Rozdział 26

4.7K 249 7
                                    


Powietrze nagle zrobiło się obrzydliwie gęste. Czułam wyzywające spojrzenie szefa, które skakało po nas wszystkich, jakby w niektórych szukał poparcia, a innym chciał rzucić się do gardła.
Sytuacji nie poprawiał fakt, że w progu pojawiła się Mary z wyraźnym zaskoczeniem wymalowanym na bladej twarzy. Obserwowała widowisko z oszołomieniem.
Hammer nawet na nią nie spojrzał, a wbił wzrok w korytarz, ciągnący się za kobietą. Kobieta odchrząknęła, czytając mu w myślach i odezwała się spokojnie:
– Liam zasnął w moim łóżku. – powiedziała, chcąc zapewne przekazać tę informacje Ashley, ale słowa były wyraźnie kierowane do mężczyzny.
Pokiwał głową i znów nałożył na siebie złowrogą maskę.
W tym wszystkim pocieszające było to, że faktycznie był gotów palić głupa przy dziecku i udawać, że wszystko jest w porządku, a to oznaczało, że nie był aż tak wściekły, by nad sobą nie panować.
Nie wiedziałam czy Hammer w ogóle był człowiekiem, który tracił kontrolę i puszczał wodze, trzymające sztywno jego nerwy.
– Co się z tobą dzieje? – odezwał się Christian, wciąż stojąc przy Ashley.
Znajdowałam się w beznadziejnym położeniu. Hammer wybudował niewidzialny mur, odgradzający prawą i lewą stronę kuchni. Christian, Neil i Ashley stali po prawej- Hammer, Mary i Mason po lewej. Ja i Astrid idealnie pośrodku, obie zakłopotane i ze spuszczonymi głowami.
Serce waliło mi jak tak mocno, że wręcz obijało się o żebra. Nie miałam ochoty wybierać żadnej ze stron, do cholery. Nie czułam się na tyle pewnie, by w ogóle włączyć się do dyskusji, a co dopiero żeby wesprzeć któryś z dwóch obozów- szefa lub Ashley, która sama wyglądała, jakby nie wiedziała czego chce.
Christian i Neil zachowywali się, jakby mieli zamiar bronić jej do ostatniej kropli krwi, ale ona wcale tego nie oczekiwała. Jej pewność siebie zgasła, niczym zdmuchnięta świeczka i zdawała się żałować, że w ogóle doprowadziła do tego zamieszania.
– Co się ze mną dzieje? – Hammer parsknął ironicznym śmiechem, a mnie wszystkie włoski na ciele stanęły dęba. – Co się dzieje z wami, do kurwy nędzy?! – ryknął, zdzierając sobie gardło.
Cóż, tyle w temacie trzymania nerwów na wodzy.
– Zachowujesz się jak jakiś potwór. – odparł Neil, patrząc na niego z odrazą. Nie krył swoich emocji, czym jeszcze bardziej rozjuszał szefa.
A może tego właśnie chciał? Byłby na tyle odważny, by go prowokować?
– A jak mam się zachowywać, kiedy moi ludzie odpieprzają takie numery? – syknął, opierając ręce na biodrach.
Opuścił głowę i wyglądał teraz jak ja i Astrid, ale wiedziałam, że nie jest zakłopotany. Po prostu musiał głębiej odetchnąć, by nie zrobić czegoś, czego musiałby później żałować.
Wciągnął powietrze przez nos, przytrzymał chwilę i wypuścił ustami z cichym świstem. Powtórzył tę czynność kilkukrotnie, zanim zdecydował się znów unieść głowę.
– To, co teraz robicie – wskazał palcem na Christiana i Neila. – To zdrada.
Ostatnie słowo wypowiedział w taki sposób, że aż zrobiło mi się słabo. Jego głos był tak przerażający, że w mgnieniu oka zapragnęłam stąd zniknąć. O dziwo nie myślałam o ucieczce z willi, co przecież zdarzało mi się wcześniej bardzo często. Po prostu marzyłam o tym, by znaleźć się w swoim pokoju. Lub w sypialni Astrid, objąć ją i zasnąć, zapominając o wszystkim, co miało tu miejsce.
