Żadne z nich nie odezwało się, kiedy Lena skierowała się do wyjścia. Już po chwili oboje usłyszeli zamykanie się drzwi i przenieśli się do salonu, by porozmawiać. Lando czuł jednak, że to nie będzie za miła rozmowa.

Lavena w tym samym czasie zeszła na dół i usiadła krawężniku nieopodal, wyciągając z kieszeni swój telefon. Posprawdzała swoje media społecznościowe i westchnęła ciężko, tak naprawdę nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Owszem, zostawiła Lando i Luisinhę samych, ale nie wiedziała, jak długo miała potrwać ta ich cała rozmowa. Jej rozmyślania zostały jednak przerwane przez pewnego chłopaka, który dosiadł się do niej nagle.

- Witam piękną panią. - przywitał się z uśmiechem, szczęśliwy, że na nią wpadał. Jej widok zawsze go cieszył.

- Jaką piękną? - spytała, wzdychając cicho. Nigdy nie uważała się za jakąś piękność, choć do brzydkich też nie należała. - Cześć, Charles. Co ty tu robisz w ogóle?

- O to samo mógłbym spytać ja. - odparł od razu, nie powstrzymując się przed szerokim uśmiechem. Zmarszczył jednak brwi, bo wbrew pozorom dziwił go fakt, że tam siedziała, skoro mogła wejść do mieszkania. - Pokłóciłaś się z Lando, czy jak? Zapomniałaś kluczy?

- Nie, nie, wszystko jest w porządku. Tylko po prostu spotkałam Luisinhę, która chciała porozmawiać z Lando, a ja nie chciałam im przeszkadzać, dlatego tu siedzę. I ponawiam pytanie. Co tu robisz?

- Przechodziłem obok, nie sądziłem, że cię spotkam. Choć nie mam co narzekać.

Charles nachylił się nagle w jej stronę, co od razu wykorzystała, cmokając go szybko w usta. Zaraz się odsunęła, śmiejąc się z jego oburzonej miny. On tylko zmrużył powieki, po czym sam się zaśmiał. Naprawdę lubił się z nią tak droczyć, a od kiedy zaczęli się spotykać i od kiedy pocałowali się po raz pierwszy, cholernie brakowało mu tamtych niewinnych momentów, sprzeczek, kiedy nie było jej w pobliżu. Czasami żałował, że nie zaczął spotykać się z nią o wiele szybciej.

Oboje usłyszeli nagle zatrzaskiwanie się drzwi i odruchowo spojrzeli w tamtym kierunku, dostrzegając wychodzącą z budynku dziewczynę, którą dobrze znali. Jej widok jednak trochę ich zmartwił, bo miała zaczerwienione oczy i wyraźnie płakała, bo co chwilę się ocierała. Żadne z nich nie zdążyło zareagować, gdy Luisinha skierowała się w tylko sobie znaną stronę, nie zwracając na nich zbytniej uwagi.

- Co tu się właśnie wydarzyło? - spytała zdezorientowana Lavena, próbując zrozumieć, co się właśnie zdarzyło. Zdawała sobie sprawę, że to mogło się tak skończyć, ale mimo wszystko...

- Nie wiem, ale sprawdź może, co z Lando.

- Dzięki, Charles. - powiedziała od razu, przytulając go szybko na pożegnanie. - Widzimy się niedługo.

Charles pomachał jej tylko, nie zamierzając jej wtedy zatrzymywać. Jasno mówiła mu, że tamten dzień miała w planach spędzić z Lando i nie miał jej tego za złe, szczególnie po tym całym incydencie sprzed chwili. Nawet nie chciał wiedzieć, jak chłopak mógł się wtedy czuć po rozmowie z byłą dziewczyną.

Lavena prędko wdrapała się na odpowiednie piętro i od razu weszła do mieszkania, spokojnie podążając w jego głąb. Znalezienie Lando nie było wcale trudnym zadaniem, bo chłopak leżał w swoim pokoju, odwrócony do niej plecami, co znacznie ją zmartwiło. Jej serce łamało się w pół tym bardziej, że słyszała jego ciche płakanie i pociąganie nosem.

- Lando? - spytała cicho, wchodząc ostrożnie w głąb jego pokoju. Bała się postawić jakiś gwałtowniejszy ruch, choć sama nie wiedziała dlaczego. - Co się dzieje, słońce?

Nie zostawiaj mnie, kochanieWhere stories live. Discover now