Rozdział 50

144 14 2
                                    

~ Zarra ~

Ciemne, burzowe chmury przysłoniły ostatnie promienie słońca a ja czułam coraz większą panikę. Zerwał się silny wiatr i zaczął nieco trząść śmigłowcem, którym właśnie lecieliśmy. Spojrzałam na siedzącego przede mną mężczyznę, który wydawał się całkiem spokojny. Wzięłam kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić ale nic mi to nie dało bo znów poczułam silny wstrząs a z moich ust wydostał się cichy pisk.

- Spokojnie. Sophia jest świetnym pilotem - odezwał się Soap.

Ledwo go usłyszałam bo tak szumiało i po chwili zaczął padać silny deszcz. Rozległ się grzmot, który był tak głośny, że musiałam sobie przykryć uszy rękoma.
Soap widząc, że zaczynam panikować przysiadł się do mnie i delikatnie objął mnie ramieniem.

- Wszystko będzie dobrze. Nie martw się - powiedział, starając się mnie uspokoić.

- Jakbyście tyle nie gadali to bylibyśmy już na miejscu! - krzyknęła Sophia.

Kolejny podmuch wiatru wstrząsnął lecącym w ciemności śmigłowcem a krople deszczu obijały się z hukiem o konstrukcję. Zamknęłam oczy i skupiłam się na myśleniu o czymś innym ale nie potrafiłam. Kolejny grzmot wywołał ciarki na całym moim ciele i zadrżałam ze strachu.

- Zginiemy.. - jęknęłam płaczliwie.

- Obiecuje, że nic Ci się nie stanie - odparł Soap.

Nie rozumiałam jak mógł się nie bać. Nie powinno się latać w taką pogodę a my właśnie byliśmy w samym epicentrum burzy, która mogła nas strącić na ziemię.
Byłam zła, że zgodziłam się na tą samobójczą misję.

- Skąd w ogóle wiesz, gdzie jest Ghost? - zapytałam, chcąc oderwać myśli od szalejącego żywiołu.

- Sophia dała mi znać jak tylko go dostarczyła i odrazu przyleciała do bazy, żeby mnie do niego zabrać - odpowiedział.

- Dlaczego to zrobiła?

- Cóż.. być może się o niego martwiła. Ghost w każdym wzbudza ogromną sympatię i każdy chce się o niego troszczyć.

Parsknęłam śmiechem na jego słowa bo były absurdalne. Określenie "sympatyczny" w stosunku do Ghosta było mocno groteskowe i zupełnie nie pasowało.

- Sama go przecież polubiłaś.

Prawie się zakrztusiłam, słysząc co właśnie powiedział i spojrzałam na niego z niedowierzaniem i złością.

- Nie lubię go - warknęłam.

Soap nijak tego nie skomentował a ja pogrążyłam się w rozmyślaniach, które zaczęły mnie pochłaniać. Przed oczami zobaczyłam jego ciemne oczy, wpatrzone we mnie z pustką i chęcią mordu..
Przypomniałam sobie uczucie, gdy zaciskał dłonie na moim gardle, odbierając mi dostęp do powietrza a w moich uszach rozbrzmiał mój własny głos..
Kocham Cię.

Mocny wstrząs wyrwał mnie ze wspomnień a ja krzyknęłam z przerażeniem i uderzyłam o ścianę śmigłowca. Samolot lekko się przechylił najpierw w lewo a później w prawo.

- Sophia, co jest grane!? - krzyknął Soap, wstając i podchodząc do kabiny pilota.

- Wiatr się nasila! Nie wiem czy dolecimy! - odkrzyknęła kobieta.

- Musimy! Inaczej on zginie!

- My też!

Nie chciałam słuchać ich krzyków. Strach zacisnął mi się na gardle, jakbym miała niewidzialną obręcz. Nie mogłam wykrztusić z siebie ani jednego słowa i ledwo mogłam oddychać.
Zamknęłam oczy, z całej siły zaciskając powieki, żeby nie widzieć nadchodzącego końca.

Wroga Miłość Where stories live. Discover now