Jak tańczyć z diabłem? *6*

180 14 3
                                    

W szpitalnej sali panowała absolutna cisza. Co chwilę można było usłyszeć tylko odgłos pikania maszyny, do której wciąż podłączony był Min. Oboje nie patrzyli na siebie. Gdy śledczy wyjaśnił bratu całość zawiłej historii, która prawie wpędziła go do grobu, według Jeona oczywiście, wojskowy wcale mu się nie dziwił. To musiał być szok. Spotkać kobietę swoich marzeń po tak długim czasie, wiedząc w jakich okolicznościach się rozstali, i co ich poróżniło. Charyzma Jeona także zdawała się opaść niemal do zera. Wiedział, że tego pamiętnego wieczora zjebał po całości, pchając się do łóżka zajętej kobiety, do tego narzeczonej brata. Może gdyby nie fakt z późniejszą ciążą cały incydent rozszedłby się po kościach, a oni zachowali nieco mniej napięte stosunki, nie tracąc tylu lat życia, które poświęcili na nienawiść i szukanie zemsty.
Gdy teraz to analizował było mu cholernie głupio. Miał także świadomość, że prędzej czy później także na nią wpadnie, skoro kobieta na nowo ma powód, aby się do nich zbliżyć. Zawsze go to wkurzało. Jej niezdecydowanie. Sprawiała wrażenie jakby chciała ich oboje, zwodziła za nos raz jednego, raz drugiego. Oczywiście w tajemnicy. Młodzi mężczyźni nie mieli wtedy o tym pojęcia. Z jednej strony to kochana dusza, z drugiej zaś istna diablica. 

— Co teraz? — mruknął w końcu, dochodząc do wniosku, że coraz dłuższa cisza przycina zasypiającego śledczego, któremu kleiły się znów oczy. Był zmęczony, do tego obolały. Każdy wdech był dla niego sporym wysiłkiem i na pewno nie przejdzie tak szybko jak w większości mniejszych ataków arytmii. 

— Z czym? — mruknął, unosząc jedną powiekę. 

— No z nią. Nie wierze, że sobie odpuści, gdy znów pojawiła się na horyzoncie. Kto jak kto, ale ty powinieneś coś o tym wiedzieć. Teraz będzie miała pretekst, aby się z tobą widywać. Owinie cię wokół palca jak bawełnianą nić, i ty dobrze o tym wiesz. Wciąż ją kochasz?

Min zacisnął mocno szczękę, bo doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Jeonowi także zalazła za skórę, ale on był zdecydowanie bardziej ofensywny niż śledczy. Walczył świadomie, podczas gdy on poddawał się już na starcie. Brakło mu na to sił zarówno psychicznie jak i fizycznie. 

— Oczywiście, że nie — prychnął, nie chcąc po sobie pokazać fałszerstwa. 

— Pierdolisz! — warknął, wstając ze szpitalnego stołka, aby przejść się po sali — Wystarczy, że skinie palcem, a będziesz klęczał u jej stóp jak pies. Zawsze taki byłeś. Słaby i żałosny.

— Zważaj na słowa — mruknął dudniąco. 

— Co mi zrobisz? Spójrz na siebie. Jak ty wyglądasz? Jedno spotkanie, a laska omal nie wpędziła cię do grobu. Twoje głupie, naiwne serce wciąż wierzy, że to prawdziwa miłość, choć doskonale wiesz, że pieprzyłem ją pod twoim nosem jak rasową dziwkę. Ona się nie zmieniła, uwierz mi. Znów złamie ci serce, a tego możesz nie przeżyć po raz drugi. 

— Słabe wsparcie, drogi bracie. 

— To żadne wsparcie, to czysta prawda. Masz teraz Jimina, jest ci z nim dobrze, jest coś między wami. Po cholerę to niszczyć? Zostań z nim, przy nim jesteś bezpieczny. Nie wierzę, że to mówię, ale jemu na tobie zależy. Dba o ciebie, troszczy się, gdy dzieje się źle. To dobry facet. 

Ciemnowłosy milczy dość długo. Wojskowy spaceruję od ściany do ściany wyraźnie zdenerwowany. Nikt tak na niego nie działa niż ta dwulicowa żmija. Może kiedyś ta kobieta wyzwalała w nim pokłady endorfin i wzrost testosteronu. Teraz jednak kojarzyła się tylko i wyłącznie z chętną dupą do ruchania. Nic poza to. Absolutnie nie warto dla niej poświęcać dotychczasowego życia, a już szczególnie dobrego związku. 

— Wobec siebie nie jesteś już tak rozsądny, co? — mruknął, dostrzegając prychnięcie młodszego — Ostatnio twoje stosunki z Taehyungiem zdecydowanie straciły magię i urok, prawda? O co się pokłóciliście? — dopytywał. 

A Life War - TaekookWhere stories live. Discover now