Hanma pov:
Gdy wyszedłem z apteki z potrzebnymi rzeczami o które poprosiła mnie T/i, zacząłem kierować się w stronę domu. Jednak nagle zatrzymali mnie rodzice T/i. Chwila, co?! Przecież oni siedzieli za kratami. No ale dobra wysłucham co mają do powiedzenia.

- to ty jesteś tym chłopakiem co przyprowadził T/i wtedy do nas? - spytała kobieta o blond włosach.

- Owszem a co pani ode mnie chce? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.

- czy to prawda, że T/i nie żyje? - spytal ojciec T/i, a mnie momentalnie zmroziło krew w żyłach.

"-w jaki sposób ona nie żyje? Przecież jest u mnie cały czas,, obecnie leży chora w domu. Albo to moja wyobraźnia"

- to prawda? - powtórzyła pytanie kobieta.

- nie mogę państwu takiej informacji powiedzieć bo t/i prosiła mnie abym nic państwu nie mówił

Po czym poprostu ominąłem rodziców T/i skierowałem się do domu. Gdy tylko wszedłem do mieszkania zauważyłem, że T/i śpi a pies opiera się o oparcie kanapy i macha ogonem. Odłożyłem zakupione rzeczy w aptece do kuchni po czym podszedłem do kanapy. Widać było, że T/i ma problemy z oddychanie. W między czasie przywitałem się też z psem. Spojrzałem na zegarek i zdałem sobie sprawę że przydałoby się coś zjeść więc wróciłem ponownie do kuchni i przygotowałem sobie jedzenie. Pies gdy tylko usłyszał, że coś robię w kuchni od razu przybiegł i patrzył na mnie jak w obrazek. Oczywiście dałem mu plaster sera po czym sam zacząłem jeść to co sobie przygotowałem.
Jakieś 30 minut po zjedzeniu nagle usłyszałem głos T/i. Na początku pomyślałem, że się obudziła i gadała bez składu i ładu ale okazało się że gadała przez sen.

- Nie! Zostaw go, proszę! Proszę... - powtarzała jedno i to samo w koło.

W końcu podszedłem do kanapy na której spała, położyłem swoją dłoń na jej policzku co skutkowało gwałtownym wybudzeniem się ze snu.

- wszytko dobrze młoda? - spytałem. Ta nic się nie odezwała tylko wtuliła się w mój tros. - co się stało?

- To było straszne... - odpowiedziała z zadkany nosem.

- spokojnie, co to był za sen? Co się w nim działo?

- ciężko stwierdzić, moja perspektywa wyglądała jak osoby wysoko położonej w jakiejś organizacji, a reszta była mi posłuszna

- dziwne to, jeżeli to ci się śniło to czmeu krzyczałaś przez sen?

- bo ktoś chciał zabić kogoś, nie widziałam niczyjej twarzy więc nie wiem kto kogo chciał zabić

- to był tylko sen. Ty przecież z gangami nie masz zbytnio teraz doczynienia. Nie pomijając faktu, że jesteś w Walhalli (nie wiem jak odmieni ok?) ale dopóki nie wrócisz do zdrowia nigdzie nie pójdziesz, nawet na spotkanie

- czyli co mam siedzieć przez cały tydzień w domu i nic nie robić?

- masz psa, nie będziesz się nudzić. Masz ogólnie dużo innych rzeczy w tym mieszkaniu które zabiją twój nudny czas

- dobra, dobra. Kupiłeś to o co ciebie prosiłam?

- tak, jest w kuchni

Wstała i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę kuchni. Gdy już przekroczyła próg kuchni od razu wziął i zażyła leki które jej kupiłem. Po chwili wróciła do pokoju, usiadłam na kanapie a po chwili na kolanach miała i/p, którą glaskala. Oczywiście chciałem zabrać od t/i tą małą kulkę i sam położyć na nich głowę, spojrzałem na psa a pies na mnie i patrzyliśmy na siebie nawzajem.

T/i pov:
Siedziałam na kanapie, w tym samym czasie głaszcząc psa na moich kolanach. Jakoś tak dziwnie cicho się zrobiło, spojrzałam na psa po czym na Hanme. Od razu zaczęłam się śmiać gdy zauważyłam Hamne rywalizującego z psem na wzrok. Po chwili gdy Hanma usłyszał mój śmiech i poczuł mój wzrok na sobie, spojrzał na mnie. Złapaliśmy kontakt wzrokowy, uśmiechnęłam się do chłopaka po czym zdjęłam psa z kolan i położyłam na ziemi, na dywanie.
Po odłożenia psa na dywan spojrzałam na Hanme, ten jednak odwrócił nagle wzrok ode mnie z lekkimi rumieńcem na twarzy. ~Jezu jak on uroczo wygląda z tym rumieńcem ~ pomyślałam, jednak z moich myśli wyrwał mnie odgłos dzwonka di drzwi.
Razem z chłopakiem spojrzeliśmy na drzwi po czym złotooki Ruszył w stronę drzwi, aby sprawdzić kto to przyszedł jeszcze bez zapowiedzi. Hanma otworzył drzwi a za nimi stali moi rodzice!? Aż wstałam z kanapy i podeszłam do chłopaka, stanęłam za nim i patrzyłam się na swoich rodziców.

