Rozdział XXVIII

56 5 20
                                    

Rutyna zaczynała mnie dobijać.. Od dobrego tygodnia czekałam, aż w końcu się coś stanie. Czekałam, aż będę mogła poczuć choć trochę adrenaliny..

Czy nadchodzący sztorm, jest do tego odpowiednią okazją? Nawet jedną z najlepszych. 

Czarne chmury zawisły na całym nieboskłonie.. morze przestało być spokojne. Żagle wypełniały się wiatrem po same końce..

Miałam ochotę rozwinąć je jak najbardziej się dało i pozwolić, żeby Interceptor popłynął znacznie szybciej. Uwielbiałam prędkość, ale w tym przypadku, w najlepszym wypadku zatrzymałyby nas skały, bo za żadne skarby nie zwinęlibyśmy ich z powrotem.

Poza tym, teraz także trzeba było je zwinąć..

Co prawda zabrało się do tego wielu moich załogantów, ale czy ja mogłam tam nie wejść? Musiałabym chyba być chora.

Zaczęłam wspinać się na grotmaszt. Nigdy nie bałam się wysokości, ale tym razem było trochę inaczej.. wiatr rzucał okrętem na wszystkie strony..

Była na samej górze.. wystraszyło związać liny i znowu będę mogła twardo stąpać bo deskach pokładowych..

Stanęłam trochę stabilnej i całkowicie się puściłam.. chcąc czy nie, musiałam mieć obie dłonie do pracy.

Wszystko szło tak jak powinno.. do momentu, w którym jedna z fal nie uderzyła w nas tak mocno, że prawie spadłam... prawie, bo udało mi się złapać żagla. Wspięłam się bo zawiniętym materiale, żeby nie wisieć na samej krawędzi..

Byłam w cholernie trudnej sytuacji.

Mokry materiał wyślizgiwał mi się spod dłoni i nie ważne jak kurczowo się go trzymałam, to nadal zsuwalam się coraz bardziej.

Spojrzałam w dół.. jeżeli puściłbym się.. to roztrzaskałabym się o pokład.. nie brzmiało to zbyt zachęcająco.

Kolejna fala uderzyła w okręt.

— Komodorze! — usłyszałam wołanie z góry.

Odrazu poderwałam wzrok i ku mojemu zdziwieniu nie zobaczyłam nad sobą nikogo z mojej załogi. 

Na moim poprzednim miejscu był właśnie Bartolomeo, wyciągający do mnie rękę.

Co on tu do cholery robił?!

Nie wiele myśląc, złapałam jego dłoń i podciągnęłam się na niej w górę..

Siedziałam obok niego.

Moje mięśnie trzęsły się jak nigdy.. zmęczenie połączone z ogromnymi emocjami dawały swoje skutki.

Interceptor wybił się po raz kolejny. Prawie się zsunęłam, ale powstrzymał mnie właśnie Bartolomeo, który przycisnął mnie do siebie.

— Uważaj trochę.. — powiedział, próbując się zaśmiać.

Spojrzałam na niego zmieszana, co odrazu zauważył i przestał się odzywać.

ו×_____________________________ו×

Kiedy znaleźliśmy się już na dole, przy sterze nie było nikogo.

Zdziwiło mnie to, bo byłam pewna, że za sterem cały czas stał Norrington..

Myślałam tak przez to, że przecież gdyby nie miał zajęcia, to napewno dałby mi kazanie, kiedy zwisałam z żagla.

Nie zastanawiając się nad tym bardziej, wbiegłam po schodach i chwyciłam, obracające się właśnie, koło sterowe.

Prawie w tej samej chwili podbiegł do nie Norrington.

Commodore - Best or DeadTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang