11

467 17 2
                                    

POV Rozalia

Obudził mnie okropny ból głowy, który z każdą chwilą narastał. Podniosłam się do siadu i przetarłam zaspane oczy. Pościeliłam łóżko i ruszyłam do drzwi. Ale coś mi nie pasowało. CHWILA. TO NIE MOJE MIESZKANIE. GDZIE JA JESTEM?? NIE POWINNAM PIĆ. BOŻE, ROZALIA...

Może nie powinnam, ale wyszłam z pokoju. W sumie i tak musiałam bym to zrobić, by stąd wyjść. Wolnym krokiem ruszyłam przez trochę długi korytarz, ponieważ drzwi tego pokoju były na samym końcu, a po drodze po obu stronach również znajdywały się jeszcze inne drzwi. Ale idąc dalej ukazał mi się duży salon, a obok równie dobrze duża kuchnia wraz z wyspą na środku oraz z dużym stołem. Naprzeciwko salonu był kolejny korytarz, ale już krótszy niż poprzedni. Na ich końcu znajdywały się ponownie drzwi, które musiały być drzwiami wyjściowymi.

Ubrałam swoje buty i ruszyłam do drzwi. Gdy już nacisnęłam na klamkę poczułam zacisk na mojej talii. Momentalnie się odwróciłam i zamarłam.

- Dokąd się wybierasz? - spytał mężczyzna, który przybliżył mnie do jego ciała za moją talię.

- Co ja tu robię? Kiedy? Jak? Czy my?.. - miałam mętlik w głowie. Nie pamiętałam nic co się wydarzyło na wczorajszej imprezie. Po złożeniu zeznać urwały mi się chyba nerwy, które pomagały mózgowi z zapamiętywaniem.

- Spałaś tutaj. Wczoraj. Normalnie. I nie. Do niczego nie doszło. Spaliśmy osobno - odparł nie puszczając mnie. - A teraz zdejmij buty i chodź zjeść.

- Ja chyba śnię - wolnym krokiem ruszyłam do kuchni. - Ty umiesz gotować? - spytałam, gdy położył pełny talerz z jedzeniem.

- Tak. Smacznego - wysłał ciepły uśmiech i sam zaczął jeść, a ja zaraz po nim. - Boli cię głowa?

- I to strasznie. Masz jakąś tabletkę przeciwbólową?

- Dam ci, gdy zjesz - wziął łyka soku i spytał. - Pamiętasz coś z wczoraj?

- Pamiętam do momentu zeznań. Później wyłączyła mi się funkcja pamięci. A coś się wydarzyło?

- Nieee. Nic a nic.

- Kłamiesz. Mów co się stało - rzekłam widząc, że mnie okłamuje. Ten ton głosu ewidentnie coś chce zakryć.

- Mówię, że nic się nie stało - upierał się.

- Czekaj. Po zeznaniach poszliśmy do samochodu. Jechaliśmy do...do mojego mieszkania!!  Dobra. Potem eeee Ji-Hyun nie chciał otworzyć drzwi i wtedy się wkurzyłam i... - pod koniec wypowiedzi wszystko sobie przypomniałam. Pocałunki, zachowywanie, upierdliwość, wszystko. - Boże ja cię przepraszam. Powinnam przestać pić alkohol w takich ilościach lub najlepiej w ogóle przestać. Nie chciałam cię pocałować ani nic co się wydarzyło. Przepraszam - opuściłam głowę na dół, ale szybko ktoś mi ją podniósł.

- Nie musisz przepraszać. I możesz częściej tak o coś prosić, ale wolałabym gdybyś była trzeźwa. Wiem, że na trzeźwo byś tak nie zrobiła - zaśmiał się, a na  mojej twarzy pojawił się grymas. Jak on może tak mówić? To co zrobię jako pijana, jestem również w stanie zrobić trzeźwa. Co on sobie myśli, co?

- Naprawdę sądzisz, że nie zrobiłam bym tego na trzeźwo? Czuję się urażona - powiedziałam odwracając się przodem do talerza, bo mężczyzna stał z boku.

- To udowodnij - rzucił.

- Potrzebujesz dowodów by mi uwierzyć? Wiesz co, Taehyung. Zawiodłam się - odparłam łapiąc jego krawat i przyciągając go do mnie. Złożyłam na jego policzku krótki i ciepły pocałunek.

- Nie da się przewidzieć twojego kolejnego ruchu - powiedział zdziwiony. - Idź się przebierz i zaraz jedziemy do pracy - odparł chowając naczynia ze stołu.

SILENT OBSESSION | KIM TAEHYUNGWhere stories live. Discover now