Gorycz porażki *33*

138 19 1
                                    

Słowa potrafiły ranić dotkliwiej niż czyny. Wyrządzały w głowie człowieka o wiele większą krzywdę niż zadany w szczękę cios czy złamany nos. Ciało goiło się szybko, serce zaś potrafiło krwawić latami, pozostawiając w pamięci zamieć potrafiącą trwać długie lata. Min coś o tym wiedział. Nawet jeśli od dawna uważał sprawę z AhnSoo za zakończoną, to co dziś od niej usłyszał bolało inaczej niż dotychczas. Starał się tłumaczyć to swoim ogólnym samopoczuciem. W ostatnim czasie spadło na niego wiele nieszczęść, niemalże jakby łaskawy los i dobra passa odwróciły się od niego z dnia na dzień, nie potrafiąc znaleźć tego powodu. Może nie był nieskazitelnym człowiekiem, popełnił w końcu kilka błędów, które wciąż trwały w jego pamięci, tak wciąż był zdania, że nie były to wybryki na tyle poważne, aby zsyłać na niego taki los. Choroba to inna sprawa. Tak się po prostu zdarza, i nic nie możemy na to poradzić. Może jego dawne nałogi także miały w tym swój udział. Zły tryb życia, ciągły stres, brak czasu na zadbanie o siebie. Miał wobec siebie spory żal, że wcześniej nie zwracał na to uwagi. To od zawsze praca była dla niego wszystkim. Za jakiś czas ulegnie to zmianie. Wiedział to. Z góry zakładał, że to co niczym bomba drzemie w jego wnętrzu prędzej czy później i tak go zabije. Mógł tylko odwlec ten dzień. Nie mógł zatrzymać go na dobre. Był tego w pełni świadom.

Zanim dotarł do domu przemierzał ulice miasta bez celu, jakby chcąc odwlec moment spotkania z Jiminem. Wiedział, że blondyn od razu wyłapie jego złe samopoczucie, dopytując o powód. Nie był pewny, czy chciał o tym z nim rozmawiać. Tak wielu rzeczy mu nie powiedział. To mogło stać się podstawą siarczystej kłótni. Nie chciał jej szczególnie teraz. Był tak bardzo zmęczony zamartwianiem się o kolejny dzień, że jeszcze jakiś czas temu nie miał tego świadomości. Nie wiedział, że zmęczony umysł regeneruję się niezwykle wolno i niesamowicie trudno. Zdecydowanie trudniej niż ciało.

Zaparkował auto na podziemnym parkingu, włócząc nogami w stronę windy. Gdy stalowe drzwi rozsunęły się na jedenastym piętrze, na którym znajdowało się jego mieszkanie, nie miał ochoty nawet wyjść na korytarz. Przypatrująca mu się z drugiego końca windy staruszka niemo nakazywała, aby wziął się w garść.

Snuł się więc po korytarzu, szarpiąc za klamkę, która ku zaskoczeniu nie ustąpiła. Dopiero po upływie kilku szarpnięć zrozumiał, że drzwi były zamknięte. Odnalezienie kluczy nie było trudne, nosił je zawsze w lewej kieszeni spodni od munduru. Miał wtedy pewność, że nigdzie się nie zawieruszą.

Po przekroczeniu progu przywitała go cisza. Tak bardzo smutna i dusząca jak nigdy wcześniej. Czyżby był tutaj sam?

— Jimin? — zawołał, nie siląc się na zdjęcie płaszcza. Miał w planach odnaleźć mężczyznę i może nawet wyjść z nim gdzieś na miasto, byleby tylko pozbyć się myśli kotłujących się w głowie — Jesteś? — ponownie zawołał.

Tym razem także odpowiedziała mu cisza.

Przechadzając się po salonie, na dużym, jasnym stole odnalazł swego rodzaju wiadomość. Odręcznie pisaną notatkę, która była pozostałością po jasnowłosym. Wszędzie rozpozna te jego niechlujne pismo.

"Jestem u rodziców. Spędzę z nimi kilka dni. Wrócę w poniedziałek. Dbaj o siebie, Jimin"

Westchnął ciężko.

Tylko tyle? Żadnego możesz do mnie dołączyć, albo mam nadzieję, że dotrzymasz mi towarzystwa? Tak po prostu wyjechał, nie uprzedzając go? Owszem, ostatnio pracował zdecydowanie więcej niż wcześniej czego powodem były coraz gorętsze nastroje na komendzie. Nie mogli pozwolić sobie na błędy. Potrzebowali mocnego dowodu albo nieomylnego śladu. Potrzebowali czegoś nowego. Zdawał sobie sprawę, że było im do tego daleko. Miał jednak nadzieję, że dzisiejsze zeznania złożone przez jednego z potencjalnych świadków wniosą cokolwiek do sprawy. Jego ludzie mieli także sprawdzić wskazaną lokalizację, która według przesłuchiwanego miała ogromne znaczenie dla postępu śledztwa.

A Life War - TaekookWhere stories live. Discover now