- To jeden z kierowców? - spytał Lando, jak gdyby nigdy nic. Lavena spojrzała na niego zła, uderzając go w tył głowy, na co jęknął głośno, odwracając się w jej stronę z pewnego rodzaju bólem. - Auu! Za co?
- Russell? George Russell? Mówi ci to coś?
- Oh. - westchnął, dopiero wtedy ogarniając całą sytuację. Pluł sobie w brodę, że wcześniej tego nie ogarnął i wyszedł na skończonego idiotę..
- To może ja cię zaprowadzę, co? I tak szliśmy do siebie, więc mogę cię odprowadzić kawałek. - zaproponowała Lavena, wskazując im obu, żeby szli. Prędko wyciągnęła z kieszeni swoją plakietkę, po czym spojrzała z uśmiechem na dawną koleżankę.
- Czujesz się tu jak ryba w wodzie, prawda? - zagadnęła Dysis, widząc, jak świetnie dziewczyna wszystko ogarniała. Po części jej nawet tego zazdrościła, bo potrafiła sobie uporządkować życie, jak tylko chciała.
- Wiesz, pracuję z tymi wszystkimi ludźmi już dłuższy czas. Znam też sporo osób i mam pewne przywileje...
- Pracujesz tu? - spytała zdziwiona, nie spodziewając się, że dziewczyna pracowała w takim miejscu. Po Lando mogła się tego spodziewać, ale zdecydowanie nie po niej. - Oh, ja nie mam żadnej przepustki. Przyjechałam tu prosto z lotniska i jakoś tak... - zaczęła nagle, widząc przed sobą stoiska, podobne do tych z lotniska, przez które nie była w stanie wtedy przejść.
- Ona jest z nami, może wejść? Będę jej pilnować. I na pewno znajdę jej jakąś przepustkę.
Mężczyzna pokiwał głową, pozwalając Dysis przejść dalej, na co odetchnęła z ulgą, dziękując Lavenie, że się za nią wstawiła. Spojrzała na nią, z daleka zauważając tamtą pewność siebie i spokój, jaki od niej emanował. W duchu stwierdziła, że dziewczyna wydoroślała jeszcze bardziej, ale nie zmieniło się jakoś szczególnie z charakteru.
- Wracając do twojego pytania. Tak, pracuję. Jestem mechanikiem dla McLarena obecnie. Poszłam po tacie, co pewnie wiesz. - wyjaśniła Lavena po chwili, wzruszając ramionami. Pamiętała przecież, że chwaliła się kiedyś dzieciakom z przedszkola, że pomagała tacie w warsztacie.
- W życiu bym nie powiedziała, że zostaniesz mechanikiem. Nie żebym w ciebie wątpiła, czy coś, ale nie wiem... Nigdy nie potrafiłam wyobrazić sobie ciebie brudną od smaru, majstrującą przy samochodach, czy innych takich.
- Pozory często mylą. - zaśmiała się Lena, przystając na chwilę. Zerknęła za siebie, później na Lando, aż zatrzymała swój wzrok na Dysis. - A my dotarliśmy do nas. Mercedes jest kawałek dalej, odprowadzę cię.
- Powinnam już chyba trafić, dziękuję. Będę musiała się wam odstawić za tą pomoc.
- To tak po starej znajomości. - odparł Lando, obejmując Lavenę ramieniem i machając lekceważąco ręką. Nie chciał, by dziewczyna w jakikolwiek sposób się im odwdzięczała, szczególnie że nie zrobili szczególnie dużo.
- Dzięki, Lando. - powiedziała Dysis z wyraźną wdzięcznością, na co oboje się uśmiechnęli. Ona sama złapała za pasek od swojej torebki, przyglądając się im po raz kolejny. - Miło było spotkać. Będę się już zwijać i mam nadzieję, że jeszcze się dzisiaj zobaczymy albo w najbliższym czasie.
- Jeśli masz zamiar tu zostać na trochę dłużej, to na pewno gdzieś po drodze na siebie wpadniemy.
Po krótkim pożegnaniu z Dysis, dwójka przyjaciół skierowała się do boxu McLarena, chcąc się przygotować do swojej pracy.
~*~
- Co robisz? - zagadnął Lando, podchodząc do Laveny bliżej. Zajrzał jej przez ramię, ale prędko się cofnął, gdy ona odwróciła się w jego stronę.
YOU ARE READING
Nie zostawiaj mnie, kochanie
FanfictionLavena i Lando od samego początku byli tylko przyjaciółmi. Ale i to się zawsze zmienia, prawda?
rozdział 61
Start from the beginning