Rozdział 4

440 19 8
                                    

~ Ghost ~

- Zarra? Jesteś tam? Zarra!? - krzyczałem do krótkofalówki ale odpowiadała mi jedynie cisza.

Wiedziałem, że wpadła w pułapkę ale nie mogłem ustalić w czyją. Ewidentnie ktoś zatrudnił arabów i był to ktoś przy władzy.

- Kurwa! - wrzasnąłem i wyciągnąłem karabin z auta.

Dimitriv bez zbędnych pytań zrobił to samo i już mieliśmy ruszać w stronę lotniska ale nagle zbliżyły się do nas dwa pojazdy.
Były to czarne, terenowe suvy.

Rzuciłem spojrzenie na Dimitriego a on kiwnął głową.
Po wielu latach naszej współpracy rozumieliśmy się bez słów.

Z aut wysiedli wojskowi i generał we własnej osobie.
Było ich razem dziesięciu i wszyscy mierzyli do nas z karabinów.

- Misja zakończona panowie - odezwał się generał.

- O co tu chodzi? - zapytałem.

- Wpakowaliście się w wielkie szambo i nie wyjdziecie z tego czyści, że tak to ujmę.

- Czyja to bomba i w co ma uderzyć?

Powoli zaczynałem tracić cierpliwość i było coraz mniej czasu na uratowanie sytuacji.

- Dowiecie się w odpowiednim czasie. A teraz grzecznie odłóżcie broń i wracamy do bazy.

- Musimy iść po Zarrę - odparłem.
Nie miałem zamiaru jej zostawić samej na pewną śmierć, o ile w ogóle jeszcze żyła.

- Przykro mi ale nie mogę na to pozwolić.

Rzuciłem krótkie spojrzenie w stronę Dimitriego. Wiedziałem, że domyślił się co dalej.

- Tak jest, sir - odparłem.

Pochyliłem się, żeby sprawić wrażenie jakbym odkładał broń i prawie natychmiast się zerwałem i strzeliłem do pierwszego z brzegu mundurowego.

Dimitriv zdjął dwóch jednym strzałem ale sam oberwał.
Strzelaliśmy powoli się cofając, żeby wsiąść do naszego jeepa.

Szybko zająłem miejsce kierowcy, odpaliłem silnik i wcisnąłem gaz aż do oporu.

- Gdzie Cię trafili? - zapytałem, omijając drzewa.

- W ramię. Przeżyje - odparł Dimitriv.

We wstecznym lusterku zauważyłem, że jeden suv jedzie za nami.

- Kurwa.. mocno się czegoś złap - powiedziałem i gdy auto nas dogoniło z całej siły wcisnąłem hamulec.

Uderzenie było na tyle mocne, że obróciło naszego jeepa na dach.
Na chwilę mnie zaćmiło i nie czułem kompletnie nic.
Z auta zaczęło się dymić a po chwili pojawił się płomień.

Z trudem wydostałem się z pojazdu i pomogłem Dimitriemu.

Podeszliśmy do rozbitego suva, żeby sprawdzić czy ktokolwiek przeżył.
Kierowca wypadł przez przednią szybę i zatrzymał się na drzewie, więc mało co z niego zostało.
Pasażer leżał na masce z kawałkami szyby w całym ciele.

Z tyłu dwaj żyli ale byli nieprzytomni.
Wycelowałem i przestrzeliłem im głowy, żeby mieć pewność, że napewno już się nie ockną.

- Dobra, spadamy - powiedziałem i ruszyłem w stronę lotniska.
Wiedziałem, że ruszył za nami pościg a nie chciałem być na otwartym polu gdy nas dogonią.

Gdy dotarliśmy na miejsce okazało się, że byliśmy sami. Arabowie nagle się gdzieś ulotnili a był to mocno niepokojący znak.

- Co jest do chuja? - zapytał Dimitriv, obserwując otoczenie przez celownik karabinu.

Wroga Miłość Where stories live. Discover now