18

339 14 10
                                    

POV Taehyung

Wyszedłem z domu ubrany cały na czarno, by jakkolwiek nie rzucać się w oczy. Wsiadłem do samochodu i wyjechałem z posesji. Przed wyjściem ubrałem pasek na broń. Oczywiście włożyłem do tego mój pistolet. Dojechanie nie zajęło mi długo. Było już późno, więc i ruch na ulicy był mniejszy. 

Znalazłem się przed budynkiem, w którym miał się znajdować Ji-Hyun. Tak przynajmniej pokazywała aplikacja, którą zgrał mu Yoongi. Pamiętałem, że powinno tam być dziecko, dlatego nie mogłem wejść spontanicznie. Wszystko musiało być przemyślane w taki sposób, by tylko dziecko nie ucierpiało.

Zanim wszedłem po schodach to wyłączyłem pobliskie kamery, by ucieczka była sprawniejsza oraz mniej ryzykowna, że ktoś mnie złapie. Gdy wszystko było gotowe ruszyłem do mieszkania. Światła u sąsiadów były wyłączone, więc na ogół nie będzie świadków. Nacisnąłem klamkę i pchnąłem drzwi, które okazały się otwarte. Wszedłem do środka. Było cicho, co mnie niepokoiło. Buty były porozwalane po całym przedpokoju. Idąc dalej ukazała się kuchnia i salon, a na środku wielka czerwona plama krwi, która prowadziła do dwóch pokoi, do Rozalii i tego gnoja. 

Na początek pokój Rozalii. Powoli zbliżyłem się do drzwi i je pchnąłem. W oczy rzucił mi się ten dzieciak. Od razu do niego podbiegłem sprawdzając jego puls, a na dłoniach miałem ubrane skórzane rękawiczki, by nie zostawić żadnych nie pożądanych śladów. Przygniotła go ogromna szafa. Miałem nadzieję, że będzie wyczuwalne choćby lekkie tętno, jednak było już za późno. Chłopczyk nie żył...

Wparowałem do pokoju tego chuja. Siedział na podłodze opierając się o łóżko. Z jego brzucha lała się krew, która wsiąkała w jasny dywanik pod nim. Podszedłem do niego składając na jego ryju dwa mocne uderzenia. Jeden za drugim.

- Może teraz my się pobawimy, co? - spytałem, na co ten zaczął się śmiać. - Z czego się śmiejesz.

- Z twojej miłości życia - zaśmiał się na cały pokój. - Myślisz, że przez kogo krwawię? Twoje cudne słoneczko mnie tak załatwiło - chichotał, a we mnie gotowała się krew.

- Stul dziób - ponownie uderzyłem jego ryj. - Mogłeś skończyć gorzej z jej rąk - kucnąłem przed nim wpatrując się w ten brzydki ryjec świński.

- I co teraz zrobisz, co? Zabijesz mnie? - zaśmiał się.

- Żebyś wiedział, ale nie tak szybko. Najpierw się pobawimy - tym razem to ja się zaśmiałem i zacząłem zostawiać na jego ciele większe i mniejsze cięcia scyzorykiem. Gdy był ledwo przytomny zadałem pytanie, które miało zdecydować o jego ostatecznym sposobie śmierci. - Żałujesz tego to zrobiłeś Rozalii?

- Nie - wycedził prosto w moje oczy śmiejąc się na głos. - I zrobił bym to ponownie - dodał, a ja ledwo wytrzymywałem. Jednak coś mi się nie zgadzało. Był zbyt pewny siebie.

- Po co tam ciągle zerkasz? - spytałem spoglądając w to samo miejsce. Wtedy zauważyłem jakąś świecącą lampkę. Od razu od niego odszedłem w kierunku tego światełka. - Naprawdę chciałeś mnie w ten sposób wkopać? Zabawny jesteś - zabrałem jego telefon do ręki. - Nawet ustawiłeś czas, w którym ma się wysłać? Dałeś go trochę za dużo - zaśmiałem się patrząc na jego całe ciało w krwi. - Upss. Usunąłem nagranie. I co teraz?

- Oszczędź mnie - powiedział, gdy ponownie przed nim kucnąłem.

- Słucham? Jedyne na co zasługujesz to śmierć, fiucie - nacisnąłem dłonią na jedną z jego ran, na co ten skulił się z bólu. - Trzeba było przemyśleć swoje zachowanie - odparłem wstając niedaleką odległość od niego.

- Taehyung... ja się zmienię, obiecuję. Możesz mnie jakoś wykorzystać, prawda? Pomogę ci w czym tylko zechcesz - mówił resztkami sił, a jego oczy zaczynały napełniać łzy.

SILENT OBSESSION | KIM TAEHYUNGWhere stories live. Discover now