- C-co wy tu robicie? - spytałam lekko zdezorientowana.

- śledziliśmy twojego jakże przecudownego chłoptasia bo nie chciał powoedozec co z tobą - wyjaśniła matka.

- wie pani że to teraz jest nachodzenie i zakłócanie spokoju domowników w tym domu? Chce pani ponowne problemy z policją? - spytał Shuji.

- ty chłopcze nie odzywaj się tak do mojej żony! W przeciwieństwie do mnie i do mojej małżonki ty jesteś bachorem. Na dodałem strasznie rozpieszczony! - wtrącił się mój ojciec, po chwili zlapam mnie za nadgarstek i siłą próbował wyciągnąć z domu Hanmy. - A teraz T/i wracamy do domu!

- zastaw mnie! Nigdzie z wami nie idę! Nie dość że się mnie wyrzekliście to teraz macie jeszcze czelność tu przychodzić i siłą zabrać?! - krzyknęłam w stronę ojca, nagle matka stojąca obok ojca uderzyła mnie dość mocno w twarz, że z nosa poleciała krew a w ustach miałam metaliczny posmak.

Nagle Shuji zabrał rękę mojego ojca z mojego nadgarstka i schował mnie za swoimi plecami. Nie wiedziałam co dokładnie chciało moi rodzice w ten sposób osiągnąć, wyrzekli się mnie a teraz jak gdyby nigdy nic śledzą Hanme, nachodzą go w jego domu i na dodatek chcą mnie siłą zabrać ponownie do rodzinnego domu. Nie ze mną takie numery, nie na mojej zmianie.
Z moich rozmyśleń wyrwało mnie to gdy rodzice zaczęli odchodzić a Shuji zamknął drzwi. Spojrzał na mnie, a ja NS niego z przepraszającym wzrokiem.

- przepraszam Shuji za moich rodziców, nie wiem co o i chcieli tym osiągnąć oraz dlaczego ciebie śledzili po czym naszli w domu - odezwałam się, przerywając tyn samym ciszę między nami.

- nic się się stało T/i, chodź opatrzę ci ten nos bo nie za ciekawie ti wygląda - odpowiedział po czym złapał mnie lekko za nadgarstek, który swoją drogą mnie dość mocno bolał, i zaprowadził do łazienki. - usiądź ja zaraz wrócę - dodał po czym wyszedł z łazienki.

Siedziałam na małym krzesełku, które dziwnym trafen znajdowało się w łazience, dobra nie będę w to wnikać jak ono się w tym miejscu znalazło. Po chwili Shuji wrócił z apteczką, położył ją na umywalce i wyjął z niej najpotrzebniejsze rzeczy do opatrzenia mojego nosa.
Gdy już wszystko miał i zaczął opatrzać ti robił to tak bardzo delikatnie tak jakby wogóle go nie dotykał. Opatrzenie mojego nosa zajęło mu z około 5 minut, po tym czasie zebrał wszystkie śmieci które zostały po opatrunkach i wywalił do małego kosza po lewej stronie umywalki. Już miał chować wszystkie nie zużyte opatrunki gdy nagle złapałam go za rękę, zabierając z niej bandaż który miał w zamiarze schować. Shuji spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, jedyne co mu powiedziałam to to aby założył mi bandaż bo gdy ojciec trzymał mnie za nadgarstek dość mocno to teraz to daje o sobie znak. Ten tylko kiwnął głową na znak że rozumie i zabandażował mi jeszcze nadgarstek po czym wszystko co wyjął z apteczki ponownie je schował do niej, po czym wziął i wyszedł z łazienki aby ją odnieść na miejsce.


Witam was moi drodzy,
wiem że ostatni rozdział który opublikowałam był dość dawno (dokładnie 26 marca) niestety mój brak weny utrudnił mi dokończenie tego rozdziału. Mam jednak nadzieję, że ten rozdział wam się spodoba.

MikaKagechira pomagała mi z dokończeniem rozdziału, za co bardzo dziękuję😊

Chłopak bez granicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz