Rozdział XLIII

37 4 28
                                    

Zauważyłam, że dość uważnie przyglądał mi się dorodny kruk.

Ptak przekręcał główkę i raz przyglądał mi się lewym okiem, a raz prawym.

Wzruszyłam ramionami i jeszcze raz spojrzałam za siebie. Tym razem tak jakby z nikąd pojawiło się tam dwóch mężczyzn.. byli oddaleni ode mnie o jakieś kilka metrów, ale tak czy inaczej byli na tyle blisko, że ich rozpoznałam..

Norrington i jego ojciec, kroczyli równym tempem, co jakiś czas wymieniając między sobą pojedyńcze słowa..

Trochę zdziwił mnie ten widok.. byłam święcie przekonana, że Lawrence opuścił to miejsce odrazu po awansie swojego syna.

Jeszcze bardziej dziwiło mnie to, że byli razem na cmentarzu.. nie przypominałam sobie, żeby mój ojciec kiedykolwiek wspominał mi o kimś z ich rodziny.. a znał naprawdę każde nazwisko, jakie było na tych płytach..

Nie był to nowy cmentarz.. było to stare cmentarzysko, nad którym właśnie  zaczynała wisieć mgła.. wątpiłam, że leżał tu ktokolwiek, kto niedawno umarł..

Spojrzałam na nich raz jeszcze i wyszłam poza bramę..

Gdybym została tak jeszcze przez chwilę, mogliby pomyśleć, że ich śledzę..

ו×_____________________________ו×

Nie miałam siły, żeby w ogóle podnieść się z łóżka.. nienawidziłam lekarzy, ale.. ale tym razem musiałam zacisnąć żeby i udawać, że nie robi to na mnie żadnego wrażenia.. jeżeli to tak zostawię, to może być ze mną tylko gorzej..

To, że gorączka nie zeszła przez ostanie godziny mie było dobrym znakiem.. oznaczało to tylko, że mój organizm nie dawał już sobie rady..

Miałam szczęście, że znałam jednego z lekarzy.. gdyby nie to, zapewne musiałabym czekać do rana i łudzić się, że ktoś łaskawie do mnie przyjdzie..

ו×_____________________________ו×

— Co najmniej dwa dni w domu, panno Mozore. — powiedział, przyglądając mi się z politowaniem.

— Doktorze.. ja muszę.. — nie skończyłam, bo mi przerwał.

— Praca poczeka. Gdybym cię nie znał, zapewne pozwoliłabym ci tam iść, ale cię znam i wiem co będziesz robić. — zaśmiał się.

Ostatkami sił, przewróciłam oczami.

— Przełożeni nie mają tu nic do powiedzenia. Nie mogą przecież oczekiwać od ledwo żywego człowieka, że będzie pracował za trzech. — westchnął. — Żadnego wychodzenia z domu przez dwa dni. Co najmniej dwa!

Kiedy tylko wyszedł, moje oczy zamknęły się same.. byłam kompletnie zmęczona, a to że akurat był wieczór, tylko i wyłącznie sprzyjało temu, aby odpłynąć..

ו×_____________________________ו×

— Gdzie jest Mozore? — spytałem nieco pretensjonalnie, podchodząc do Tilley'a.

— Ma okropną gorączkę. Nie ma siły ustać na nogach. — odparł, patrząc na mnie z lekkim brakiem pewności.

Nie odpowiedziałem. On także działał mi na nerwy, ale trochę mniej niż Mozore.

Wiedziałem, że to się tak skończy! Ona zawsze jest mądrzejsza od wszystkich!

— James? — usłyszałem za sobą głos Grovesa.

Odwróciłem się do niego z niezbyt zadowolonym wyrazem twarzy.

— Gdzie jest..

— Księżniczka się rozchorowała! Jak zwykle! — krzyknąłem, przerywając mu.

Commodore - Best or DeadWhere stories live. Discover now