Rozdział 15

5.2K 282 4
                                    


Zanim pozbyłam się telefonu, w którym co chwilę pojawiały się nowe wiadomości od Eliasa, musiałam się z kimś skontaktować.
Omiotłam szybko wzrokiem smsy, nie dziwiąc się ani trochę. Wszystkie były bardzo podobne. Kazał mi natychmiast wrócić do biura, by oddać broń i odznakę, co było chyba najważniejsze, bo pisał o tym niemalże w każdym zdaniu, które wyświetlało się na moim ekranie. Nie zabrakło też kilku gróźb.
Ucieszyłam się, że to Elias wysyłał te wiadomości, nie miałam też innych nieodebranych połączeń niż tych od niego, więc liczyłam na to, że nie wszczęli jeszcze dochodzenia w kwestii mojej współpracy z Christianem. Jeszcze...
Wybrałam numer mamy, szykując się na tę rozmowę. Nie wiem czego się spodziewałam. Na pewno krzyków, rozpaczy, złości, a nawet brałam pod uwagę, że będzie próbowała zerwać ze mną kontakt. Na to akurat nie mogłam pozwolić, bo planowałam zapewnić jej cudowną przyszłość, co prawda z brudnych pieniędzy, którymi sama się brzydziłam, ale nie musiała wiedzieć wszystkiego.
– Halo? – odezwała się po trzecim sygnale, a mnie momentalnie ścisnęło w gardle.
– Mamo... – zaczęłam ochrypłym głosem, a ona od razu wyłapała, że coś jest nie tak. Znała mnie przecież jak nikt inny.
– Co się dzieje, Alice?
Wzięłam głęboki wdech. Nie miałam za wiele czasu, w dodatku dla naszego bezpieczeństwa rozmawiałam z mamą w samochodzie, jeżdżąc po lesie kilkadziesiąt kilometrów od miejsca, w którym się ukrywaliśmy.
Neil siedział za kierownicą, a Christian na miejscu pasażera. Mnie przysługiwał cały tył, więc rozłożyłam się wygodnie, by chociaż fizycznie czuć się odrobinę lepiej.
Obecność mężczyzn niesamowicie mnie peszyła, ale wiedziałam, że nie było opcji, bym mogła się od nich oddalić.
– Mamo... – powtórzyłam, czując napływające do oczu łzy. – Muszę ci o czymś powiedzieć.
– Gdzie jesteś? – zapytała, prawdopodobnie słysząc w słuchawce dźwięk silnika.
Christian nawet nie próbował udawać, że nie przysłuchuje się naszej rozmowie. Obrócił się w moim kierunku i powoli pokręcił głową, dając mi znać, że nie mogę odpowiedzieć zgodnie z prawdą. Oczywiście, nie miałam nawet takiego zamiaru, moja mama byłaby ostatnią osobą, której zdradziłabym moje dokładne położenie, bo za pięć minut byłaby tu z armią swoich koleżanek.
– Jadę do sklepu. – mruknęłam z lekkim poczuciem winy, ale szybko minęło, bo tak naprawdę to było jedno z nieszkodliwych kłamstw, w przeciwieństwie do tych, które jeszcze miałam w zanadrzu.
– Którego?
Gdyby nie była moją mamą, pomyślałabym, że coś podejrzewa, ale ona serio zastanawiała się, który konkretnie sklep miałam zamiar odwiedzić.
– Tego niedaleko mnie.
– Dobrze się składa. Kupiłabyś mi skrzydełka z kurczaka?
Zacisnęłam powieki, żeby się nie rozpłakać. Nie wiem, dlaczego akurat to pytanie zebrało we mnie tyle emocji. Może to przez nieświadomość mojej mamy.
Zaczęłam jej zazdrościć, że jeszcze o niczym nie wie. Że nie zdawała sobie sprawy o tym co się działo i nie miała pojęcia, że za kilka sekund tak po prostu zmienię jej życie jedną informacją.
– Poczekaj! – krzyknęła do telefonu, a ja aż podskoczyłam.
Christian znów obrócił się nerwowo, a Neil stał się bardziej czujny.
Wzruszyłam ramionami, czując na sobie pytające spojrzenia. Jedne oczy gapiły się prosto na mnie, drugie, kierowcy, zerkały do lusterka, obserwując mnie uważnie.
– Co się stało?
Poczułam, jak żołądek podchodził mi do gardła.
– Muszę coś sprawdzić, daj mi chwilę. – rzuciła poważnym głosem.
Jezu, ona wie?
Uchyliłam usta, żeby się odezwać, ale Christian powstrzymał mnie uniesieniem dłoni w moją stronę, pokazując, bym była cicho.
Sam przygryzł dolną wargę i myślał. Próbował przewidzieć kolejny ruch mojej mamy, ale było to niemożliwe, bo ta kobieta, przez swój sposób bycia, była totalnie nieprzewidywana.
Usłyszałam głos. Nie należał do mojej mamy. Zamarłam.
Czy to możliwe, że już rozpoczęli moje poszukiwania i mieszkanie mojej mamy było pod obserwacją, a telefon na podsłuchu? Tak szybko? Nie, to nie było możliwe. Minęło za mało czasu. Chociaż w sumie, w nagłych przypadkach... Cholera.
