Rozdział 27

276 20 4
                                    

~ Zarra ~

" Jesteś wolna. "

Jego słowa cały czas obijały się echem w mojej głowie podczas gdy opuszczałam teren bazy. Dobrze wiedziałam, że wolność była poza moim zasięgiem i raczej nigdy nie zaznam jak smakuje.
Obróciłam się tylko raz, mając nadzieję na coś, czego nie potrafiłam sprecyzować. Może w głębi duszy pragnęłam, żeby Ghost jednak mnie zatrzymał chociaż jednocześnie nie chciałam go już więcej widzieć na oczy.

Jego łaskawość sięgała jedynie tego, że pozwolił mi wziąć jedno z aut w ramach pożegnania. To i tak był spory gest jak na niego.
Wsiadłam do podarowanego mi samochodu i odpaliłam silnik, po czym odrazu ruszyłam, wyjeżdżając z terenu bazy. Jechałam wprost w stronę piekła z którego już nigdy więcej nie wyjdę a napewno nie w całości.
Gdy oddaliłam się kawałek od bazy, musiałam się zatrzymać na poboczu i wyłączyć czujnik GPS, żeby nie mogli zlokalizować Zakonu Cieni. Podpięłam urządzenie i sprawnie odłączyłam cały system od auta.

Westchnęłam ciężko i ruszyłam w dalszą drogę z przytłaczającymi moją głowę myślami. Znów owładnęła mną pustka i obezwładniające poczucie samotności. Zaczęłam tęsknić za bazą bo jedynie tam poczułam choć przez chwilę, co znaczyło mieć "przyjaciół".
Teraz wracałam do rzeczywistości i znów byłam tylko ja i moje własne problemy.

Jak tylko dojechałam na miejsce otoczyli mnie członkowie Zakonu, mierząc do mnie z broni bo nie znali tego samochodu. Gdy tylko wysiadłam, odrazu ją opuścili i pozwolili mi przejść.
Z coraz większą gulą rosnącą mi w gardle, przekroczyłam próg budynku i znalazłam się w tak dobrze znanym mi holu.
Zoran stał pośrodku z kieliszkiem jakiegoś drogiego alkoholu w dłoni i uważnie się we mnie wpatrywał. Jego długie, czarne włosy miał tradycyjnie upięte w luźnego kucyka z tyłu a na twarzy miał swoją czarną maskę z otworami na oczy i usta. Mierzył mnie w ciszy spojrzeniem od stóp do głów i nie mogłam odgadnąć co kryło się w jego głowie.
Po chwili powoli do mnie podszedł a ja nawet nie drgnęłam, gdy dotknął moich włosów, odgarniając je z twarzy.

- Ktoś Cię mocno pobił - skomentował, skanując każdy szczegół mojego ciała.

Nie odezwałam się i pozwoliłam mu kontynuować oglądanie mojej osoby. Po kilku minutach milczenia w końcu się odsunął i ostatni raz zjechał mnie spojrzeniem, po czym zatrzymał wzrok na moich oczach.

- Gdzie masz dokumenty? - zapytał, upijając malutki łyk z kieliszka.

Przełknęłam z trudem nagromadzoną ślinę w ustach i próbowałam coś powiedzieć ale stres blokował mi struny głosowe.
Poczułam jak po plecach zaczynał spływać mi pot a wszystko wewnątrz mnie krzyczało, żebym uciekała.

- Gdzie. Masz. Dokumenty. Złotko - powtórzył pytanie, robiąc przerwy po każdym słowie, jakby mówił do kogoś przygłupiego.

- Nie mam - odparłam.

Drgnęłam słysząc trzask pękającego szkła i ujrzałam jak kieliszek w dłoni Zorana rozpada się na milion kawałków, raniąc jego skórę i rozlewając zawartość na kamienną posadzkę.
Strzepał delikatnie rękę a drugą powyciągał wbite szkło, powoli się do mnie zbliżając.
Zatrzymał się tuż przede mną i spojrzał głęboko w moje oczy. Był ode mnie trochę wyższy więc musiałam lekko unieść głowę, żeby też na niego spojrzeć.

- Słucham? - zapytał, jakby nie dosłyszał mojej wcześniejszej odpowiedzi.

Poczułam jak zaschło mi w gardle a język prawie przykleił mi się do podniebienia.
Bardzo chciałam się cofnąć, żeby znaleźć się jak najdalej od niego ale nie drgnęłam nawet o milimetr.

Wroga Miłość Where stories live. Discover now