43.

42 5 0
                                    

- Dobra, już czas.

- Kemi, proszę... - załamany brunet złapał ją za ramię - nie idź tam.

- To jedyny moment, jeśli zaraz tam nie pójdę, stracisz gnosis prawdopodobnie na zawsze! - krzyczała na niego szeptem.

- wolę stracić gnosis niż ciebie, wiesz?

- I tak sam mówiłeś, że nie mam szans na przeżycie wypadu do Dragonspine - wybiegła z kryjówki, wymijając strażników i dobiegła do miejsca przechowywania gnosis Rexa Lapisa.

Zhongli złapał się za głowę, jednak po chwili również wybiegł, aby odwrócić uwagę Fatui od rudowłosej. Miał szczerą nadzieję, że niebezpieczeństwo za chwilę minie, on odzyska gnosis i w razie potrzeby, będzie mógł użyć jej, aby ochronić przyjaciółkę.

Właśnie.

Miał nadzieję.

- Nic z tego - Akemi nie wiedziała, czy poczuła chłód przez ton głosu kobiety, czy temperatura w pomieszczeniu faktycznie spadła - spodziewałam się was tutaj. Jesteście cholernie upierdliwi, a na dodatek macie czelność przeciwstawiać się woli Tsaritsy. Chcesz tego, mam rację? - Blondynka trzymała w dwóch palcach tak cenną rzecz, jakby była jakąś przynętą - zabierz mi ją i jest twoja wszelkie chwyty dozwolone. Masz jedną szansę. Po prostu musi znaleźć się w twoich rękach, a puszczę cię z nią wolno. Nie zamierzam ci ułatwiać i ostrzegam, nie należę do delikatnych.

Kobieta była przekonana, że Akemi nie ma z nią szans. Bardzo słusznie.

O ile z początku rudowłosa nie miała aż takich trudności z odpieraniem ataków dzięki wizji pyro, tak później zrobiło się nieco trudniej.

Signora pokazała swoją przerażającą formę.

- Czy naprawdę każda osoba, jaką spotykam ostatnio, musi być jakimś potworem? - sapnęła pod nosem. Zhongli? Przecież to Rex Lapis. Childe? Lewitujący gigant z Abyssu. Jego siostra? Trzy metrowy potwór z trzecim okiem. Signora? Potężna wiedźma.

"Za dużo tego wszystkiego, weźcie sobie jakąś przerwę"

- Co się tutaj dzieje? - do pomieszczenia z opartą o ramię wędką i wiadrem pełnym sporych ryb w ręce wszedł... Childe - Signora, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że po raz kolejny próbujesz zabić moją przyjaciółkę - uniósł brew, odkładając pomału swój sprzęt.

Blondynka ze zdziwienia, lub złości, zatrzymała się w połowie ataku i spojrzała na rudego przybysza.

- Nie wtrącaj się - warknęła w jego stronę, po czym zaatakowała Akemi, która, mimo ogromnych starań, nie była w stanie jego uniknąć. Gdy czekała na ostateczny cios, przed oczami mignęła jej broń przyjaciela. Ajax zdenerwowany skontrował Signorę, nie pozwalając jej zrobić krzywdy szkarłatnookiej.

- Mogłabyś przestać próbować zabić bliskie mi osoby chociaż raz? - spojrzał na blondynkę z wyrzutem - traktujesz moją siostrę jak śmiecia, atakujesz mojego przyjaciela i Akemi, kto będzie następny?

- Powiedziałam. Nie wtrącaj się. Jesteś za młody, żeby zrozumieć - La Signora przemieniła się spowrotem w swoją ludzką formę i zmierzyła lodowatym spojrzeniem Childe.

Atmosfera była tak napięta, że Akemi bała się ruszyć. Ajax nieugięty patrzył w oczy blondynki, czekając, aż to ona przerwie kontakt wzrokowy. W tym momencie nienawidził jej z całego serca.

Nie miała prawa atakować jego przyjaciółki.

- Tym razem mogą oddalić się żywi - odeszła z gnosis, jedynym dźwiękiem, który roznosił się w tym momencie po pomieszczeniu, było stukanie obcasów kobiety.

- Nic ci nie jest? - Childe błyskawicznie znalazł się przy rudowłosej i dokładnie obejrzał z każdej strony, czy nie jest oparzona, osmolona, lub po prostu ranna.

Całe szczęście z Akemi było wszystko dobrze.

Przytulił ją mocno, na co Zhongli zgromił go wzrokiem. Ajax jednak nie zauważył tego, gdyż cała jego uwaga była zwrócona na przyjaciółce.

- Byłem pewien, że spróbujesz odzyskać ją na własną rękę, ale nie sądziłem, że w aż tak kretyński sposób - popatrzył w duże szkarłatne tęczówki, które w stosunkowo niedługim czasie zdążyły zyskać tak wielką wartość w jego życiu - Naprawdę nie było bezpieczniejszych opcji? - delikatnie poprawił jej fryzurę.

[Zhongli: 🧍]

Usłyszeli chrząknięcie bruneta. Odsunęli się od siebie przez niezręczność, którą wprowadził.

- Powinniście już iść. Nie wiem, kiedy cierpliwość Signory się wyczerpie, a wolałbym zaoszczędzić wam niepotrzebnych bójek - wyprowadził dwójkę na zewnątrz.

Nie chciał rozstawać się z przyjaciółką. Bardzo nie chciał.

- Childe..? - Gdy już mieli odchodzić, Akemi objęła rudego i ścisnęła z całej siły.

Chłopak spiął się na ten nieoczekiwany gest, jednak nie miał zamiaru odpychać szkarłatnookiej. Wręcz przeciwnie. Poczuł coś niezwykłego, gdy przytulił dziewczynę. Nie przyszło to do niego dopiero teraz, nigdy wcześniej. Miał wrażenie, że może odciąć ją od reszty świata tak, aby ani jedna świruska nie była wstanie zrobić jej krzywdy.

Jednak wiedział, że gdy ją puści i odejdzie z Zhonglim w tylko im znanym kierunku, a później wyruszy do Dragonspine, może jej już więcej nie zobaczyć.

Dlaczego nie mógł jej pomóc?

Dlaczego w ogóle ktokolwiek musi wyręczać Archonów?

I dlaczego musi to być ona?

- Coś się stało, Akemi..? - po chwili ciszy w końcu wydobył z siebie głos.

- Dziękuję ci. Za wszystko. Chciałabym, żebyś wiedział... - spojrzała na twarz Ajaxa ze smutnawym uśmiechem na ustach - jeżeli dane mi będzie przeżyć, chciałabym usłyszeć znowu twój śmiech. Nie ten łobuzerski, ani ten szatański, bo brzmisz wtedy jak opętany - parsknęła śmiechem, z kolei Tartaglia parsknął z udawanego oburzenia - taki jak ten, kiedy zobaczyłeś, że siostra cię odwiedziła.

Dopiero po chwili zrozumiała, co powiedziała. Jednak o dziwo nie żałowała, a nawet nie czuła wstydu. Jedynie jej policzki przybrały lekko różowy kolor, kiedy zdecydowanie ciszej dodała:

- Chciałabym, żebyś też kiedyś się tak zaśmiał na mój widok. Żebyś był tak szczęśliwy, że mnie widzisz..

Akemi: Krwawa Róża (Metanoia) | Genshin Impact Where stories live. Discover now