Rozdział XXXI

57 7 26
                                    

Edward patrzył na mnie z niedowierzaniem.

— Interesy z tobą, to czysta przyjemność. — powiedział tak, jakby mnie chwalił.

Spojrzałam na niego z obojętna miną. Dla mnie nie było w tym żadnej przyjemności.

— Skoro chcesz już ze mną współpracować, mogę obiecać ci, że już cię nigdzie nie zamknę. Obecnie będziesz mieszkać w jednym z moich pokoi. — powiedział uradowany.

— Jestem wolna? — zapytałam nieco zdezorientowana.

Tickell przytknął mi bez słów..

Połowa planu była już za mną.. teraz tylko wykorzystać to, że jest zdziwiony moja postawą i przekonać go do załadowania amunicji przede wszystkim na Interceptora i perłę..

— Chcesz zaatakować Port Royal, prawda? — zapytałam.

— Mówię ci o tym od kilku dni.. oczywiście, że tak!

— Pamiętaj, że marynarka także jest uzbrojona.. i nie odpuszczą ci tak łatwo.. — ostrzegłam go.

— Bez powodu nie załadowałem amunicji na wszystkie okręty..— odprał.

Prawie nie powstrzymałam się przed uśmiechem. Szło dobrze. Bardzo dobrze. Tak, jak miało iść.

ו×_____________________________ו×

Jack miał zamyśloną minę..

Nie był całkowicie przekonany, co do mojego planu..

— Przecież jeżeli oni się domyślą, to odrazu cię zabiją.. — westchnął, patrząc mi prosto w oczy.

— Nie obchodzi mnie to, Jack. — odparłam, chwytając pirata za ramiona. — Najważniejsze, żebyście wy wyszli z tego cało.. wy liczycie się dla mnie najbardziej..

— Mag.. czy ty nie wiesz, że to działa w dwie strony? Ty także się dla nas liczysz. — powiedział.

Uśmiechnęłam się do niego.

— A wiesz jaka różnica jest pomiędzy mną, a wami? — zapytałam. Uśmiech odrazu opuścił moją twarz. — Wy nie narażaliście mojego życia.. ja wasze tak.

ו×_____________________________ו×

Stałam na środku pomieszczenia i bawiłam się nerwowo palcami.

Czekałam, aż strażnik przyprowadzi Jamesa..

Czułam się bardzo dziwnie z tym, że jeszcze kilka dni temu ten sam strażnik rzucał mną, jak szmatą na podłogę, a teraz wykonywał moje rozkazy..

Nie mogłam iść po niego sama, ale to może lepiej?

Nie wiedziałam jak zareaguje, a nie chciałam tłumaczyć się z tego przez całą drogę.

Wiedziałam, że napewno się nie zgodzi.. albo chociaż będzie bardzo protestował..

Usłyszałam otwieranie drzwi.

— Rozkuj go. — rozkazałam, nadal stojąc do nich tyłem.

Gdy tylko usłyszałam dźwięk otwierania kajdan, odwróciłam się w ich stronę i poprosiłam, żeby strażnik zostawił nas samych..

O dziwo tak zrobił, więc teraz zostało tylko powiedzieć wszystko tak, jak leciało..

Spojrzałam na Jamesa.

Stal przede mną i patrzył prosto na mnie, ale torchę tak, jakby mnie nie było.. tak, jakby widział tylko to co było za mną..

Był zły.. rozczarowany mną i wszystkim co tylko zrobiłam..

Commodore - Best or DeadWhere stories live. Discover now