Rozdział 22

5.8K 239 1
                                    

Śniadanie w stylu wszystkich członków Malbatu w ogóle mnie nie zaskoczyło.
Był to pierwszy raz, kiedy jedliśmy posiłek wspólnie siedząc przy długim stole, a brak manier i jakichkolwiek zasad zaczął wydawać mi się tak naturalny i oczywisty, że sama przestałam uważać na to, jak jadłam. Krzyki, śmiechy, mlaskanie i bekanie były normą.
  Wczoraj zasnęłam podczas czytania pamiętnika. Ogarnęła mnie przerażająca ciemność, koszmary nie dawały mi spokoju aż do rana i zerwałam się z łóżka zlana potem. W dodatku obudziłam się strasznie głodna i od razu pożałowałam, że nie zabrałam sobie do pokoju kolacji.
Kilka razy podchodziłam do próby zejścia na dół, ale zawsze cofałam się w obawie, że spotkam Hammera i zestresuje mnie swoim spojrzeniem już na początku dnia. Wolałam więc zaczekać do siódmej, bo właśnie wtedy usłyszałam pierwsze głosy należące do Nancy, Neila i Mary. Rodzeństwo oczywiście już od rana skakało sobie do gardeł, a starsza kobieta rozkładała talerze i szklanki na stole.
  Zasiedliśmy do śniadania. Wylądowałam między Astrid, a Masonem, który był moją idealną motywacją do jedzenia- musiałam szybko nakładać potrawy na talerz, inaczej on wszystko wciągał niczym odkurzacz z workiem bez dna.
   – Muszę dużo jeść. – mruknął pod nosem, między jednym, a drugim kęsem. Wszyscy posłali Masonowi pytające spojrzenie, na co odparł, podnosząc głowę. – Wczoraj zasłabłem, wiecie? Muszę bardziej o siebie dbać. No i więcej jeść.
   – Zasłabłeś? – Mary przechyliła głowę na bok, robiąc zmartwioną minę. Kilka zmarszczek pojawiło się jej wokół oczu. Wyglądała zupełnie jak moja mama, kiedy się przejmowała. – Może powinieneś zrobić badania krwi?
   – Chyba mózgu. – parsknął Neil, nakładając sobie naleśniki. Prawie wypuścił z rąk półmisek, kiedy Nancy dźgnęła go palcem w bok. Poruszył się na krześle, posyłając jej zirytowane spojrzenie. – Pogięło cię? – warknął, łapiąc jej rękę, kiedy próbowała powtórzyć swój poprzedni ruch.
Przysunął dłoń siostry do ust i polizał jej wierzch, zostawiając na niej mokrą plamę, na co Nancy wydarła się głośno:
    – Fu! Jesteś obrzydliwy! – skrzywiła się i wytarła skórę o jego bluzę, jęcząc z odrazą. – Właściwie co ci się stało, Mason? – zapytała, kiedy pozbyła się całej śliny z ręki. Wskazała na jego szyję. – Masz tutaj taki czerwony ślad.
    – To malinka. – odparł Neil z szerokim uśmiechem. – Jesteś jeszcze za mała, żeby wiedzieć jak się takie robi.
    – Mam dwadzieścia cztery lata, idioto. Wiem skąd się biorą malinki, ale to, co ma na szyi ani trochę nie wygląda jak...
     – A niby skąd możesz wiedzieć takie rzeczy? – obruszył się Neil, a jego oczy zrobiły się jeszcze bardziej lodowate. Zmarszczył brwi, słysząc jak wszyscy, łącznie z Nancy, wybuchli śmiechem.
   – Przypomniała mi się mina Neila, kiedy dowiedział się, że Nancy będzie udawać striptizerkę. – włączył się Christian i pokręcił głową z rozbawieniem. – Nigdy nie widziałam go w tak wkurwionego. Był gotowy sam się ubrać w kieckę i tańczyć na rurze.
  Salon znów zadrżał od śmiechu i nawet Hammer, siedzący, na szczęście, najdalej mnie, wyglądał na rozluźnionego. Uśmiechał się szeroko, obserwując jak Neil morduje Christiana wzrokiem.
    – Bawi cię to? – uderzył pięścią w stół, ale zrobił tym wrażenie tylko na mnie. Pozostali nawet tego nie zauważyli. – To był najgłupszy pomysł na świecie.
     – Najgłupszym pomysłem na świecie było zrobienie prawdziwego striptizu. – stwierdziła Astrid, nie przestając chichotać. – Tego nie było w planie, więc zdziwiłam się, kiedy dostaliśmy zdjęcia z monitoringu. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę się rozebrałaś!
    – Musiałam wczuć się w rolę. – skwitowała Nancy, dumnie unosząc głowę.
  Cofnęłam się myślami do tamtego dnia. Wszystko to wydawało mi się tak odległe, a opowieści z perspektywy członków Malbatu, niesamowicie ciekawe.
