Rozdział 29

284 16 5
                                    

~ Ghost ~

Przez cały jebany tydzień nie odkryłem nic, co by choć trochę zbliżyło mnie do znalezienia tej dziewczynki.
Byłem tak wściekły, że dosłownie każdy schodził mi z drogi. Stałem się tykającą bombą, która w każdej chwili mogła eksplodować i rozsadzić wszystko wokół.

Był niedzielny wieczór, godzina 21⁰⁰ a ja znów szykowałem się do wyjścia i obserwowania tego Zakonu i jego członków. Ani razu nie zobaczyłem na zewnątrz Zarry i zacząłem mieć nieprzyjemne myśli.
Ich teren składał się z kamiennego, dużego domu oraz mniejszego budynku w którym Zoran miał zapewne cały sprzęt. Budynki były dobrze ukryte wśród drzew w głębi lasu i na każdym miejscu były kamery, monitorujące wszystko 24 godziny na dobę. Dzięki Zackowi znałem położenie każdej z nich i mogłem pozostawać niezauważony.

Zastanawiałem się jakim cudem dowodził rosyjskim wojskiem i jednocześnie prowadził taki biznes. Nadal nie wiedziałem kim on tak naprawdę był i co miał w planach zrobić.
Musiałem go jak najszybciej zlikwidować.

Wsiadłem do auta i odrazu wyjechałem z placu. Znałem już drogę na pamięć.
Auto zostawiałem przy głównej drodze a resztę trasy szedłem na piechotę, wśród leśnych chaszczy.
Po pół godzinie szybkiego marszu dotarłem do miejsca, gdzie musiałem zacząć uważać na kamery.
Zwolniłem tempo i założyłem noktowizor, żeby dobrze widzieć.
Zack próbował włamać się do ich systemu ale mieli zbyt mocne zabezpieczenia. Wcale bym się nie zdziwił gdyby się okazało, że to Zarra im ten system zabezpieczyła.

Sprawnie omijałem czujny wzrok kamer i znalazłem się w odpowiedniej odległości aby nie dać się wykryć i jednocześnie wszystko dobrze widzieć.
Oparłem się o pobliskie drzewo i uważnie wpatrywałem się w budynek mając nadzieję, że chociaż na chwilę zobaczę Zarrę.
Chciałem jakoś dać jej znać, że wcale nie została sama, chociaż tak naprawdę była zdana tylko na siebie. Nie mogłem tam wejść i jej poprostu stamtąd zabrać bo nigdy by mi tego nie wybaczyła.

Zdążyłem już zauważyć, że najważniejsza była dla niej siostra i tylko to się liczyło. Czekanie i patrzenie było dla mnie tak cholernie trudne, że ledwo się powstrzymywałem.
Zawsze poprostu działałem bo tego wymagały misje specjalne. Nie było czasu na stanie i gapienie się bezczynnie w niebo.
Teraz wszystko było zupełnie inaczej.

Szybko ocknąłem się z rozmyślań gdy zobaczyłem postać wychodzącą z budynku. Patrząc na posturę był to niski mężczyzna, który był w trakcie palenia papierosa. Uważnie obserwowałem jak wyrzucił niedopałek i przydeptał go butem a następnie skierował się do stojącego niedaleko auta. Dokładnie tego samego, którym przyjechała tu Zarra. Ucieszyłem się bo nadajnik, który założyłem nadal był aktywny.

Gdy odjechał, ostatni raz obrzuciłem wzrokiem budynek i skierowałem się spowrotem do swojego auta. W drodze powrotnej próbowałem połączyć się z Zackiem ale bezskutecznie więc włączyłem telefon i sprawdziłem dokąd jechał tamten mężczyzna.
Jak tylko znalazłem się w samochodzie odrazu ruszyłem jego śladem.

Jechaliśmy dobrze znaną mi trasą i po chwili uświadomiłem sobie, że znajdowaliśmy się pod moją bazą. Chwilę siedziałem w aucie i z daleka obserwowałem jak mężczyzna wysiadł i powoli skierował się w stronę strzeżonej bramy.

Co jest kurwa?

Wysiadłem i odrazu poszedłem za nim, żeby zobaczyć co będzie dalej. Zatrzymało go dwóch strażników więc postanowiłem podejść i wyjaśnić tą pojebaną sytuację.

- Co jest grane? - zapytałem ostro, przerywając ich rozmowę.

Wszyscy troje na mnie spojrzeli, po czym jeden ze strażników wyjaśnił, że ten krępy mężczyzna chciał ze mną rozmawiać.
Miał wyblakłe, bląd włosy i był naprawdę strasznie niski. Wpatrywał się we mnie brązowymi oczami i lekkim strachem na twarzy.

Wroga Miłość Where stories live. Discover now