Jak oszukać serce? *26*

139 20 0
                                    

Dwudziesty czwarty lutego. 

Busan; Korea Południowa. 

★★★

Utrata chęci do życia była wyjątkowo dotkliwym schorzeniem, trapiącym jego duszę. Każda czynność zdawała się nie mieć sensu, jakby wykonywana była na marne. Nawet jeśli wiedział, że nie brnie przez to okrucieństwo sam, świadomość, że Park nie miał bladego pojęcia jak cholernie brutalną prawdę przed nim skrywał, dodawało mu mentalnego cierpienia. Ilekroć spoglądał w jego ciemne oczy, szukając w nich siły dla samego siebie, za moment trapiły go myśli, że w ułamku sekundy straci to, na co tak pieczołowicie pracował od tylu miesięcy. I nawet jeśli nie był pewny, jakimi uczuciami darzył go młodszy, był pewny, że z jego strony była to najczystsza, a za razem najprostsza miłość, jaką tylko znał. Naprawdę chciał, aby działało to w obie strony. 

— Słuchasz mnie w ogóle? — mruknął markotnie jasnowłosy, zajmując miejsce u boku partnera, dostrzegając, że od dłuższego czasu buja głową w chmurach. 

— Przepraszam, zamyśliłem się. O co pytałeś?

— Pytałem, czy wolałbyś mieć syna czy córkę? Co prawda nie możemy jeszcze ustalić płci naszego dziecka, ale wolałbym wiedzieć na co wolisz być nastawiony. To jak?

Boże, co za niedorzeczne pytanie. Każdy dzień zbliżał go do rychłej śmierci, a on pyta o coś tak trywialnego. W aktualnej sytuacji było mu wszystko jedno. Płeć nie miała żadnego znaczenia. Sam fakt, że byłby częścią nowego organizmu była ekscytująca. 

— Będę wdzięczny za każdą ewentualność, bez znaczenia czy będzie to syn, czy córka. Byleby urodziło się zdrowe, a ciąża wraz z samym porodem przebiegła bez komplikacji. To jest dla mnie najważniejsze. 

— Awww... Boże, Yoon będziesz najlepszym ojcem pod słońcem, wiesz. 

Taaa... jeśli oczywiście dożyję do tego dnia. 

— Bez przesady. Jestem facetem bez doświadczenia, nie licz na cuda — parska śmiechem szczerze rozbawiony, składając na nosie Parka przelotnego buziaka. Młodszy za każdym razem tak słodko go marszczy, niemalże jakby miał łaskotki. 

— Nie muszę na to liczyć, bo wiem, że właśnie tak będzie. Już nie mogę się doczekać, aż staniemy się prawdziwą rodziną. Tego jednego zazdroszczę Taehyungowi. 

Okrutna to świadomość wiedzieć, że za jakiś czas może cię zabraknąć wśród najbliższych. I nawet jeśli wiedział, że powinien powiedzieć Jiminowi prawdę o swoim stanie zdrowia, tak zwyczajnie nie potrafił. Chciał go od tego uchronić. Jak najdłuższej się da udawać, że wszystko jest okej. Może wcale nie będzie tak źle i uda mu się pokonać chorobę nikomu o tym nie mówiąc. Nie chciał go teraz martwić. Szczególnie teraz, gdy powinien unikać stresu. Wieść tego typu to ogromna baza nerwów na kilka najbliższych miesięcy. Jeśli miał wybór, czy zrzucić to brzemię na ciężarnego, był w stu procentach pewny, że nie chce tego robić. Tak długo jak będzie w stanie będzie udawał, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Był pewny, że sobie z tym poradzi. 

— Wybierasz się dziś do pracy? — pyta po dłuższym czasie milczenia, nie dostrzegając, aby brunet gdziekolwiek się wybierał. 

— Nie, mam dziś dzień wolny. Chcę go spędzić z tobą, w całości — wyznaję zgodnie z prawdą — Po południu będę musiał wyskoczyć na godzinkę, ale tak poza tym, jestem cały twój. 

Nie powiedział nikomu, że właśnie dziś wybiera się na umówioną wizytę do onkologa, który w asyście specjalisty zajmującym się chorobami płuc przedyskutuje z nim sprawę jego schorzenia. Obawiał się tego co finalnie ustalą, ale wciąż pocieszał się myślą, że czuję się na tyle dobrze, aby spekulować, że to dopiero początek całego piekła, jakie będzie musiał przemierzyć w najbliższym czasie. 

A Life War - TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz