Rozdział XV

53 6 14
                                    


Przez ostatnie noce miałem dziwne przeczucie, że musiało stać się coś złego.

Niewyspany i zmęczony tym ciągłym zmartwieniem, zszedłem do salonu, trzymając w rękach kilka różnych dokumentów.

Rozsiadłem się w fotelu i wziąłem porządny łyk kawy z filiżanki, którą przyniosła służąca.

Denerwowało mnie to, że sam aż tak bardzo interesowałem się życiem Mozore. Powiedzmy, bo wątpiłem, że ktokolwiek mógłby nazwać to intersowaniem się..

Jej obecność we wszystkich moich myślach zaczynała mnie coraz bardziej przytłaczać.

Nie chciałem o niej myśleć, ale i tak chcąc czy też nie, wszystko kojarzyło mi się z nią. Ciągle z nią!

Jej nagłe zniknięcie, już całkowicie pogorszyło sprawę, bo mówił o niej każdy.

— Nadal nie ma po niej śladu? — zapytała, Violette.

Odetchnąłem głęboko, starając się odpowiedzieć spokojnie.

— Nie, nie ma. — odrzekłem powoli.

— Mam tylko nadzieję, że nie zrobiła nic głupiego.  Taka młoda dziewczyna...

Od jakiegoś czasu, nawet i moja mama nie dawała mi spokoju. Bo przecież nie ma lepszych tematów, niż Mozore, która po powrocie będzie udawać zdziwioną całym zainteresowaniem, które stworzyło się wokół jej osoby.

Krew się we mnie gotowała, gdy tylko wyobrażałem sobie, jak znowu będzie rżnąć głupa.

Zacisnąłem szczękę, chcąc dać upust napływającej nienawiści, ale po chwili zdałem sobie sprawę, że wcale nie napłynęła.

To nie była nienawiść. To była porostu bezsilność. Im dłużej patrzyłem na jej wybryki, tym bardziej miałem ochotę przywiązać ją do krzesła i tak zostawić. Nie dlatego, że chciałem pokazać, że to ja tu coś znaczę, a dlatego, że chciałem, żeby przestała sobie szkodzić.

— To, czy zrobiła coś głupiego, czy nie, okaże się jak wróci. O ile wróci. — powiedziałem szorstko.

— James.. odkąd tylko zniknęła, chodzisz cały zdenerwowany. Wiem też, że nie śpisz. Czy ona miała jakiś problem, o którym wiesz? — zapytała, wlepiając we mnie czułe, piwne oczy.

Przez chwilę zastanawiałem się co odpowiedzieć.

Z początku, chciałem odpowiedzieć, to co było prawdą i zakończyć rozmowę, ale poczułem, że muszę się w końcu komuś zwierzyć.

— Nie miała. Chyba.. tak naprawdę nie wiem nic i to boli mnie najbardziej. Nikt nic nie wie, bo nikt nie próbował pokazać jej, że ma w nas wsparcie. Ja sam oczywiście spieprzyłem sprawę na samym początku i nie zdążyłem już tego naprawić. — odpowiedziałem.

Kobieta wpatrywała się we mnie, powodując, że czułem się coraz gorzej.

— I jeszcze wtedy, kiedy przyszła powiedzieć mi o swoich podejrzeniach, musiałem jej dogryźć i powiedzieć, że to nie jest stanowisko dla niej..

Po chwili ciszy, złapała dłonią za moje lewe przedramię, powodując że podniosłem wzrok.

— Nie obwiniaj się..  Ona ma trudny charakter i wcale nie dziwię się, że zdarza ci się powiedzieć kilka słów za dużo. — zaczęła, patrząc na mnie z troską. — Nie zginęła przez ciebie. Bądźmy dobrej myśli. Wróci. Prędzej czy później, ale wróci..

— Ja.. nie wiem już co myśleć. Jej ojciec jest zdruzgotany tym wszystkim. W ten sam dzień, w który zginęła, podobno znalazł jej broń, złożoną pod drzwiami, tak jakby nie była jej już potrzebna. — westchnąłem.

Commodore - Best or DeadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz