Rozdział VI

75 6 28
                                    


Z samego rana miałam stawić się u władcy fal, pana mórz, ryb i reszty hołoty tam żyjącej, eminencji Jonathana Smitha.

Od naszej ostatniej - nie powiem - przemiłej rozmowy, minęły ponad dwa tygodnie, więc byłam bardzo ciekawa co tym razem zrobiłam źle.

ו×________________________________ונ      

Weszłam zadowolona do pomieszczenia i zrobiłam szybkie rozeznanie. Oprócz admirała, był tam też komodor, co mnie trochę zdziwiło.

— Dłużej się nie dało? — mruknął Norrington i wstał z krzesła.

— Teoretycznie mogłam nie przychodzić, więc i tak jakoś długo nie zwlekałam. — odparłam i uśmiechnęłam się do niego sztucznie.

— Chcecie sobie jeszcze o czymś pogawędzić? — spytał Smith i spojrzał na nas pretensjonalne.

— Nie będziemy zabierać panu tego cennego czasu, admirale. — odpowiedziałam odrazu.

Smith pokręcił tylko głową i postanowił nie reagować na to co mówiłam. Trochę szkoda, bo nawet polubiłam te jego teksty.

— Komodor Norrington już o wszystkim wie, więc wszystko pani przekaże, a ja powiem tylko o tym  najważniejszym. — zaczął.

Już widzę jak Norrington mi coś przekazuje..

— Jak już niektórzy wiedzą, na naszych wodach pojawił się dosyć podejrzany okręt. Nie byle jaki, bo o czarnych żaglach. Skoro pan Sparrow znowu próbuje się nam naprzykrzać, to trochę mu przeszkodzicie. Prawodobnie kieruje się gdzieś w te okolice, ale napewno nie będzie wpływał do Port Royal. Zważając na to, wypłyniecie po to, aby napotkać go gdzieś po drodze.

Wszystko co powiedział Smith brzmiało dla mnie bardzo absurdalnie. No świetnie, że Sparrow sobie tu gdzieś pływał, ale czy oni naprawdę myśleli, że jest aż tak głupi i będzie pchał się na wody, na których cały czas może napotkać marynarkę? Poza tym, jakie „wypłyniecie”?

— Przepraszam, bo nie do końca rozumiem. Kto wypłynie?

— Pani i pan Norrington, komodorze. — odparł.

Podejrzewam, że moja mina mówiła sama za siebie, ale Norrington miał wtedy nie lepszą. Czyli komodor nie wiedział jednak o wszystkim? Cóż za pocieszająca wiadomość.

— Na jednym okręcie?

Admirał przytaknął.

Ale.. po co? Po jaką cholerę wysyłać na morze dwóch komodorów na jednym okręcie, tylko po to, żeby złapać jednego pirata. Oczywiście złapać w marzeniach szanownego admirała.

— Jestem zdania, że jeden okręt nie jest miejscem dla dwóch komodorów, admirale. Poza tym, arcyksiążę karaibskich wód, zapewne świetnie poradzi sobie bez mojej osoby. Ja bez niego również. — powiedziałam.

Norrington posłał mi zażenowane spojrzenie. Nie wiem o co mu chodziło. Mnie tam się to określenie nawet spodobało.

— Jestem tego samego zdania, co komodor Mozore. — powiedział po chwili, James.

Czy ja dobrze usłyszałam? Komodor się ze mną zgadzał? Brzmiało to tak nierealnie, że można byłoby wziąć to za znak, że jest to jakiś sen, ale niestety sen to nie był.

ו×________________________________ונ       

Wraz z Norringtonem dzielnie walczyliśmy, aby wypłynęło tylko jedno z nas. Łatwo się domyślić, że nasze starania nic nie dały.

Commodore - Best or DeadWhere stories live. Discover now