Bałagan * 38*

171 17 3
                                    

Dwudziesty dziewiąty marca. 

Busan; Korea Południowa. 

★★★

Yoongi zdawał się być ostatnimi dniami mizerniejszy niż zazwyczaj. Trzydziestoczterolatek nie potrzebował wielogodzinnej obserwacji, aby dojść do takiego wniosku. Mężczyzna zdawał się być pogrążony w smutku i niemocy. Nawet jeśli starał się uśmiechać, aby nie niepokoić czy to jego, czy własnych rodziców, nie był to szczery grymas. Taehyungowi było go cholernie żal. Marniał z dnia na dzień. Stawał się jeszcze bardziej zamknięty na otoczenie i bliskich niż wcześniej. Jego spojrzenie nie posiadało już tego hipnotyzującego blasku, nie skrzyło milionem gwiazd, gdy czymś się ekscytował czy opowiadał o czymś, co było jego pasją. Cała rodzina bardzo się o niego martwiła. Śledczy zaś upodobał sobie spędzanie czasu z Joohą. Uwielbiał nosić w ramionach swojego bratanka, uwielbiał zasypiać z nim na piersi. Każda chwila spędzona z malcem sprawiała wrażenie, jakby troski dręczące jego duszę, choć na ten czas odstępowały w kąt. Dlatego właśnie Tae nie starał się ograniczać mu kontaktu z niemowlakiem. Był pewny, że pod czujnym okiem Mina nic złego mu nie grozi, że ten pomimo braku doświadczenia zajmie się nim najlepiej jak tylko potrafi, jego bezpieczeństwo plasując zawsze na pierwszym miejscu. Jeśli już czegoś nie wiedział, otwarcie pytał. To właśnie wtedy można było ujrzeć jego dawne ja, przemykające gdzieś pomiędzy jednym a drugim ciepłym uśmiechem. Wszyscy tak bardzo za nim tęsknili. 

Siedząc na szpitalnym korytarzu nie mógł oderwać od niego wzroku. Machający żwawo rączkami maluszek stanowił aktualnie centrum jego świata. Nic co działo się dookoła nie było w stanie go rozproszyć, nawet dzwoniący głośno telefon. 

— Nie odbierzesz, może to coś ważnego — zasugerował wdowiec, siadając tuż obok niego. 

Starszy pokręcił głową na boki, mając to wyjątkowo gdzieś. Taehyung miał jednak dla niego pewną nowinę, która może poprawić mu humor. 

— Wczoraj dzwonił do mnie Jimin — zaczął, zerkając kątem oka na starszego czy te słowa jakkolwiek na niego wpłyną. On jednak nie ośmielił się nijak tego po sobie pokazać, niemalże jakby wszystko było mu obojętne — Zapytałem kiedy do nas wróci. Z początku nie chciał mi tego zdradzić, ale kiedy wyjaśniłem, że wszyscy bardzo za nim tęsknimy stwierdził, że potrzebuję jeszcze kilku dni, aby załatwić jakąś sprawę, a zaraz po tym wraca do Busan — wyjaśnił, dostrzegając na wargach śledczego subtelny uśmiech — Nie wspominałem o tym, że wiem o twoich oświadczynach. 

Ciemnowłosy westchnął ciężko, pierwszy raz od dłuższego czasu posyłając mu matowe spojrzenie. 

— Doceniam twoje starania, Tae. Masz złote serce, wiesz o tym? — zapytał z taką lekkością, jakby te słowa miały nic dla nich nie znaczyć. Jakby pomimo swego donośnego brzmienia, były ledwie szeptem niesionym przez świszczącą zawieruchę. 

— To samo mogę powiedzieć o tobie. Tak wiele razy mi pomogłeś, byłeś dla mnie wsparciem.

— Nie — wymrukuję twardo, jakby w pełnej stanowczości był przeciwny temu stwierdzeniu — Ja od lat nie mam serce. To tylko marne skrawki nie zniszczone jeszcze przez moją chorobę. To tylko przypadkowy splot mięśni, który trzyma ciało przy życiu. Nic poza to. 

Szatyn nie mógł tego słuchać. 

— Nie mów tak, oboje wiemy, że jest inaczej. 

A Life War - TaekookWhere stories live. Discover now