Oddychałam coraz szybciej, a ręce zaczęły mi się pocić tak bardzo, że bałam się, że komórka wyślizgnie mi się z dłoni.
– Alice... – moja mama wróciła do rozmowy ze mną. Czekała chwilę na moją reakcję, ale mnie chyba sparaliżowało. Nie wiem kogo bałam się bardziej- policji czy mojej rozczarowanej mamy. Kiedy nie odpowiadałam, odezwała się jeszcze raz, tym razem nieco głośniej. – No jesteś tam? Halo, dziecko?
– Jestem. – wyszeptałam, choć nie miałam pojęcia czy powinnam być. Może lepiej byłoby się rozłączyć i od razu pozbyć się telefonu? Pewnie bym tak zrobiła, ale ani Christian, ani Neil tego nie zaproponowali, a jednak lepiej znali się na byciu poszukiwanymi gangsterami, niż ja.
– Właśnie rozmawiałam z moją serdeczną sąsiadką. Wiesz, tą od zęba.
– Po co? Co jej powiedziałaś? – zapytałam gwałtownie, prawie dławiąc się powietrzem.
Mama zamilkła na chwilę, jakby myślała o tym, jak przekazać mi najważniejszą informację w naszym życiu.
– Dziwnie się zachowujesz, Alice...
Zacisnęłam pięści, wbijając sobie w skórę paznokcie.
– Mamo, co jej powiedziałaś? – powtórzyłam zdesperowanym tonem.
Neil zatrzymał się w jakiejś bocznej alejce, prawdopodobnie gotowy pozbyć się telefonu. Teraz już wszyscy siedzieliśmy, gapiąc się w komórkę, jakbyśmy chcieli wymusić na mojej mamie odpowiedź.
– Musiałam zapytać ją o coś ważnego.
– O co?! – krzyknęłam i zakryłam sobie usta ręką.
Rozmawianie z moją mamą było chyba najcięższą misją, jakiej się podjęłam, a sądząc po minach chłopaków, oni również woleliby ruszyć na wojnę ze wszystkimi możliwymi kartelami narkotykowymi w Meksyku i na całym świecie, niż użerać się z moją rodzicielką.
– Dziwnie się zachowujesz, dziecko. Martwię się o ciebie. Chciałam ją zapytać, czy też będzie robić Buffalo wings. Mogłabyś kupić więcej skrzydełek?
Uchyliłam szeroko usta, wydając z siebie cichy, ledwo słyszalny dźwięk. To chyba cały stres ze mnie wyleciał. Chwilę milczeliśmy, jakby słowa mojej mamy powoli do nas docierały. Nie wiem, który pierwszy się uśmiechnął, prawdopodobnie Neil, bo z ich dwójki, to właśnie on był bardziej głupkowaty.
Zdążyłam tylko zauważyć, jak ich kąciki ust wędrują do góry, a później jak odchylają się do przodu, próbując stłumić śmiech.
Neil zakrył sobie całą twarz ręką, na wszelki wypadek opierając się dodatkowo o kierownicę, by ze wszystkich sił hamować rechot, wydostający się mimowolnie z jego buzi. Christian zachowywał się nieco bardziej jak człowiek zrównoważony, ale widziałam jego trzęsące się plecy. Kręcił głową, jakby chciał strzepać całe rozbawienie, niczym pies wychodzący z wody.
Dzieciaki. Idioci. Kretyni.
– Mamo, muszę ci coś powiedzieć.
– Dobra, ale kup nam te skrzydełka.
– Nie kupię, daj mi dojść do słowa...
– Po kim ty jesteś taka uparta? – prychnęła, a ja nie musiałam jej widzieć, żeby wiedzieć, jaką miała minę.
– Dasz mi coś powiedzieć?
– Przecież tobie też mogę zrobić je na obiad, jeśli masz ochotę. Żaden problem, wiem, że gotujesz gorzej niż kucharz bez rąk.
Teraz Neil już dusił się ze śmiechu, nie mogąc się opanować. Chwycił za klamkę, by wysiąść z samochodu, ale rozmyślił się w ostatniej chwili, jakby był ciekawy naszej dalszej rozmowy.
– Nie chodzi o to, mamo. Posłuchaj mnie, proszę.
– No mów, kochanie. O co chodzi? Dlaczego jesteś taka markotna? Coś nie tak w pracy?
Oh, żebyś wiedziała jak bardzo.
– Nie do końca o to mi chodzi. – odchrząknęłam, bo choć było w tym ziarno prawdy, zastanawiałam się jak w najprostszy sposób przejść z tematu problemów zawodowych do tego, że dołączyłam do Malbatu.
Unikałam określenia „mafia", chociaż doskonale wiedziałam, że jest adekwatne. Być może czułam się odrobinę lepiej, używając innego sformułowania, a może to wina Christiana, który z uporem wbijał mi do głowy, że Malbat to po prostu rodzina. Wkurzał mnie tym strasznie, bo czułam się jak naiwna bohaterka kiepskiego filmu, gdzie przemoc, porwania i morderstwa były bagatelizowane, a wszystko kończyło się happy endem. Niestety, życie tak nie wyglądało. A już na pewno nie moje.