   Cholera, Christian musiał być w niemałym szoku. Aż żałowałam, że nie mogłam zobaczyć jego miny, kiedy Nancy zrobiła show w swoim stylu. A Neil? Jego musiał trafić szlag.
    – Kurwa mać, nie przypominaj mi o tym. – Neil odchylił głowę do tyłu, wypuszczając powietrze, jakby próbował się uspokoić. – Po prostu mi nie przypominaj.
    – Nie przesadzaj.
    – Nie przesadzaj? – spiorunował Nancy wzrokiem. Był gotowy rozszarpać ją na strzępy. – Moja młodsza siostra udawała dziwkę!
     Kiedy wszyscy znów zaśmiali się głośno, przypomniałam sobie o obecności dziecka. Zmieszana spojrzałam na Ashley, która zdawała się nie przejmować wulgaryzmami, padającymi przy stole zdecydowanie zbyt często.
  Liam siedział obok mamy i choć zajęty był robieniem sobie ogromnej, piętrowej kanapki, której na pewno nie był w stanie zjeść, podejrzewałam, że przysłuchiwał się rozmowie dorosłych. Różnił się od Ashley tak bardzo, że nigdy nie wpadłabym na to, że mógłby być jej synem. Chłopiec miał jasne, pofalowane włosy i delikatne rysy twarzy. Na tle nas wszystkich- nieprzyzwoitych przestępców, prezentował się uroczo i niewinnie.
Na tle nas wszystkich, pomyślałam, dziwiąc się na własne myśli.
Hammer odkaszlnął, wyrywając mnie z przemyśleń. Straciłam wątek i nie wiedziałam, na jakim etapie kłótni byli Nancy i Neil, ale chyba zaczęli przeginać, bo szef wbił w nich tak ostre spojrzenie, że oboje się zamknęli. Nancy wydęła dolną wargę i zamrugała oczami, zupełnie jak dziecko chcące przypodobać się ojcu, na co Hammer zareagował delikatnym, ledwo zauważalnym uśmiechem.
Gdyby nie moja spostrzegawczość, którą wyćwiczyłam przez lata służby w policji, nie wiem czy w ogóle dostrzegłabym jakąkolwiek mimikę na jego twarzy.
   – Mam coś dla was. – rzucił nagle, a wszystkim wręcz zaświeciły się oczy. Hammer szybko sprowadził nas na ziemię. – Nie chodzi o pieniądze. Jeszcze nie.
   Rachel westchnęła głośno, odkładając pomarańczę, którą zamierzała sobie obrać, a Mason zaklął pod nosem. Nawet Christian wydawał się być nieco zawiedziony, chociaż gdyby Hammer faktycznie otrzymał zapłatę, na pewno wiedziałby o tym jako pierwszy. W końcu nie bez powodu był jego prawą ręką.
   Szef pochylił się nad stołem i cisnął na blat małą kartkę. Nie miałam pojęcia o co chodzi, dopóki Mason nie chwycił jej w ręce. Wtedy zrozumiałam, że to zdjęcie, ale nie dane było mi od razu zobaczyć, co się na nim znajdowało, bo mężczyzna wybuchnął śmiechem, przysuwając się do Neila. Obaj zaczęli rżeć, a kiedy dołączył do nich Christian, nastało kompletne zamieszanie.
Każdy chciał choćby zerknąć na fotografię, ale ta trójka idiotów jak zwykle nie była skora do współpracy. Wyrywali sobie nawzajem zdjęcie, nie zwracając uwagi na innych.
  Hammer obserwował ich reakcję z zadowoleniem, a sposób w jaki na nich patrzył przyprawiał mnie o dreszcze. Coś niepokojącego świeciło mu w oczach.
   Dopiero po chwili faceci zdecydowali się uspokoić. Oddychali ciężko, nabierając łapczywie powietrza po tym nagłym ataku śmiechu, a fotografia zaczęły krążyć między innymi.
Aż wreszcie trafiła do mnie.
    – O kurwa! – wrzasnęłam, rzucając zdjęcie na stół, czym bardzo rozbawiłam Masona.
  Pociemniało mi przed oczami, a w ustach zrobiło mi się sucho, jak na Saharze.
    – Nie chcesz się lepiej przyjrzeć? – zagadał mnie Mason, szczerząc się szeroko. – To właśnie kilku byłych szefów tej gównianej mafii, Blaus. No wiesz, pajaców, którzy ukradli kokę meksykanom.
    – Ciekawe czy chcieli coś powiedzieć przed śmiercią. – Rachel postanowiła wypowiedzieć na głos swoje myśli, doprowadzając mnie do obłędu.
  Byłam pewna, że zaraz zwymiotuję.
    – Nawet jeśli, to brzmiało to pewnie jakoś tak: ghhh... – Neil wykrzywił się w przerażającym grymasie, naśladując głosy konających mężczyzn, powodując chichot u wszystkich siedzących przy stole. Łącznie z Liamem.