Bałam się o Christiana. Bałam się o Neila. I bałam się o Ashley, która zaczęła płakać jeszcze bardziej. Najwyraźniej była równie przerażona, jak ja.
Hammer wydawał mi się nieobliczalny.
– To nie zdrada. – oburzył się Neil. – Zawsze słuchaliśmy twoich rozkazów, ale ty też musisz słuchać nas. Ona ma małe dziecko. – kiwnął głową w stronę Ashley, ale kobieta postanowiła nie reagować na to w żaden sposób.
– Ma prawo wyjechać. – dorzucił Christian, zakładając ręce na piersi. – Wiem, że wiąże się to z pewnym ryzykiem, ale...
– Nie wiesz o czym mówisz. – Hammer uniósł ostrzegawczo palec, ten sam, którym chwilę wcześniej celował w mężczyzn. – Zachowujecie się jak banda idiotów. Tego właśnie chcecie? Odwrócić się ode mnie?
– Nie. – Ashley odezwała się po raz pierwszy od kilku minut, a mnie aż ścisnęło w żołądku. Jej głos był zachrypnięty i przesiąknięty rozpaczą. – Nikt się od nikogo nie odwróci.
– Nie? – prychnął mężczyzna, przenosząc wściekłe spojrzenie na Christiana i Neila. Omiótł ich wzrokiem i skrzywił się, jakby patrzył na coś obrzydliwego. – Oni się odwrócili. Ludzie, którym przez lata wpajałem zasady lojalności, którym pomogłem w najgorszych momentach ich życia i których kocham jak synów. – pokręcił głową, nie mogąc znieść własnych słów i przełknął ślinę. – Zawiodłem się na was.
Zapadła grobowa cisza.
Milion myśli kołatało mi w głowie. Próbowałam naprędce przeanalizować wszystko co usłyszałam, zerkałam ukradkiem na chłopaków, Ashley, Astrid i Mary, by chociaż spróbować wywnioskować jakie mieli stanowisko w tej sprawie.
Na próżno, wszyscy mieli pobladłe twarze, pozbawione jakichkolwiek emocji.
Hammer wyprostował się i uniósł wysoko głowę. Te kilka sekund milczenia pozwoliły mu się zregenerować i naładować baterie na dalszą walkę.
– Nikt nie ma ochoty się odezwać? – rzucił z nutą pogardy.
Odpowiedziało mu tylko cykanie zegara na ścianie.
Cyk, cyk, cyk. Zaraz nie wytrzymam tej napiętej atmosfery, pomyślałam.
– Skoro tak, – zaczął, uśmiechając się pod nosem. Ten grymas nie miał jednak nic wspólnego ze szczerym rozbawieniem. – nadszedł czas, by się podzielić.
Wstrząsnęły mną te słowa. Oznaczały koniec Malbatu.
– Hammer... – jęknęła Ashley. – Nie rób tego.
– Nie dajecie mi wyboru. – odparł niewzruszonym, oschłym tonem.
Popatrzył na mężczyzn, rzucając im wyzwanie. Mieli podjąć decyzję tu i teraz. Przełknęłam ślinę, bo wiedziałam, że zaraz przyjdzie kolej na mnie.
Christian przejechał dłonią po włosach. Cholera, to musiała być jedna z najgorszych chwil w jego życiu. Wyglądał jakby miał ochotę zwymiotować, zmarszczył brwi i wykonał nieznaczny ruch, przestępując z nogi na nogę.
Przez chwilę pomyślałam, że się waha, stojąc między młotem, a kowadłem, ale nie. Założył ręce na piersi, wpatrując się w Hammera.
Dał mu do zrozumienia, że podjął decyzję. Stał w miejscu, tuż obok kobiety, unosząc dumnie głowę.
Ashley przestała już płakać, zamiast tego po prostu wyła. Zrobiła się cała czerwona i już nie tylko policzki miała wilgotne, ale również włosy, brodę, szyję i bluzkę. Dławiła się własnymi łzami, kręcąc głową.
Znałam ten stan uczucia bezradności aż za dobrze.
Neil nawet nie drgnął. Jego oczy wyglądały jak dwa sople lodu, a ja stwierdziłam, że te przenikliwe, zimne i pozbawione wszelkich emocji spojrzenie było zarezerwowane na chwile takie, jak ta.
Hammer uśmiechnął się krzywo, unosząc nieznacznie ręce. Zaklaskał w dłonie, podczas gdy na jego czole żyła wyostrzyła się jeszcze bardziej.
– Brawo. Brawo, brawo, barwo. – mruczał pod nosem, choć nie wyglądał na bardzo zaskoczonego. Chyba tego właśnie się spodziewał.
Następny na liście Hammera znajdował się Mason. Popatrzył na niego bez słowa, bo nie musiał mu przecież tłumaczyć, że przyszła jego kolej na podjęcie decyzji.
Mężczyzna westchnął ciężko, robiąc krok w stronę szefa. Jeszcze nigdy nie widziałam Masona w takim stanie. Przygryzł wargę, by nikt nie zauważył, jak zaczęła mu drżeć. Z żalu czy ze stresu? Nieważne. Podniósł wzrok na Hammera i położył mu rękę na ramieniu.
Wstrzymałam oddech i miałam wrażenie, że nie tylko ja.
Tym razem, w przytłaczającej ciszy, nie dosłyszałam nawet cykania wskazówek, bo krew przepływająca przez tętnice niedaleko skroni, szumiała mi u uszach.
Hammer zacisnął usta w prostą linię, kiedy dotarło do niego, że Mason gapi się na niego przepraszająco. To musiało boleć.
– Wybacz. – mruknął pod nosem i cofnął się o krok. Później kolejny. I jeszcze jeden aż stanął ramię w ramię z Christianem.
Zabrakło mi tchu.
– Astrid? – szef postanowił się nie poddawać.
Utrata Christiana, Neila i Masona musiała być niczym cios prosto w serce, zadany jakimś tępym narzędziem. Próbowałam wyobrazić sobie rozdzierający ból, który właśnie na niego spłynął, ale sam do tego doprowadził.
Astrid zamknęła oczy, wypuszczając powietrze, które musiała trzymać w płucach od jakiegoś czasu.
Wczepiła palce we włosy i popatrzyła na boki, próbując zdecydować, którą stronę powinna wybrać. W końcu podjęła decyzję.
Opuściła głowę i wolno, niczym na skazanie, podeszła do Hammera. Stanęła za nim, blisko Mary. Chyba szukała odrobiny pocieszenia i bezpieczeństwa, a tylko starsza, ciepła kobieta mogła wesprzeć ją w tym wyborze.
Mary uśmiechnęła się smutno i kiwnęła do Astrid głową. Ten gest przypominał niewypowiedziane „To była dobra decyzja.".
Ale moim zdaniem tu nie było dobrych i złych decyzji. To nie był egzamin, w którym trzeba było zaznaczyć tylko jedną prawidłową odpowiedź. Nie, tu chodziło o coś więcej.
– Przepraszam. – wyszeptała, patrząc na przyjaciół stojących po drugiej stronie niewidzialnego muru. – Bez pomocy Hammera nie uda nam się dostać pieniędzy. A ja ich potrzebuję. Muszę odnaleźć córkę. – powiedziała tonem wypranym z emocji.
Kiedy mężczyzna, którego wybrała odwrócił się w jej stronę, wbiła wzrok w ścianę. Nie chciała na niego patrzeć, a on zrozumiał przekaz- tu nie chodziło o względy osobiste i musiał się pogodzić, że choć miał Astrid, to tylko jej ciało, które były jedynie pustą skorupą. Dusza i serce nie należały do niego, a to bolało chyba jeszcze bardziej.
Moja kolej. Kurwa, nadeszła moja kolej.
Hammer nawet nie wypowiedział mojego imienia.
Byłam mu obojętna czy po prostu wiedział, którą stronę wybiorę? Nie. Nie mógł tego wiedzieć, bo ja sama nie miałam pojęcia co robić.
Nasz szef był silny. Przerażający, oschły i nieprzewidywany, ale bez wątpienia był też bardzo silny. A to najsilniejsi przetrwają.
Z drugiej jednak strony, Christian, Neil i Mason tworzyli grupę, która dzięki połączeniu trzech mężczyzn stawała się równie niebezpieczna.
Byłam zła na siebie. Zła na to, że zaczęłam się wahać. Przecież forsa powinna być dla mnie najważniejsza, właśnie dzięki niej się tu znalazłam.
Obiecałam sobie, że nie będę zbliżać się do żadnych członków Malbatu, ale tę przysięgę złamałam bardzo szybko, bo to właśnie tu znalazłam prawdziwych przyjaciół. I kiedy już miałam zrobić decydujący krok, serce pękło mi na pół, a z oczu popłynęły łzy... Rachel stanęła przy drugim wejściu do kuchni.
Patrzyła na nas jak na dzikusów, który podzielili się na dwa obozu i mieli zamiar skakać sobie do gardeł. Z szeroko otwartymi ustami pokręciła głową i cofnęła się o kilka centymetrów, jednak nie miała zamiaru odchodzić. Po prostu musiała sobie wszystko poukładać w głowie.
Aż jej współczułam. W końcu pojawiła się tutaj w tak beznadziejnym momencie, że następne wybieranie przypadnie właśnie jej. Kolejna będzie Nancy i tak oto powstaną dwie oddzielne grupy.
– To jest, kurwa, jakiś absurd! – krzyknęła Rachel, a ja aż się wzdrygnęłam. – Co wy robicie?
– Dobry pytanie. – mruknęła Mary, rozkładając ręce. – Pokłócili się i dzielą Malbat na dwie części. – streściła kobieta.
„Pokłócili się" było raczej bardzo delikatnym określeniem, ale rozumiałam, że nie było czasu na tłumaczenie wszystkiego od początku. Przydałby się Liam, on był w tym mistrzem.
– Pojebało was. – odparła Rachel, otwierając oczy jeszcze szerzej niż usta.
Wpatrywała się w nas wszystkich z niedowierzaniem, smutkiem i ogromnym zawodem.
Cholera, czułam się coraz dziwniej.
Właściwie nie zdążyłam wybrać żadnej ze stron, więc aby nikt nie miał wątpliwości, jaką decyzję podjęłam, przysunęłam się bliżej Ashley. Nie było to łatwe ze względu na Astrid, która patrzyła na mnie spode łba, żałując, że nie może być obok mnie.
– Co tu się dzieje? – rzuciła Hammerowi oskarżycielskie spojrzenie. – Do czego doprowadziłeś, do cholery?
Nie znałam Rachel od tej strony. Okej, wiedziałam, że nie pieprzy się w tańcu, ale jeszcze nigdy nie słyszałam, by ktoś krzyczał na szefa z takim wyrzutem i rozżaleniem.
Nie uwierzę, że nie spowodowała u mężczyzny poczucia winy. Choćby w najmniejszym stopniu. Kurwa, jej głos brzmiał tak rozpaczliwie, że aż mnie samej zrobiło się potwornie wstyd.
Nie żeby cała sytuacja była moją winą, po prostu było mi głupio, że w ogóle wzięłam udział w tych popieprzonych wyborach. Trzeba było załatwić to w inny sposób, na przykład w taki:
– Jeszcze nikt nigdy mnie tak nie rozczarował. – przymrużyła oczy i poprawiła czerwone, niczym krew gotująca się w moim ciele, włosy.
Zacisnęła szczękę i założyła ręce na piersi, po czym zaczęła krążyć po kuchni.
Była wściekła jak osa, a mnie w pewnym sensie ulżyło, bo jak dotąd jako jedyna pokazała swoje emocje w tak naturalny sposób.
To wydawało się być lepsze i bezpieczniejsze niż kiszenie całego zła w sobie.
– Teraz wam się zebrało na takie akcje? – wybuchła wymuszonym, jadowitym śmiechem. – Teraz, kiedy nasze życie pierdoli się na każdym kroku? Blaus, ten zasrany meksykański kartelik, jak mu tam, Saltillo? Sraltillo, kurwa. I jeszcze zapomniałabym o policji, jakby wszystkich problemów było mało. – wymieniała, machając nieskoordynowanie rękoma. – Powinniśmy się wspierać, pilnować i robić wszystko, by wyjść z tego cało. Co wy sobie, do cholery, wyobrażacie, co? Że to żarty? – przystanęła na moment. – Śmieszne. Naprawdę, przezabawne. Dawno się tak nie uśmiałam z faktu, że ktoś chce mnie zabić. – uniosła dwa kciuki do góry. – Gratuluję wam. Jesteście niesamowici. Przez wasze durne pomysły i kłótnie, wszyscy zginiemy. Wykończą nas, jedno po drugim.
