epilog

44 2 4
                                    

Gwiazdy za chwilę miały pojawić się na niebie, a różowa łuna leniwie osuwała się z widnokręgu gdzieś za horyzont. Był piękny wieczór.

- Nie jest ci chłodno? - Zhongli spojrzał na rudowłosą, która siedziała obok niego. Oglądali piękny zachód słońca ze szczytu góry.

- Może troszkę - odparła, na co mężczyzna objął ją ramieniem i przyciągnął bliżej siebie.

- Lepiej? - w odpowiedzi wtuliła się w niego, kiwając głową.

Był przeszczęśliwy. Jego uczucia zostały odwzajemnione po raz pierwszy.

- Jak się czujesz?

- Sama nie wiem... Jestem skołowana - przeczesała rude włosy - cieszę się, że nie umarłam. Naprawdę. Ale wciąż boję się, co może wymyślić Agana. I jestem ciekawa, jak tam u Albedo - uśmiechnęła się pod nosem - wątek w sumie jak z tych nowelek Yae.

- Nie znam go osobiście - brunet na chwilę zatopił się we własnych myślach - właściwie, co dokładnie masz na myśli?

- Jakieś trudne sprawy... Ale nie wiem, jak to się skończyło. Shicori przyznała się, że cała ta sytuacja wynikła z... No wiesz...

Zhongli przekrzywił głowę w niemym pytaniu, skanując rudowłosą złotymi oczami, które dziewczyna zdążyła w tym dość krótkim czasie pokochać całym sercem. Uwielbiała, gdy przyglądał się jej z ciekawością, ponieważ najczęściej wtedy widziała w nich małe, jasne iskierki.

- Sytuacja jak z książki, ona musi go zabić, ale go kocha, ale przez to ma kłopoty, ale on o niczym nie wie - z każdym "ale" przekrzywiała głowę w drugą stronę, gestykulując rękami, które od niedługiego czasu pokryte były tatuażami związanymi z miastem kontraktów.

Złotooki ponownie zamilkł, kiwając głową w zrozumieniu i rozmyślał. Akemi zdążyła się przyzwyczaić, że mężczyzna myślami często szybuje gdzieś między obłokami i sama polubiła rozmyślanie o jakichś przypadkowych sprawach.

Nie było to ich pierwsze takie wyjście, oglądanie zachodów słońca zostało ich małym rytuałem i jak na razie jeszcze nie przerwali swojej rutyny.

Od takiej ilości słońca na twarzy dziewczyny zagościła duża ilość piegów, i mając na uwadze, że brunet już kochał ją całym sercem, zakochał się w tych piegach jeszcze bardziej. Dziewczyna siedziała szczęśliwie, wtulając się w niego.

- Tęsknisz za nimi? - nagle rozbrzmiał jego głęboki głos.

- Za kim? - spojrzała na niego i skanowała swoimi szkarłatnymi tęczówkami, lekko marszcząc brwi.

- Za twoimi przyjaciółkami. Z większością praktycznie się nie widujesz - Zhongli spojrzał w jej oczy, doceniając ich piękno. Bardzo go to zawsze uspokajało.

- Tęsknię, nawet bardzo. Przyzwyczaiłam się, że jest ze mną wesoła gromadka przez całą dobę i jakoś tak chwilami czuję się samotna... Szczególnie wieczorami - jej oczy powędrowały na kwiaty przed nimi, a policzki lekko się zaczerwieniły.

Brunet uwielbiał ten widok. I jakże szczęśliwy był, kiedy przypomniał sobie, że nie musiał tego więcej ukrywać, bo był pewien, że Akemi czuje do niego to samo.

- Jeżeli źle się czujesz, to możesz czasami zostawać u mnie na noc, co ty na to?

- Wiesz, Zhongli, lepiej by było, jakbyś to ty odwiedzał mnie - odpowiedziała cichym głosem - bardzo lubię twój dom i w ogóle, ale... no wiesz, zaczynam pracę bardzo wcześnie i ciężko by mi było się pozbierać... 

- Jak tylko jest ci wygodniej - ucałował czubek jej głowy - chcę tylko abyś była szczęśliwa.

- Jesteś kochany - jej twarz nabierała barwy jej tęczówek, szczególnie policzki. Zaczęła okręcać kosmyk włosów wokół palca - może...

Urwała. Była zbyt nieśmiała, aby dokończyć to zdanie.

- Zostanę dziś u ciebie, jeśli chcesz - zaczął gładzić rude włosy Akemi. Zauważył, że coraz częściej doskonale wiedział, co leży na sercu jego kochanej Kemi, kiedy ona była zbyt nieśmiała, aby to wypowiedzieć.

Wiatr powoli zwiewał wszystkie malutkie obłoczki z nieba, które ciemniało z każdą chwilą. Srebrne i białe punkciki migotały wesoło, jakby odzwierciedlając nastroje zakochanych, którzy leżeli teraz na chłodnym gruncie i wpatrywali się w nie, poszukując gwiazdozbiorów.

Brunet ściągnął rękawiczkę i złapał rudowłosą za rękę, swój wzrok skupiając teraz na jej oczach.

- Kemi?

- Tak, Zhongli? - spojrzała na niego zaciekawiona, lekko rumieniąc się na gest mężczyzny. Niby nie był to pierwszy raz, kiedy tak robił, ale wciąż powodowało to u niej rumieńce.

- Kocham cię - ich usta złączyły się, kiedy zgasł ostatni promień światła słonecznego dopływającego zza horyzontu.

- Ja ciebie też.

KONIEC CZĘŚCI 1.

Akemi: Krwawa Róża (Metanoia) | Genshin Impact Where stories live. Discover now