ROZDZIAŁ 49

125 16 2
                                    


Zerwałam się kanapy i udałam się w kierunku drzwi. Uchyliłam je lekko, żeby w razie czego móc je szybko zamknąć . Odetchnęłam z ulgą kiedy po drugiej stronie była reszta naszych towarzyszy. Bez zastanowienia wpuściłam ich wszystkich do środka i wróciłam do salonu. Aurora i Alex od razu podbiegli do swojego brata, a ja wróciłam na swoje wcześniejsze miejsce . Babcia ponownie mnie przytuliła

-To co kochanie przyjedziesz? – zapytała na co pokiwałam głową i uśmiechnęłam się w jej stronę – Jutro twój stary odwiezie nas na lotnisko

-Co jak ? – tata tak jakby czuł, że mówimy o nim bo odwrócił się w naszą stronę i zapytał.

-Zawieziesz nas na lotnisko – odpowiedziała ma babcia .Przede mną stanął Nan, ale go zignorowałam i odwróciłam głowę w drugą stronę .Nie miałam ochoty z nim rozmawiać . Powiedział to co myśli, więc niech się stąd zabiera. Nie potrzebuje anioła stróża. Żyłam przez tyle lat nie wiedząc o jego istnieniu, więc teraz też nie jest mi do niczego potrzebny. Żeby widział, że nie mam ochoty z nim rozmawiać z całej siły zacisnęłam powieki. Czułam, że stoi dalej nade mną, ale oczy otworze z powrotem jak sobie pójdzie.

-Co robimy dalej? – zapytała Aurora, dzięki czemu uwaga wszystkich skupił się na niej a ja mogłam mieć przez chwilę święty spokój- bo to coś tutaj jest i tak o sobie nie zniknie. Rozglądnęłam się po salonie, ale nigdzie nie widziałam Daisy, więc zapewne jest u mnie w pokoju . Wszyscy byli pochłonięci w rozmowie, więc wzruszyłam ramionami i wyszłam na górę . Wcale się nie myliłam kiedy przekroczyłam próg pokoju mała leżała na środku i wesoło merdała ogonem kiedy mnie dostrzegła. Podeszłam do niej wtedy drzwi od mojego pokoju zamknęły się z hukiem.

-Nie róbcie sobie żartów to nie jest zabawne – wiedziałam, że zapewne Nan robi sobie żarty więc nie ruszałam się z miejsca – otwórzcie te drzwi bo będę zaraz wychodzić . Wzięłam psa na ręce i chciałam wrócić do salonu, ale kiedy złapałam za klamkę drzwi nawet nie drgnęły. Szarpałam się chwilę z nimi, ale nic to nie dało – otwierajcie w tej chwili

-Nikt ci nie otworzy – po plecach przeszły mi ciarki kiedy usłyszałam głos koło ucha- Zostałyśmy same tylko ty i ja – kiedy zobaczyłam matkę zaczęłam krzyczeć . Przecież ona nie żyje . Nie to jest już przesada jestem w stanie uwierzyć w niektóre rzeczy, ale to na pewno nie jest realne. Zamknęłam oczy i otworzyłam je ponownie. Miałam nadzieję, że kiedy tak zrobię to jej tutaj nie będzie, ale dalej stałą w tym samym miejscu z kpiącym uśmiechem . Kiedy zaczęła do mnie pochodzić od razu zaczęłam się cofać – Nie przywitasz się z mama?

-Nie ty nie istniejesz, a ja jestem zmęczona i widzę dziwne rzeczy

-W takim razie czy gdyby mnie tutaj nie było to byłabym w stanie zrobić tak? – nawet nie wiem kiedy znalazła się przy mnie i złapała za szyję . Próbowałam odciągnąć jej rękę, ale nawet nie ruszyła się na milimetr. Słyszałam hałas za drzwiami, więc domyśliłam się, że było słychać mój krzyk. Jednak zanim oni otworzą te przeklęte drzwi to matka mnie udusi. Zaczęła mnie ciągnąć w stronę balkonu. Próbowałam ją kopać ale nic to nie dawało. Przecież to jest niemożliwe żeby ona była taka silna. Jak nic musiało ją coś opętać . Widziałam jej ciało w trumnie więc matką na pewno nie żyje, a to coś jest jakimś jej wcielenie. Przed oczami zaczęły pojawiać mi się mroczki co nie świadczyło o niczym dobrym, zaczęło też brakować mi powietrza, ale to było logiczne skoro dalej mnie dusiła. Czułam jak mnie podnosi i kiedy resztkami sił zobaczyłam, że wiszę nad ziemią za balkonem próbowałam jeszcze się wyrwać .Drzwi otworzyły się z hukiem, a matka odwróciła się do mnie z uśmiechem


-Do zobaczenia w piekle córeczko – zaczęła się śmiać i po prostu mnie puściła . Usłyszałam jeszcze jakiś krzyk a później zobaczyłam ciemność. 

We among the starsOnde as histórias ganham vida. Descobre agora