Jak poskładać diabelskie skrzydła? *32*

144 22 1
                                    

Miał gdzieś, która może być godzina. Czas po raz kolejny nie miał dla niego żadnej wartości. Był czymś nieistotnym, szczególnie teraz. Gdy tylko przyswoił treść wiadomości, którą wysłał mu ktoś kogo jawnie nie znał, myślał, że serce wypadnie mu z piersi na skutek tempa w jakim biło. Wypadł z łóżka jakby gonił go ktoś z piłą mechaniczną. W mimice twarzy mógłby zawstydzić nie jednego aktora grającego w horrorach bowiem strach i szok jaki go opanował był tak szczery i niezmierzony, że on sam nie potrafił go okiełznać.

Zbiegł do salonu z krzykiem, wrzeszcząc na cały dom, że zdarzył się istny cud. Jako pierwszego ujrzał znacząco zaspanego pana Jeona, który w ciemnym szlafroku zapalił główne światła, myśląc, że mężczyzna zwyczajnie zwariował. Ewentualnie, że spił się na tyle, aby zwyczajnie majaczyć.

Gdy udało mu się uspokoić na tyle, aby wydusić co się tak w ogóle stało, starszy przez dłuższy czas nie chciał mu uwierzyć. Jednak im więcej czasu mijało, widząc istną euforię fizjoterapeuty zdał sobie sprawę, że to nie może być żart. Normalni ludzie nie żartują w taki sposób, szczególnie znając sytuację.

Tajemniczy ktoś prócz dobrze znanego wstępu prosił, aby jak najszybciej stawili się w wyznaczonym szpitalu, którego adres przesłał chwilę po pierwszej wiadomości. Nie tłumaczył kim był i skąd miał takie informacje. Nie miało to teraz żadnego znaczenia.

Ubranie się i ogarnięcie maluchów nigdy nie zajęło mu tak mało czasu. Potrzebował zaledwie kilku minut, aby wszystko było gotowe. Chwytając tylko telefon i klucze od domu ruszyli w stronę podwórka, przed którym stało auto starszego Jeona. To właśnie on zdecydował się ich tam zawieźć, widząc jak mocno trzęsły się dłonie trzydziestoczterolatka.

Zważając na późną godzinę, jaką była niemalże czwarta nad ranem, nie musieli martwić się o korki. Do wspomnianej placówki dotarli w niecałe piętnaście minut, biorąc pod uwagę fakt jak gnali na złamanie karku.

W szpitalu nie mogli co prawda liczyć na pomoc Haesunga, jednak nawet mimo to personel medyczny był nad wyraz wyrozumiały i miły, aby nie wytykać im zbyt dużego entuzjazmu. Lekarz, który podobno zajmował się Jeonggukiem był sporo starszy od biznesmana. Mógł być dobrze po sześćdziesiątce. Wydawał się jednak miły i pogodny, choć zmęczenie wyraźnie malowało się na jego twarzy.

— Doktorze, rodzina pacjenta spod sto siódemki — mruknęła jedna z pielęgniarek.

Oboje tak nachalnie wyczekiwali tego co powie, że wstrzymali oddech do momentu, aż pierwsze słowa nie wypadły w ust medyka.

— Państwo do pana Jeona, tak? — chciał się upewnić, aby niepotrzebnie nie zrobić im nadziei.

Taehyung wraz z przyszłym teściem pokiwali głowami, mając tak mocno zawiązane w supeł gardła, że nic nie potrafiło się przez nie wydostać.

— Ogromnie się cieszę, że mam okazję państwa poznać. Jestem także pewien, że nie mogą się państwo doczekać zobaczenia członka rodziny — chichotał, nie wiadomo dlaczego tak bardzo przeciągając te chwilę — Który z panów to Taehyung? — zapytał tajemniczo.

Dlaczego o to pytał?

— To ja, panie doktorze. Skąd to pytanie?

— Ouh, czysta ciekawość. Odkąd przyjęliśmy pacjenta na oddział non stop powtarza tylko to jedno imię. Jak mniemam jest pan dla niego kimś ważnym.

— Owszem, jestem narzeczonym.

Lekarz zdawał się tego nie podejrzewać, wpadając w delikatny szok, choć szybko zamaskował to ciepłym uśmiechem.

— Rozumiem. Teraz wszystko nabiera sensu — mruknął, wracając do pierwotnego tematu — Co do stanu zdrowia narzeczonego... — nie wiedzieli czy celowo czy zupełnie przypadkowo zrobił tutaj dramatyczną pauzę jakby miał w planach powiedzieć coś, co się im nie spodoba — Pacjent przyjęty na oddział w stanie ogólnym ciężkim, początkowo bez kontaktu, jednak po podaniu leków zaczął łapać kontakt z otoczeniem. Z wywiadu środowiskowego wieloletni wojskowy wracający z misji. Nie powinny mnie więc dziwić obrażenia ciała jakie odniósł, choć wciąż nie mogę wyjść z oszołomienia na widok, który zastaliśmy. Widziałem w życiu wiele podobnych przypadków, jednak coś tego typu mam okazję doświadczać po raz pierwszy.

A Life War - TaekookWo Geschichten leben. Entdecke jetzt