjechała, chciałbym...

- Nie migaj się, Żabko. - Rzuciłam w niego koszulką, która wylądowała na jego głowie. - Ja i tak muszę pojechać do domu. Może zabiorę dzieciaki do kina. Zobaczymy się wieczorem.

Nie był zadowolony z tego planu, ale przystał na niego. Zły naciągnął koszulkę i zaczął zbierać swoje rzeczy. Potem razem zeszliśmy na parking. Liam zaparkował niedaleko mojego auta, ale Harry i tak odprowadził mnie pod same drzwi mojej maszyny. Otworzyłam drzwi, by wrzucić do środka torbę, a potem odwróciłam się do chłopaka.

- No już, rozchmurz się, Żabko - zaśmiałam się, szczypiąc go w brzuch.

- Wolałbym spędzić ten dzień z tobą.

- Ja też, ale chcę spędzić choć jeden dzień z dzieciakami. Dom nie da mi spokoju - powiedziałam zgodnie z prawdą. Już teraz miałam kilka wiadomości od Giny i mamy z pytaniami, kiedy wrócę. - Ale za to jutro jestem cała twoja - obiecałam. Przysunęłam się bliżej niego i stanęłam na palcach, by zbliżyć się do jego wzrostu. - Na pewno dokończymy to, co przerwał nam Liam - dodałam i pocałowałam go. Napierał na mnie, dopóki nie oparłam się o auto, a wtedy przygniótł mnie do niego, ściskając moją talię.

- Trzymam cię za słowo - ostrzegł, pocałował mnie jeszcze raz, a potem odsunął się i otworzył mi drzwi. Kiedy wsiadałam zamknął je za mną i pochylił się do otwartej szyby. - Uważaj na siebie - mrugnął, a potem wyprostował się i odszedł.


Coraz lepiej ze mną. W zasadzie, to musi być naprawdę dobrze, skoro napisałam rozdział w samochodzie, jeżdżąc z torbami moich rzeczy z jednego mieszkania do drugiego. No bo chyba jak na takie warunki, to nie wyszło źle, co?

Odkryłam dziś cudowną piosenkę Kodaline i katuję ją cały wieczór, a dodatkowo dzięki niej w głowie ułożył mi się zarys jednego z przyszłych odcinków. W najbliższym czasie planuję całą ich twórczość. Kto wie, może natchnie mnie na maraton rozdziałów? Powiedzmy... w weekend?

Powinnam teraz wrócić do rozpakowywania i sprzątania, ale tak strasznie mi się nie chce, że chyba czuję napływ chęci na napisanie następnego rozdziału. Oczywiście jak prawie zawsze, kiedy powinnam robić co innego...

A tak w ogóle, to spędzam dziś pierwszą noc w nowym mieszkaniu. Jest jeszcze trochę puste, zimne i zagracone moimi szmatami, i wszystkimi pierdołami, a sąsiedzi z boku drą się z balkonu wniebogłosy, oglądając mecz... Home sweet home, co nie?

No i jeszcze na koniec standardowe podziękowanie dla Was :). Bo tymi wszystkimi gwiazdkami, komentarzami i wiadomościami naprawdę mnie motywujecie do działania. Nie przestawajcie ♥

The Relationship [h.s.]   [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz