W rękach kata *29*

130 19 1
                                    

Dwudziesty siódmy lutego. 

Busan; Korea Południowa. 

★★★

Cisza panująca w gabinecie lekarskim odbierała mu dech. Sam nie wiedział czy winę za to ponosiła jego choroba czy nerwy i stres. Lekarze wciąż zaciekle analizowali szczegółowe wyniki badań na które namówiła go panna Han. Z początku wydawało mu się to zbędne, jednak z czasem zrozumiał, że nie chciał umierać. Jeśli mógł coś jeszcze zrobić, aby zatrzymać chorobę, lub chociażby spowolnić jej rozrost, łapał się każdej metody. 

— Cóż, ogólnie rzecz ujmując nie jest aż tak źle jak myśleliśmy, panie Min — mruknął w końcu jeden z nich, wciąż jednak nie zaszczycając go spojrzeniem. 

— To znaczy, że mam szansę? — pytał z nadzieją. 

— Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że tak — odmruknął, odchylając się do tyłu na swoim fotelu — To nowotwór stadium pierwszego, co oznacza, że zmiany obejmują tylko obręb lewego płuca, bez przerzutów na inne organy czy węzły chłonne. W takiej postaci znacznie łatwiej go kontrolować i z nim walczyć. 

Sam nie wiedział dlaczego, ale gdy to usłyszał zapaliła się w nim nowa nadzieja. Może wcale nie będzie tak źle jak się wstępnie spodziewał. 

— Rozumiem. Co teraz w takim razie?

— Na początek radioterapia i chemioterapia. Musimy zmniejszyć obszar rozrostu nowotworu, aby można było rozważać jego chirurgiczne usunięcie. Gdy zmiana znajdzie się w skali usuwalności, przeprowadzimy operację i raz na zawsze pozbędziemy się tego paskudztwa. Do tego leki i immunoterapia. Jesteśmy dobrej myśli — na zakończenie uśmiechnął się ciepło, aby jego posępny wyraz twarzy także przybrał cieplejszych rys. 

— Jakie są procentowe szansę na powrót do zdrowia?

Musiał o to zapytać. Mając tego świadomość lepiej przygotować się na to co przyniesie leczenia i późniejsze operacje. 

— Statystycznie od pięćdziesięciu do nawet siedemdziesięciu procent. Niestety, w pana przypadku musimy wziąć pod uwagę wadę serce, bowiem ma ona ogromne znaczenie. Gdy zacznie pan chemioterapię pański stan będzie się z każdą dawką pogarszał. Naszym zadaniem będzie utrzymanie pańskiego serca na takim poziomie, abyśmy mogli bez obaw podjąć się operacji, wiedząc, że się pan po niej obudzi. To bardzo ważne. Jeśli wyniki będę złe, operacja zostanie odsunięta na drugi plan, proszę o tym pamiętać. Nic nam nie da usunięcie guza gdy serce nawali, jest pan świadom ryzyka?

— Tak, jestem. 

Cóż, marne to było pocieszenie, ale zawsze jakieś słowa otuchy. Musiał dać radę, innego wyjścia nie było. Szczególnie teraz, gdy czuł się odpowiedzialny także za Taehyunga, Minsun i Joohę. Nie mógłby ich od tak zostawić samych sobie. Należą do rodziny, a rodzina dba o siebie. 

— Przepiszę panu kilka specyfików jeszcze zanim zabierzemy się do działania. Początkowo może się pan po nich czuć nieco gorzej, być osłabiony czy skołowany, miewać zawroty głowy czy nawet krwawić z nosa, jednak po dłuższym ich stosowaniu wszystko się ustabilizuję. Proszę być cierpliwym — tłumaczył, obszernie wypisując receptę, na której złożył dwie pieczątki i swój podpis. Przekazał mu ją, wciąż nie przestając się uśmiechać. 

— Gdyby jednak czuł się pan naprawdę źle, serce dawało się we znaki, czy wystąpiły jakiekolwiek inne niepokojące objawy, proszę natychmiastowo je z nami konsultować. Musi być pan wobec nas stu procentowo szczery, niczego nie zatajać, jeśli chce pan wrócić do zdrowia. Z tego co wiem, ma pan dla kogo żyć. 

A Life War - TaekookWhere stories live. Discover now