ROZDZIAŁ 50

128 14 1
                                    


Wołałem jeszcze parę razy tą upartą babę . Oczywiście nawet nie zaszczyciła mnie jednym spojrzeniem tylko zabrała swojego ojca i babcie do domu. Miałem za nią pobiec, ale musiałam wyjaśnić parę spraw i wtedy zrobię z nią porządek.

-Twoja mama była taka sama – popatrzyłem wkurwiony na zupełnie obcego mi człowieka. Mam go nazywać tatą tylko dlatego, że ma taki sam kolor oczu i włosów. To samo tyczy się tej kobiety obok. Naprawdę nie rozumiem jak można zostawić swoje dzieci i przez tyle lat udawać, że jest się martwym. Swoją drogą ciekawe czy Nan i Hela wiedzieli o tym cyrku . Ale sądząc po minie tego pierwszego widać, że jest w takim samym szoku co ja. Przez tyle lat Hela tukła mi tą głupią legendę do głowy, a ja jak ostatni idiota w nią uwierzyłem . Nie rozumiem tylko skoro to wszystko prawda dlaczego w moim życiu pojawiła się Luna .

-To dla mnie zupełnie obca osoba dokładnie tak samo jak ty – powiedziałem prosto z mostu nie miałem zamiaru bawić się w żaden podchody.

-Zostawiliśmy was dla waszego bezpieczeństwa – pokręciłem rozśmieszony głową bo już to tłumaczenie usłyszałem dwa razy –i jak widać udało się przez ponad 20 lat był spokój

- I zapewne byłby dalej gdyby nie wasze kłamstwa, więc teraz radzę wam wyjść i zrobić porządek ja w tym cyrku nie będę brał udziału mam ważniejsze sprawy na głowie – nie miałem ochoty na dalsze rozmowy dlatego ruszyłem w kierunku wyjścia

-A gdzie Aurora i Alex?

-Chyba nie powinno was to teraz obchodzić skoro nie interesowaliście się tym przez tyle lat – posłałem im ironiczny uśmiech. Za mną stał Nan i nie wyglądał za ciekawie, chociaż śladu po tym jak mu przywaliłem nie ma – A tobie co?

-Spieprzyłem sprawę nie potrzebnie odezwałem się tak do Luny – westchnął pod nosem

-No nie, ale ty nigdy nie myślisz co robisz

-A może byś jej tam szepnął słówko żeby się na mnie nie złościła- parsknąłem pod nosem


-Nawet o tym nie myśl


-Ja się zawsze za tobą wstawiałem

-Będziesz mieć okazję ją przeprosić bo idziemy do niej do domu – oczywiście jak nas po drodze ciekawego nie spotka dodałem w myślach. Wyszliśmy na zewnątrz, mgła w dalszym ciągu nie zniknęła. Popatrzyłem na mojego towarzysza, za nim dojdziemy do domu Luny minie wieczność .Ten westchnął pod nosem i wyciągnął do mnie ręce

-Przytul się będzie szybciej – moja mina musiała wyrażać więcej niż tysiąc słów bo Nan przewrócił oczami – uwierz mi nawet nie tknąłbym cię palcem gdyby nie wymagała tego sytuacja.


Pokręciłem tylko głową, ale zrobiłam tak jak o to poprosił. Po chwili byliśmy już w powietrzu .

-Powiedz mi jak ty zrobiłeś ? Rozłożyłeś skrzydła ale w żaden sposób nie rozerwałeś ubrań

-Nie pieprz głupot tylko trzymaj się mocno – uczepiłem się jego szyi co musiało wyglądać komicznie. Jedno jest pewne nigdy więcej z nim nie polecę . Cały czas miałem zamknięte oczy. Kiedy poczułem pod stopami ziemię odetchnąłem z ulgą . Koło nas z hukiem wylądowali Hela, Duke i Samuel

-Nie dało się jeszcze głośnie? – zapytał Nan poprawiając koszulkę którą zmiąłem podczas lotu. Nie patrząc na ich kłótnie zacząłem kierować się w stronę drzwi. Chyba trochę za mocno zapukałem bo drzwi wręcz się zatrząsały. Po chwili nie pewnie się uchyliły, kiedy Luna zobaczyła kto za nimi stoi wpuściła nas do środka. Miałem właśnie zapytać czy powie nam gdzie znaleźć bliźniaków, ale oni jakby nigdy nic siedzieli sobie w salonie. Pogrążyłem się w rozmowie z nimi i dopiero można powiedzieć ocknąłem się kiedy usłyszałem krzyk z góry. Chyba nie tylko ja go usłyszałem bo wszyscy spojrzeli na schody, a ja wtedy spostrzegłem, że nie ma z nami Luny. Bez zastanowienia wspiąłem się na górę, za mną pojawił się Nan i jej ojciec. Za drzwiami słychać było jakieś krzyki, ale nie mogliśmy otworzyć drzwi, ponieważ ktoś zamknął je na klucz. Kopałem po nich nogą, ale nawet nie drgnęły .

