Rozdział 48

198 15 8
                                    

~ Zarra ~

Zatrzymaliśmy się na skraju lasu, ukryci w cieniu drzew, korzystając z zalet panującej jeszcze nocy, choć do świtu niewiele brakowało. Uważnie się rozejrzałam ale nie było to profesjonalne rozeznanie terenu.
Musieliśmy działać szybko bo naszą jedyną szansą sukcesu, była otaczająca nas ciemność.
Spojrzałam na Racoona i kiwnęłam głową, dając mu znać, że nadal podtrzymuje mój plan. Podkradliśmy się pod ogrodzenie i elektryczną bramę a następnie Racoon mnie podsadził, żebym dała radę złapać się góry i podciągnąć. Jedynie przez bramę mogliśmy się wspiąć bo nad resztą ogrodzenia rozciągał się drut kolczasty.

Zwinnie przeskoczyłam na drugą stronę i miękko upadłam na wilgotną ziemię. Odwróciłam się i obserwowałam jak Racoon sam zaczął się wspinać a następnie znalazł się obok mnie. Przekradliśmy się obok jednego z hangarów i musieliśmy się zatrzymać bo zza rogu usłyszeliśmy głosy. Akurat przechodził tamtędy jeden z patroli więc musieliśmy uważać, żeby nas nie zauważyli.
Z ich rozmowy nie wynikało nic konkretnego więc zapewne nie byliśmy pilnie poszukiwani. Miałam wrażenie, że nie jesteśmy aż tak ważni albo poprostu nie dawali nam zbyt dużych szans na przeżycie w tej ogromnej puszczy.
Szybko i zwinnie omijaliśmy straże i w końcu udało nam się dotrzeć do budynku w którym według Racoona, powinny być wojskowe pojazdy i sprzęt.
Otworzyliśmy drzwi i cicho weszliśmy do środka. Na mojej twarzy pojawiło się ogromne zdziwienie gdy okazało się, że hangar był całkowicie pusty.

- To napewno tutaj? - zapytałam, patrząc na chłopaka, który wyglądał na równie zdezorientowanego co ja.

- Tak - odparł po chwili. - Dziwne..

Niestety nie zdążyliśmy wymyśleć żadnego planu dalszego działania bo w oddali rozległy się odgłosy nadjeżdżających pojazdów. Spojrzeliśmy na siebie z niepokojem i szybko wyszliśmy na zewnątrz, chowając się za hangarem. Byliśmy w takim miejscu, że nikt nie mógł nas zobaczyć ale za to my mieliśmy dobry widok na otoczenie. Pojazdy wojskowe powoli wjechały na teren bazy a następnie zaczęły wjeżdżać do hangaru.
Żołnierze wysiadali z zaparkowanych aut a następnie kierowali się w stronę głównego budynku, rozmawiając na jakiś wzbudzający emocje temat. Nie byłam w stanie stwierdzić o czym dokładnie dyskutowali i skupiłam się głównie na obserwacji.
Okazało się, że w żadnym z pojazdów nie było kapitana Majersa. W mojej głowie pojawiła się myśl, że Ghost zdążył go dopaść i zabić chociaż dziwiło mnie, że pozostali żołnierze wrócili w całości.
Upewniliśmy się, że zrobiło się pusto i spowrotem weszliśmy do środka.

Racoon podszedł do jedno z aut i wsiadł do środka a ja stałam przy wejściu i obserwowałam czy nikt nie wybrał się przypadkiem na spacer. W oddali zobaczyłam dwóch strażników ale nie szli w naszym kierunku, tylko zatrzymali się przy bramie.

- Zarra chodź na chwilę - odezwał się Racoon.

Odwróciłam się i podeszłam do auta w którym był chłopak. Okazało się, że odczytał trasę, którą przejechał ten samochód.

- Pojedziemy tam - powiedziałam.

- Domyśliłem się, że to powiesz - odparł nieco oschłym tonem.

Nie rozumiałam o co mu chodziło. Musieliśmy to sprawdzić bo być może leżał tam gdzieś ranny Ghost. Nawet on nie poradziłby sobie z tyloma żołnierzami. A może już był martwy.. Na samą myśl przeszedł mnie dreszcz niepokoju.

- Wiesz, że powinnaś już odpuścić? On nic do Ciebie nie czuje bo gdyby tak było, to nie pieprzyłby innych kobiet. Zostawił Cię bez zawahania i nie ma go teraz przy Tobie. A wiesz kto jest? Ja.

Patrzyłam na Racoona w szoku i niedowierzaniu. Jego słowa wzbudziły we mnie delikatny wstyd bo zdałam sobie sprawę, że miał rację. Ghost mnie zostawił i zapewne już zdążył zapomnieć o moim istnieniu a ja latałam za nim jak głupia. Nie byliśmy dla siebie nikim szczególnym ale musiałam się upewnić, że nie potrzebował pomocy. Byłam mu to winna bo przecież on nie raz mnie uratował, nawet gdy wcale nie musiał.

Wroga Miłość Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora