Rozdział 47

153 14 3
                                    

~ Zarra ~

Po kilku godzinach szybkiego marszu w końcu postanowiliśmy zrobić sobie przerwę. Byłam wyczerpana i ledwo trzymałam się na nogach więc jak tylko się zatrzymaliśmy, odrazu usiadłam na ziemi opierając się plecami o pień drzewa. Było już ciemno więc las wyglądał nieco straszniej niż za dnia a lekki szum wiatru, nadawał jeszcze większą aurę tajemniczości i grozy.
Całe ciało miałam mocno obolałe i dopiero teraz, zaczęłam czuć każdy jeden nadwyrężony mięsień.

- Masz jakiś plan tak w ogóle? Dokąd idziemy, co dalej? - odezwałam się, przerywając panującą złowrogą ciszę.

- Najpierw wydostańmy się z tego lasu a później zobaczymy - odparł.

- Ten las zapewne ciągnie się setki kilometrów! - krzyknęłam z przerażeniem.

Nie chciałam utknąć tu na zawsze, pośród drzew jak jakaś leśna driada.
Co prawda byłam nareszcie wolna, przynajmniej jak narazie ale chciałam zacząć poszukiwania swojej siostry. Cały czas miałam nadzieję, że uda mi się ją znaleźć, całą i zdrową.

- Nie mamy innego wyjścia. Baza jest w miejscu niedostępnym dla zwykłych ludzi więc logiczne, że jest otoczona ogromnym lasem i oddalona od cywilizacji o setki kilometrów - odpowiedział nieco zirytowany.

Zdałam sobie sprawę, że naprawdę utknęliśmy i byliśmy zdani tylko na siebie. Westchnęłam z irytacją ale nie powiedziałam już ani słowa, choć miałam ochotę na kilka kąśliwych uwag. Uratował mnie więc nie mogłam się na niego złościć. Możliwe, że w głębi duszy żałowałam bo nie było obok mnie Ghosta. Gdy tak siedziałam oparta o drzewo, wsłuchana w szum liści i patrząca w niebo pełne gwiazd, dotarło do mnie, że zapewne go już nie zobaczę. Nasze drogi właśnie się rozeszły i każde z nas powinno iść w swoim kierunku. On był wojskowym i zapewne skupiał się teraz na ważnych misjach a ja skoro wydostałam się z bazy, nie byłam już jego problemem. Zapewne kazał Racoonowi mnie zabrać, żeby już nie musieć się mną przejmować.

- Ruszajmy już - odezwałam się i wstałam z ziemi.

Racoon nie skomentował tylko otrzepał swoje ubranie i ruszyliśmy przed siebie. Zabrał z bazy kilka rzeczy, między innymi kompas więc bez trudu trzymaliśmy kierunek na północ. Mieliśmy całkiem niezłe tempo ale okazało się, że nie docenialiśmy naszych wrogów. W oddali rozległ się odgłos lecącego helikoptera i oboje zareagowaliśmy odruchowo. Pobiegliśmy w kierunku najbardziej zagęszczonego miejsca jakie znaleźliśmy i schowaliśmy się wśród leśnej gęstwiny.
Nie byłam zdziwiona bo napewno nie goniliby nas wiecznie na piechotę.

- Urządzili sobie na nas polowanie - wyszeptał leżący obok mnie Racoon. - Napewno będą chcieli nas otoczyć, żeby zablokować nam drogę ucieczki. Musimy się śpieszyć bo inaczej naprawdę tu utkniemy.

- Jak Ty się wydostałeś? - zapytałam nagle, wiedziona ciekawością.

- Po tym jak mnie zabrali z laboratorium na Twoje życzenie, zamknęli mnie w jednym z pomieszczeń. Pilnował mnie tylko jeden strażnik więc wykorzystałem okazję i go zabiłem. Potem poszedłem po niezbędne rzeczy i po drodze spotkałem Ghosta, który Cię niósł - odparł.

Poczułam dziwne ukłucie w sercu a moje tętno nagle przyśpieszyło.

- Co się właściwie z Tobą działo? - zapytał, kierując na mnie swoje spojrzenie.

- Cóż.. Posłużyłam jako przynęta i gdy tylko Ghost po mnie przyszedł, wstrzyknęli mu wirusa a następnie nas razem zamknęli. Użyłam swojej krwi i podałam mu antidotum gdy próbował mnie udusić a potem straciłam przytomność.

Racoon nic nie odpowiedział. Leżeliśmy w ciszy, nasłuchując odgłosów oddalającego się helikoptera a gdy znikł w oddali, wyszliśmy z krzaków.
Otrzepałam ubranie i nagle wpadła mi do głowy niepokojąca myśl.
Uniosłam wzrok i napotkałam spojrzenie Racoona.

Wroga Miłość Where stories live. Discover now