– Więc co się dzieje? – niecierpliwiła się moja mama, a ja wiedziałam, że zbliżamy się do kluczowego momentu naszej rozmowy. Przełknęłam ślinę.
Neil i Christian również się uspokoili i usiedli wygodniej w swoich fotelach, nie patrząc w moją stronę. Próbowali dać mi jak najwięcej prywatności i było to miłe z ich strony, ale i tak słyszeli całą naszą rozmowę.
– Zrobiłam coś głupiego.
– Nie pierwszy raz. – skwitowała moja mama, a ja zachichotałam cicho.
Czułam, że ona też się uśmiecha i poczucie winy znów we mnie uderzyło. Nie mogłam pogodzić się z tym, że zaraz złamię jej serce.
– Tym razem to naprawdę głupie, nieodpowiedzialne i trochę... straszne. – powiedziałam, biorąc głęboki wdech. Nie otrzymałam odpowiedzi, więc kontynuowałam. – Przez kilka tygodni będę niedostępna i nie chcę żebyś się martwiła. Nie wszystko też mogę ci wytłumaczyć, a przynajmniej nie teraz. Znalazłam się w punkcie, w którym nigdy nie powinnam była się znaleźć, ale wszystko ci wynagrodzę, obiecuję.
Mama milczała, prawdopodobnie analizując to co jej powiedziałam. Spodziewałam się teraz najgorszego i byłam gotowa przyjąć wszystko- łzy, krzyk i oskarżenia. Wszystko, byleby mieć to już za sobą.
– Alice... – zaczęła, a ja nie wytrzymałam. Z oczu popłynęły mi łzy, które tak bardzo próbowałam powstrzymać, by nie okazywać słabości przed Christianem i Neilem. – Wiem, że jesteś dobrą dziewczyną. Uważaj na siebie, dobrze?
Jej słowa wbiły mnie w fotel, ale nie przez swój ciężar, bo wypowiedziała je delikatnym, aksamitnym głosem. Mogłam sobie wręcz wyobrazić, jak siedzimy razem, a mama gładzi mnie delikatnie po głowie.
Zaskoczyła mnie swoją reakcją, a ja nie wiedziałam czy nie brała moich słów na poważnie, czy może wręcz przeciwnie.
Była zdezorientowana, ale starała się jakoś trzymać, w przeciwieństwie do mnie, bo ja rozkleiłam się już na dobre.
– Rozumiem, że nie możesz teraz rozmawiać, ale obiecaj mi, że będziesz dawała mi znać czy wszystko z tobą w porządku.
Pokiwałam głową, ale szybko przypomniałam sobie, że mnie nie widzi.
Nie było jej obok, a tak bardzo chciałam, żeby było inaczej. Chciałam do mamy.
– Przepraszam. – wyszeptałam, bo tylko to udało mi się wydusić przez zaciśnięte gardło.
– Jesteś sama? – zapytała, czym od razu przykuła uwagę moich towarzyszy. Christian zerknął na mnie subtelnie.
– Nie.
– Rozumiem. – westchnęła, ale nie dała za wygraną. – A mogłabyś odejść gdzieś na chwilę? Chciałabym ci coś powiedzieć.
Nie odpowiadałam przez kilka sekund, rzucając błagalne spojrzenie w stronę chłopaków. Chyba stwierdzili, że moja mama nie jest zagrożeniem, bo popatrzyli na mnie, następnie po sobie i pokiwali głowami, otwierając przednie drzwi. Neil uśmiechnął się do mnie delikatnie, kiedy wychodził z samochodu. Trochę ze współczuciem, trochę dodając mi sił. Dziękowałam mu za to w duchu, bo oprócz tego, że czasami był idiotą i chamem, potrafiła obudzić się w nim ta dobra część, która zazwyczaj pozostawała w uśpieniu.
Na twarzy Christiana również pojawiło się coś na wzór łagodnego uśmiechu, ale szybko wrócił do swojej poważnej miny. Pochylił się pomiędzy dwoma przednimi fotelami pokazując mi trzy palce, co chyba oznaczało ilość minut, którą mam na poważną i osobistą rozmowę z mamą. Wyszedł z auta i podszedł do przyjaciela, który opierał się o maskę pojazdu.
Trzy minuty w zupełności wystarczyły.
Mama od razu zabrała się do wyjaśnień, jakby chciała mi to powiedzieć już dawno temu. Słuchałam w skupieniu, chłonąc każde jej słowo, mimo, że doskonale wiedziałam do czego zmierzała.
To była nasza tajemnica. Sekret, o którym nikt nie mógł się dowiedzieć.
Pierwszy raz poczułam, że podjęłam dobrą decyzję, dołączając do Malbatu.
Rozłączyłyśmy się, a ja wiedziałam, że czas wziąć się w garść.
Krwawy precedens właśnie się zaczynał, ale o tym akurat nie miałam pojęcia.

MALBAT (ZOSTANIE WYDANE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz