Utrata kontroli *36*

146 18 1
                                    

Mijające godziny były cholernie przytłaczające. Nie wie ile godzin właściwie przespał. Miał bowiem wrażenie, że wybudzał się co kwadrans z poczuciem, że coś strasznego dzieje się wokoło. Gdy tylko unosił powieki, aby się co do tego upewnić, wszystko było w jak najlepszym porządku. Cisza i spokój. Sypialnia pogrążona w mroku. Nie miał pojęcia gdzie te noc spędziła panna Han, choć był dozgonnie wdzięczny, że dała mu kilka godzin trzeźwego przemyślenia. 

Gdy poalkoholowe przypadłości dały mu spokój, mógł w pełni przemyśleć i przeanalizować to co miało miejsce. Było mu tak potwornie wstyd. Z początku planował udawać, że zapadł w wieczny sen. Zdał sobie jednak sprawę, że nie jest u siebie i nie powinien udręczać kobiety swoją obecnością dłużej niż to konieczne. 

Nie wiedział która mogła być godzina, gdy zdecydował się wstać i ubrać. Nawet jeśli tego potrzebował, nie zdecydował się na prysznic. Uznał, że będzie to wysoce nieodpowiednie. Nie pamiętał jak wiele osobistych rzeczy prócz telefonu miał przy sobie tego wieczora. Nie mógł nigdzie znaleźć portfela ani kluczy od mieszkania. Jak bardzo chciał wierzyć, że ich nie zgubił. To dodatkowo sprowadziłoby na niego masę kłopotów. 

Tylko pospiesznie przejrzał niemalże rozładowane urządzenie. Prócz kilku nieodebranych połączeń od Taehyunga i bodajże trzech wiadomości z pracy nie ujrzał niczego więcej. Tak bardzo chciał wierzyć, że Park próbował się z nim skontaktować, aby zwyczajnie porozmawiać. Przez cały ten czas był niemalże pewny, że plany, które snuł w głowie mają wysokie prawdopodobieństwo spełnienia. Jak bardzo się mylił. Chciałby wyjaśnić Jiminowi swoje podejście, ustalić co teraz. Jak zmieni się ich relacja, pamiętając, że czasu nie mogą cofnąć i oboje czy tego chcą czy nie, będą mieli dziecko. Nie chciał zostawić tego od tak. To zbyt poważna sprawa, aby udawać, że nic nie miało miejsca. Jimin mógł go nie kochać, ale nie wyprze się stwierdzenia, że darzył go sympatią, czując się u jego boku dobrze. Może to za szybko? Może blondyn zwyczajnie spanikował? Nie widział go w tej roli?

Odsuwając podobne myśli opuścił sypialnie, wciąż nieco się kołysząc na boki. Nie był pewny czy powodem tego był alkohol czy zmęczenie i stres. 

Dostrzegając w kuchni panią sierżant słowa ponownie za grzęzły mu w gardle. Powinien coś powiedzieć i jakoś się pożegnać. Nie mógł ignorować jej do końca życia. Pracowali razem, byli partnerami. Prędzej czy później i tak na siebie trafią. 

— Dzień dobry, inspektorze. Jak się pan dziś czuję? — zapytała, wiedząc, że brunet nie wydusi z siebie ani słowa. Był zbyt zestresowany, aby od tak swobodnie zagadać jak robił to jeszcze do niedawna. 

— Lepiej, dziękuję za troskę — mruknął z chrypą, nie starając się jej pozbyć — Powinienem już iść. 

Te słowa skłoniły ją od oderwania się od wykonywanej czynności i skupieniu całej uwagi na swoim przełożonym. 

— Może pana odwiozę? — zaproponowała, choć nie to miała powiedzieć. 

— To nie będzie konieczne, wrócę taksówką — zaznaczył wyraźnie, nie chcąc się z nią o to kłócić — Zanim jednak wyjdę, chciałbym... — trudno było mu poskładać myśli w jedno sensowne zdanie. Co tak właściwie powinien teraz powiedzieć? Jak się z tego wytłumaczyć? — Nie za bardzo wiem jak powinienem się z tego tłumaczyć. Nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłem, jak to mogło się stać. To tak bardzo do mnie nie pasuję. Może gdyby nie fakt, że pracujemy razem, potrafiłbym nieco lepiej opanować wyrzuty sumienia i zwyczajny wstyd. Tutaj jednak... cóż, po prostu brak mi słów. 

Szatynka nic nie mówiła, nie chciała mu przerywać, kiedy była pewna, że wkładał w każde słowo ogromne ilości samozaparcia i odwagi. Nie każdy facet byłby w stanie po czymś takim stanąć przed nami i prosto w oczy wyjaśnić powód swoich działań. Śledczy choć się starał. 

A Life War - TaekookWhere stories live. Discover now