Zatrzymała się na chwilę, głęboko oddychając.
Cholera, chciałabym mieć w tym momencie aparat i zrobić Hammerowi zdjęcie. Był w takim szoku, że zapomniał o panowaniu nad swoim ciałem. Cały się spiął i poczerwieniał, ale tym razem nie ze złości. Nawet jego pulsująca żyła schowała się głęboko pod skórę.
Malbat jej potrzebował. Malbat potrzebował Rachel.
– To nie musiało kończyć się w ten sposób. – odparł mężczyzna, odkasłując, ale jego głos i tak wciąż był lekko zachrypnięty. – My po prostu...
– Ale się skończyło. – warknęła, przerywając mu i założyła krwiste pasemko za ucho. – Jak mogłeś, Hammer?
Przełknął ślinę, pocierając otwartą dłonią łysą głowę.
Niesamowite, on naprawdę był zakłopotany. Nie docierało do mnie, że ten człowiek z młotem na skroni był w posiadaniu takich prostych, ludzkich emocji.
Rachel kilkoma zdaniami zmiotła z planszy wszystkie pionki- Christian, Neil i Mason również pokornie opuścili głowy.
Teraz pozostawało zadać sobie pytanie, czy po takiej awanturze, po słowach, których nie sposób było cofnąć, po zdradach, które wyryły w sercach zadry ciężkie do zagojenia, byli w stanie ponownie sobie zaufać.
Ashley zrobiła krok na przód, Hammer poszedł w jej ślady. Stali przed sobą, burząc mur, przebiegający jeszcze przed chwilą poprzez środek kuchni.
– Przepraszam za to, że jestem idiotką. – wydukała, a łzy znów zalały jej twarz.
Z ust mężczyzny wyrwał się cichy jęk. Pochylił się i zamknął Ashley w ramionach tak mocno i szczelnie, że gdyby jego twarz nie była teraz wyjątkowo łagodna i zatroskana, można by pomyśleć, że chciał ją udusić.
Pocałował jej czoło, odgarniając włosy za ucho.
– Nie jesteś. – wyszeptał, kręcąc głową. – To ja przepraszam.
Wcale nie zamierzałam ukrywać, że kamień spadł mi z serca, więc odetchnęłam głęboko. Miałam serdecznie dość zawirowań w moim życiu i ucieszyłam się, że wszystko zaczęło wracać do normy. Oczywiście jeżeli można było nazwać to normą. Cóż, po prostu Malbat nie rozdzielał się na dwa wrogie obozy i tylko to się liczyło.
Byliśmy rodziną.
Sama nie mogłam uwierzyć we własne myśli, ale to właśnie kiełkowało mi w głowie.
Rodzina.
Nie mogliśmy się rozdzielić. Nie teraz, kiedy potrzebowaliśmy siebie nawzajem.
A co będzie z nami dalej? To okaże się dopiero wtedy, gdy dostaniemy forsę, która być może uratuje nam życie.
– Jesteśmy nieźle popieprzeni. – odezwał się Neil, nie pozwalając, by cisza i sielanka trwały zbyt długo.
– Ehe, totalnie. – przytaknął Mason.
Hammer bez słowa podszedł do nich, przyciągając wszystkich do siebie.
Christian przewrócił oczami, ale kiedy jego głowa znalazła się przy piersi szefa, gdzieś pod ręką Masona, przyciśnięta przez ciało Neila, na jego ustach pojawił się zbłąkany uśmiech.
Rachel została naszą bohaterką.
I mogło być naprawdę dobrze. Szkoda, że nikt nie miał takich zdolności, by przewidzieć burzowe chmury, które nadciągały w naszym kierunku, niszcząc wszystko, co znajdowało się na drodze.
Ciemne jak mrok. Niebezpieczne jak otchłań, będąca częścią piekła.
Naszego piekła.

MALBAT (ZOSTANIE WYDANE)Where stories live. Discover now