Wizyta w raju *53*

130 11 1
                                    

Około czwartej nad ranem goście stopniowo opuszczali salę balową, żegnając ich masą miłych słów. Jedni kontaktowali z otoczeniem nieco lepiej, inni zupełnie nieświadomi czasu i miejsca bełkotali pod nosem. Tej nocy jednak wszystko byli w stanie zrozumieć. Ze szczerego serca żegnali każdą pojedynczą osobę. Byli ogromnie wdzięczni, że aż tyle osób zechciało ich odwiedzić, poświęcając im swoją uwagę i czas. Z racji tego, że Yoongi zobowiązał się pomóc w opiece nad maluchami, gdy oni będą załatwiać ostatnie formalności związane z salą i powrotem, panna Han także mu towarzyszyła. Aktualnie jako jedynki kołysali się na parkiecie. Min trochę sobie wypił. Nogi plątały mu się znacznie bardziej niż normalnie. Sprawiał także wrażenie nad wyraz zmęczonego. Zapewne gdyby nie szatynka, już dawno spałby przy stole, jak większość ich rodziny. 

Dostrzegając u swego boku męża, niespodziewanie złożył na jego policzku całusa, dostrzegając te rozkoszne, zarumienione od wypitego wina policzki. 

— Na co tak patrzysz? — zagaił, wtulając się w jego bok. On także nie udawał, że jest już zmęczony. Jako, że pierwszy ślub obszedł się bez echa i tak gromkiej uroczystości, ten tutaj mocno go wymęczył. Nigdy jednak nie powie, że czegokolwiek żałuję. Nie żałował absolutnie ani jednej minuty. 

— Patrzę na miłość — rzucił poetycko, na co starszy Jeon omiótł go zaskoczonym spojrzeniem. Nie musiał także długo szukać, aby zrozumieć. Yoongi tulący w swoich ramionach drobną kobietę, która co rusz chichotała na skutek słów, które jej szeptał, był naprawdę niesamowitym widokiem. Uśmiechnął się szeroko, także zatrzymując się przy nich na moment. 

— Co myślisz, gdy ich takich widzisz? — zapytał krótko. 

— Myślę, że mój brat wpadł po uszy. 

O tak, słowa mające w sobie ogrom prawdy. Taehyung zachichotał przy jego boku, zauważając, jak dużo w sobie zmienił, aby móc dostrzegać takie szczegóły. Coraz więcej wiedział o miłości i coraz śmielej nie tylko o niej mówił, ale także dzielił się nią z najbliższymi. 

— Mam ogromną nadzieje, że teraz mu się uda. Na Jimina raczej nie ma co czekać. 

O tym także dobrze wiedzieli. Nawet jeśli obojgu udało się zamienić kilka słów na uroczystości, tak nie sprawiali wrażenia, że nagle wpadną w swoje ramiona, wracając do relacji sprzed kilku miesięcy. Jak już to będą się starać utrzymywać neutralne stosunki tylko i wyłącznie przez wzgląd na dziecko. 

— Od zawsze mocniej ciągnęło go do kobiet. Nawet jeśli ma za sobą kilka jednopłciowych relacji, ta tutaj bije je wszystkie na głowę. Nawet czas spędzony u boku AhnSoo jest teraz godny wyśmiania. To, jakimi uczuciami darzy go ta policjantka jest obłędne. Ktoś tam w górze ewidentnie maczał w tym paluchy. 

— Myślisz, że za jakiś czas to my będziemy gośćmi na ich ślubie i weselu?

— To wysoce prawdopodobne — mruczy nisko, wciąż uważnie wpatrując się w zajętego swoją nową miłością brata — Pewny jestem tylko jednego — dodaję, zanim to fizjoterapeuta zdąży coś dodać — Jeśli go od niej nie oderwiemy, Yoon zwyczajnie ją przeleci — śmieje się gromko, bezbłędnie dostrzegając gdzie błądzą dłonie śledczego i jak desperacko się o nią ociera. Jako facet powinien go wspierać, choć może niekoniecznie chciał być tego naocznym świadkiem. 

— O tak, jestem tego samego zdania — mruczy Tae, po czym odrywa się od ukochanego, aby iść z odsieczą wciąż śmiejącej się gromko kobiecie. Jej taki stan rzeczy najwyraźniej nie przeszkadza. 

Jeongguk rusza w ślad za nim. Pod pretekstem spraw czysto formalnych zakłóca ich spokój na co szatynka soczyście się rumieni. Yoon zaś chwieje się na nogach, także silne ramię brata pomaga mu zachować pion. Wyjaśniają, że mogą wracać, jeśli chcą. Dogadali już wszelkie formalności, a dzieci jeszcze przez tych kilka minut popilnuję mama wojskowego. Policjant z dużym opóźnieniem rejestruję każde słowo. To naprawdę niecodzienny widok. 

A Life War - TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz