Rozdział 38

235 16 4
                                    

~ Ghost ~

- Zombie? Jaja sobie ze mnie robisz Ghost?

- A czy wyglądam jakbym żartował? - zapytałem zirytowany.

Soap wzruszył ramionami, nie spuszczając ze mnie wzroku. Gdybym był na jego miejscu, też bym w to nie uwierzył ale narazie nie miałem mu jak tego udowodnić.

- Ściągnij maskę to może wtedy zobaczę - odparł.

- Nie.

- Dlaczego? Wstydzisz się swojej mordy?

- Nie jestem Tobą Johnny.

Parsknął śmiechem i z zadowoleniem pokiwał głową.
Reszta drużyny chyba wyraźnie odetchnęła z ulgą, że narazie przestaliśmy się bić i kłócić. Od zawsze lubiliśmy sobie dogryzać ale nigdy nie robiliśmy tego na poważnie. Był moim przyjacielem i wiedziałem, że nie da rady długo się na mnie złościć.
Napewno minie sporo czasu zanim zaakceptuje obecność Zarry ale narazie musiałem się skupić na zapewnieniu jej bezpieczeństwa.

- To jaki jest plan? - zapytał Soap.

Zanim zaczęliśmy naradę, kazałem rozwalić wszystkie kamery i sprawdzić czy nie mamy podsłuchów. Dopiero wtedy opowiedziałem wszystko co zobaczyłem i co udało mi się dowiedzieć i wywnioskować.

- Mamy narazie przewagę bo myślą, że nic nie wiemy. Narazie zachowujemy się normalnie do czasu wykonania następnej misji bo Majers wcześniej nie zaatakuje - odparłem.

- Myślisz, że to ta substancja w kapsułkach zamienia ludzi w zombie? - zapytał Raze.

- Nie wiem. Musimy się tego dowiedzieć i to będzie Twoje zadanie Zarra - powiedziałem, przenosząc na nią swój wzrok.
Widziałem jak lekko się spięła ale po chwili pokiwała głową.

- Ja odwrócę uwagę Majersa a Ty się wkradniesz do jego biura i je dokładnie przeszukasz - wytłumaczyłem. - A Wy chłopaki będziecie w gotowości. W razie gdyby coś poszło nie tak, będziecie nas osłaniać.

Wszyscy pokiwali głowami. Plan był teoretycznie prosty i miałem nadzieję, że tak samo będzie w praktyce.
Najpierw musieliśmy zdobyć kapsułki z niebieską substancją więc narazie na tym się skupiliśmy.
Przygotowaliśmy broń a następnie skierowaliśmy się do wyjścia i zdałem sobie sprawę, że jak zwykle coś musiało pójść nie tak.
W drzwiach pojawił się kapitan Majers i skutecznie nas zatrzymał.

- Gotowi panowie? - zapytał, mierząc każdego z nas spojrzeniem.

- Tak, sir - odparłem.

- Świetnie. Zarra zostanie pod moją opieką tak jak ostatnio.

Lekko zacisnąłem szczękę i ukradkiem spojrzałem na dziewczynę. Widziałem jak ledwo zauważalnie drgnęła ale nie dała po sobie poznać jak bardzo się bała.
Nie mogłem nic zrobić bo odrazu bym nas zdemaskował a mieliśmy się zachowywać normalnie. Zupełnie tak jakbyśmy nie mieli o niczym pojęcia.
Wszyscy staliśmy w ciszy, zaciskając dłonie na swoich karabinach.

- Możecie wyruszać. Helikopter czeka na zewnątrz - odezwał się Majers.

- Tak jest, sir - odparłem i dałem znak ręką, żeby ruszali.
Sam skierowałem się w stronę Zarry i przyciągnąłem ją do siebie. Wyglądałem jakbym przytulał ją na pożegnanie ale w rzeczywistości musiałem jej przekazać trochę informacji.

- Wszystko będzie dobrze, obiecuje. Zachowuj się normalnie i nie rób nic głupiego pod moją nieobecność - powiedziałem szeptem i dyskretnie wsunąłem do kieszeni jej spodni mój nóż.

Wroga Miłość Where stories live. Discover now