45.

44 4 29
                                    

- Shicori? Coś się stało? Wyglądasz... Blado - Alchemik przekrzywił głowę, patrząc zaniepokojony na brunetkę.

- Zawsze jestem blada, w życiu się nie odpaliłam nawet odrobinę.

- Bardziej blada niż zwykle - poprawił się z westchnieniem - powiedz mi, co się dzieje.

- To stres. Nic poważnego - burknęła bez większego przekonania i modliła się w duchu, żeby blondyn nie drążył tematu.

Wdech i wydech, Albedo, nie bądź zły.

- Mam wrażenie, że próbujesz mnie okłamać. Znowu.

- Czemu akurat ty musisz zawsze wiedzieć kiedy kłamię - schowała twarz w dłoniach, po chwili przesuwając ręce na włosy.

Spuściła wzrok. Było jej głupio, że znowu złapał ją na kłamaniu o swoim samopoczuciu. Obiecała mu, że postara się mówić, gdy coś będzie nie tak, ale okazało się to trudniejsze, niż myślała.

- Bo po prostu nie umiesz tego robić i nic w tym złego. Po prostu przestań próbować - usiadł na stole, obok dziewczyny - i powiedz mi, co cię trapi, bo siłą rzeczy też zaczynam się denerwować.

- Sama nie wiem - wreszcie spojrzała na Albedo, który uśmiechnął się do niej delikatnie - czuję niepokój i instynktownie mam wrażenie, że coś się wydarzy. Coś złego.

Alchemik rozłożył ręce w niemym pytaniu, na co Shicori bez żadnego zawahania odpowiedziała tak, również bezdźwięcznie.

Blondyn nie należał do wielkich fanów przytulania, jednak z brunetką było nieco inaczej.

Czasem czuł gdzieś w środku, że chce jej pomóc, a co niejeden raz za tym szło, nieodpartą chęć zamknięcia tej niezwykle grymaśnej dziewczyny w uścisku.

Zdarzało się, że dekoncentrowało go to w pracy, czego nie lubił, jednak nie mógł nic zrobić z tym, że przypadkiem zaprzyjaźnili się i już musiało tak zostać.

Shicori za to nie miała problemów z przytulaniem. Miała jedynie problem z przyznaniem się, że tego potrzebuje. Czuła się wtedy słaba, a bardzo nie chciała uchodzić za słabą, szczególnie w oczach osoby, na której zależało jej najbardziej na świecie, którą będzie chronić za wszelką cenę i oddałaby za nią swoje życie.

Przyjaźń z blondynem już była jej nie na rękę, patrząc na swoje powiązania z Muratą, ale uczucie, które zaczynało w niej kwitnąć było gwoździem do trumny.

Siedzieli w głębokiej ciszy, rozmyślając i przytulając się. Chłopak lekko gładził włosy fioletowookiej, co zazwyczaj ją uspokajało.

Gdyby Jean widziała, co robią, zamiast pracować, byłaby wściekła.

Ale nie było jej tam.

Przyjemna cisza trwała już kilka minut. Shicori naprawdę zaczynała się uspokajać i wierzyć, że nic złego się nie zdarzy.

Nic bardziej mylnego.

- Shicori Nyota Lawrence - usłyszeli głos nikogo innego, jak Muraty.

Dziewczyna zagotowała się i przeraziła na raz, bardzo szybkim i sprawnym ruchem wypchnęła Albedo z jaskini i niemo kazała uciekać. Byle dalej.

- Powiedziałam coś - znowu zagrzmiało. Całe szczęście Archonka nie zamierzała gonić Albedo. Przynajmniej nie tym razem.

- Przestań mnie nazywać Lawrence, do cholery jasnej. Moje nazwisko to Shicori Nyota Morgenstern. Mam ci pokazać identyfikator?

W jamie rozległo się głośne, a chwilę później stłumione uderzenie. Później kilka kapnięć.

- Ile razy mam cię ostrzegać? Nie prowokuj mnie - Agana zmierzyła brunetkę nieczułym wzrokiem.

Akemi: Krwawa Róża (Metanoia) | Genshin Impact Where stories live. Discover now