   – Mogę zobaczyć? – zapytał chłopiec, kiedy Neil nie przestawał się wygłupiać.
Christian bez wahania podsunął mu zdjęcie, a ja byłam bliska ataku serca.
   – Zwariowałeś? – ryknęłam tak głośno, że ściągnęłam na siebie uwagę nie tylko Christiana, ale i całej reszty. W tamtym momencie było mi to jednak obojętne, bo jedyne o czym myślałam, to jak ucierpi psychika kilkuletniego dziecka, kiedy zobaczy fotografię, przedstawiającą... trzy obcięte głowy. Głowy z wyłupionymi oczami i nienaturalnie rozszerzonymi ustami, w których brakowało języków.
    – Alice, skończ panikować. – zaczął Neil, ale widząc moją minę zrezygnował z dalszych prób uspokajania mnie.
    – Wyluzuj. – dodała Ashley, a mnie aż zmroziło. Głos miała oschły i nieprzyjemny, jakbym próbowała zrobić coś złego.
  Pokręciłam głową z niedowierzaniem.
    – Przecież te zdjęcie... – zaczęłam, szukając wsparcia w Astrid, która właśnie trzymała przed sobą brutalną fotografię. – ... Liam to jeszcze dziecko.
    – Myślisz, że nie wiem, jak mam wychowywać swojego syna? – przechyliła głowę w bok, wpatrując się we mnie intensywnie. Rzucała mi wyzwanie, którego nie chciałam się podjąć, więc odwróciłam wzrok i wbiłam go w pusty talerz.
     – Mamo, mogę? – dopominał się Liam.
     – Oczywiście, że tak. – odpowiedziała, zupełnie zmieniając ton.
Zwracając się do chłopca, jej głos był delikatny i spokojny. Brzmiała zupełnie jak mama, mówiąca do swojego małego synka, jednak słowa to jedno, a czyny- drugie. Podsunęła mu zdjęcie, doszczętnie mnie tym niszcząc.
     – Kto to? – zapytał Liam, kompletnie niewzruszony makabrycznym widokiem, a ja zaczęłam się zastanawiać, jak często widział podobne rzeczy, skoro nie robiły już na nim wrażenia.
    – Złodzieje, synu. Źli ludzie, którzy musieli dostać nauczkę za swoje czyny.
    – A gdzie są ich oczy?
    – Dobre pytanie. – mruknęła Astrid.
  Liam nie doczekał się odpowiedzi, bo Christian wstał i podszedł do niego, a następnie podniósł go jedną ręką i przerzucił sobie przez ramię. Chłopiec zawisł głową w dół, wypełniając salon dziecięcym śmiechem.
  Nie zdążył nawet spróbować swojej wielkiej kanapki, bo Mason korzystając z okazji, przysunął sobie jego talerz i odgryzł większą część.
   – Ashley... – zaczęła niepewnie Nancy, nachylając się i ściszając głos. Zerknęła w kierunku Christiana, który podrzucał Liama pod sufit, upewniając się, że malec zajęty jest zabawą. – Jesteś pewna, że młody powinien oglądać takie rzeczy?
   – Liam nie urodził się w normalnej rodzinie. Nie jest dzieckiem oglądającym bajki na Cartoon Network i musi być wychowywany z duchem panującym w Malbacie. To jedyny sposób, żeby tu nie zwariować. Wszyscy musimy zaakceptować fakt, że tak wygląda nasze życie. – odparła dość przyjaźnie, czym nieco mnie zaskoczyła, bo spodziewałam się raczej oschłej odpowiedzi.
  Cóż, najwidoczniej tylko dla mnie była niezbyt pozytywnie nastawiona.
    – Biedny dzieciak. – westchnęła Rachel, zakładając za ucho czerwone pasmo prostych włosów. Jej ciemny makijaż i krwiste usta odznaczały się na bladej twarzy, a ten styl niesamowicie jej pasował.
   – Żyjemy tylko dzięki Hammerowi. Zawsze będę mu za to wdzięczna. – Ashley zdobyła się na niewielki uśmiech, którym obdarzyła nas wszystkie.
  Rachel nie skomentowała jej słów, a ja odniosłam dziwne wrażenie, jakby sprawiły jej ból. Nie znałam jeszcze historii tych dwóch dziewczyn, ale wiedziałam, że niebawem się to zmieni. Czy tego chciałam, czy nie, wciąż zbliżałam się do członków Malbatu i odnajdywałam się między nimi coraz lepiej.
  I choć zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że to grupa niebezpiecznych przestępców i jedyne co nas łączy, to brudny, nielegalny interes, serce kazało mi dać tym ludziom szansę. Tak naprawdę na tamtą chwilę tylko oni mi pozostali.
  A Ashley miała rację:
  „Wszyscy musimy zaakceptować fakt, że tak wygląda nasze życie."

MALBAT (ZOSTANIE WYDANE)Where stories live. Discover now