Pierwsza konfrontacja *22*

Start from the beginning
                                    

Szybkie mruknięcie potwierdza to pytanie. 

— Nie był zadowolony — odpowiada szybko. 

— Nie wiedziałem, że masz syna. Soon nic nie wspominał. 

— Robi ci to jakąś różnice? — pyta nad wyraz chamsko, czego nie potrafi teraz powtrzymać. Nawet jeśli choć chwilowo zakopał topór wojenny z porucznikiem, nie oznacza, że go lubi i zacznie szanować. 

— Sporą — wyznaję — Ja nie mam nikogo. Nic tutaj nie stracę, jeśli coś pójdzie nie tak. Co z tobą w takiej sytuacji? 

Wybrał najtrudniejszy możliwy temat. Albo zrobił to celowo, albo naprawdę go to dręczyło. 

— Nic, a co ma być. Życie będzie toczyć się dalej, ze mną, lub beze mnie. Nie jestem aż tak znaczącą częścią wszechświata, aby nagle ziemia przestała się obracać, czy zmieniła położenie. 

Śmiech, którym komentuję swoją własną wypowiedź zdaję się nie bawić starszego z mężczyzną. Przypatruję mu się bliżej, choć nie dostrzega, aby żartował. Naprawdę śmierć nic dla niego nie znaczy, szczególnie teraz, gdy dorobił się rodziny? Szalony facet. 

— A co z nim? Zostawisz go od tak? Żadnej głębszej refleksji?

— Coś ci powiem — mruczy, zatrzymując się na chwilę. Rozgląda się dookoła, chcąc mieć pewność, że znajdują się w bezpiecznej pozycji, po czym kontynuuje — W niektórych sytuacjach nie dostajemy prawa wyboru. To los wybiera za nas. Albo szczęście, głupi zbieg okoliczności. Chwila nieuwagi może okazać się dla nas zgubna w każdej sekundzie dnia, szczególnie tutaj. Nawet jeśli będę bardzo wierzył, że wyjdę z tego cało, nie da mi to żadnej gwarancji, że rzeczywiście tak będzie. To nic co możesz sobie z wyprzedzeniem zaplanować. Czasem jedna zbłąkana kula kończy wszystko i nic nie możesz na to poradzić. Widziałem to nie raz. 

Cisza. Jedyny komentarz jaki otrzymuję od rozmówcy. Nie czekając na jego reakcję, znów rozpoczynają marsz. Słowa ciemnowłosego długo siedzą porucznikowi w głowie. Tak błahe słowa niosą ze sobą ogromną prawdę, ale i ogromną bezradność. W niektórych sytuacjach życie nawet jeśli pozostaje w naszych rękach, nie jest pod nasze rozkazy. 

Powinien dawno o tym wiedzieć, szczególnie jako wojskowy. 

★★★

Wąwóz okazuję się zaskakująco spokojny. Żadnych oznak, że doszło tutaj do masakry. Żadnych ciał, krwi, niczego. Ani łuski od pocisku. Zaskakujące. 

— Nic tutaj nie ma — wyznaję jeden z żołnierzy — Gdzie mogli pójść? To miejsce nie ma nic wspólnego z wyznaczoną trasą jaką mieli się kierować. 

— Coś ich tutaj przywiodło, tylko co? — pytał sam siebie, uważnie skanując horyzont. 

Nie było tutaj niczego co powinno zwrócić ich uwagę. Absolutne zero. Czemu więc dobrze wyszkolony zespół meldował się tutaj po raz ostatni? Plany były przecież zupełnie inne. 

— Dajcie mapę — prosi strapiony, starając się myśleć jak niegdyś kamraci broni. Pospiesznie omiata najbliższe tereny, które może podsuną mu jakikolwiek plan. Tutaj kończyła się zaplanowana część wyjazdu. Teraz musieli działać według wskazówek Jeona — Nie ma tu nic, do czego mogliby dążyć. Żadnych budynków, patroli, strategicznych punktów. Gdzie tak w ogóle szli, jeśli oczywiście żyli?

A Life War - TaekookWhere stories live. Discover now