-Poczekaj teraz ja spróbuje – Nan tak samo nie miał wystarczająco siły . Ogarnęło mnie ogromne wkurwienie, na dodatek tego za drzwiami nie było już nic słychać . Rozpędziłem się i z całych sił przywaliłem drzwi, dzięki czemu wyrwałem je z futryny i byłem już w środku. Jakaś kobieta trzymała Lunę za barierkami balkonu, kiedy nas zobaczyła bez zastanowienia ją puściła.

-Luna- jej tata ruszył z krzykiem w ich kierunku, pobiegłem za nim, żeby nie zrobił czegoś głupiego . Złapałem go za ręce i odciągnąłem do tyłu kiedy już przekładał za barierki jedną nogę i miał skoczyć za nią – Luna o boże – zaczął się przeraźliwie trząść

-Teraz już nikt ci nie pomoże książę – popatrzyłem na kobietę, która była ogromnie zadowolona z tego co zrobiła . Od razu puściłem Edwarda i w kilku krokach stanąłem koło niej . Biło od niej ogromne podobieństwo do Luny, więc musiała być jej matką . Kompletnie nie rozumiałem już co się tutaj dzieje, ale bez zastanowienia złapałem ją za szyję i zacząłem robić to co przed chwilą robiła mojej dziewczynie .

-I po co to zrobiłaś co?

-Twój ojciec wykiwał moją babcie, a ja teraz zlikwidowałam osobę która miała pomóc tobie . Twoja rodzina już nigdy więcej nie zasiądzie na tronie – nie mogłem uwierzyć w to, że to naprawdę może być matka Luny . Przecież ta dziewczyna to chodzące dobro, tym czasem jej matką – i co teraz zrobisz

-Ares idź do Luny – popatrzyłem nie pewnie na jej tatę – zaufaj mi idź zobacz co z moją córką


-Ale Pan – zacząłem

-Idź – kiwnąłem głową i zacząłem biec na dół. Nikogo nie było w środku co świadczyło o tym, że wszyscy są na zewnątrz .

-Luna proszę cię – jej babcia ledwo co mówiła przez łzy. Aurora stała przytulona do Alexa i wypłakiwała się w jego ramię . Kucnąłem koło dziewczyny i złapałem ją za rękę . Popatrzyłem na Nana, który nie mówił nic tylko z kamienna twarzą patrzył na swoją podopieczną – kochanie proszę cię

-To nic nie da

-Skończ pierdolić dobra –podniosłem głos ale miałem to w dupie – ona musi żyć

-Nie widzisz tego, że jest martwa. Oprócz tego, że ta suka ją zrzuciła to jeszcze próbowała udusić . Luna już nie żyje – bez zastanowienia po raz kolejny wstałem i przywaliłem w twarz Nanowi. Jej babcia jeszcze mocniej przytuliła się do jej ciała i zaczęła bardziej płakać

-Dlaczego?

-Nie patrz tak na mnie debilu, niech do ciebie to dotrze, że ona nieżyje – pokręciłem głową bo nawet kurwa nie ma takiej opcji. Znowu złapałem jąza dłoń, która była wyjątkowo zimna . Nan tylko pokręcił głową i zniknął.Mijały minuty, ale Luna się nie ocknęła . Ten dupek po raz kolejny miał rację .Skoro ona nie żyje, to ja też . Bez niej nie mam zamiaru ciągnąć swojego życia.Miałem zamiar tak jak jej babcia przytulić ją do siebie, ale zanim to zrobiępo raz ostatni muszę ją pocałować . Nachyliłem się nad jej twarzą iprzybliżyłem swoje usta do jej zimnych warg, a potem położyłem głowę na klatce,w moich oczach pojawiły się łzy, ale miałem to gdzieś . To wszystko przez moichwspaniałych rodziców.

We among the starsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz