ROZDZIAŁ 43

147 17 2
                                    


Klepałam tatę po policzkach ale nic to nie dawało . Sprawdziłam oddech, ale na szczęście oddychał . Zostawiłam go w spokoju, może zaraz sam się obudzi ?

-Nie chce was dobijać, ale coś dziwnego się dzieje odkąd wyjechaliście rano – popatrzyłam na Nana, ale nie wiedziałam za bardzo o co może mu chodzić- w sensie zaczynam wyczuwać niebezpieczeństwo

-Myślisz, że to już ?- zapytał Ares, ale wzroku nie odrywał od drogi

-Nie mam pojęcia, ale obawiam się, że tak – w tym momencie zorientowałam się o czym mogą rozmawiać . Chodziło im o to przeklęte demony. Wiedziałam, że to nieuniknione, ale nie myślałam, że nadejdzie to tak szybko.

-Jak my w ogóle jeszcze nie jesteśmy gotowi, Luna dalej uważa, że nie jestem jej chłopakiem- parsknęłam pod nosem

-Bo nie jesteś – Nan przyglądał nam się z uśmiechem, od razu domyśliłam się, że zapewne po głowie chodzi mu coś głupiego – lepiej zajmij się prowadzeniem auta, bo w takim tempie nie dojedziemy do domu do rana. A skoro dzieje się coś dziwnego przypominam ci, że w domu zostawiłeś siostrę i brata, a ja babcie i Daisy .

-Idź lepiej spać, może znowu coś ci się przyśni – uderzyłam tego idiotę w rękę, na co bezczelnie zaczął się śmiać . Momentalnie przed moimi oczami pojawiła się scena.


Szłam przez jakieś miejsce, które przypominało pole walki . Wszędzie unosiła się mgła, co ograniczało moją widoczność . W tle było słychać jakieś krzyki, a ziemie wręcz się trzęsła.

-Luna?- zaczęłam się rozglądać, ale nikogo nie dostrzegłam, momentalnie w moich oczach pojawiły się łzy. Doskonale znałam tego głos


-Ares? Gdzie jesteś ?

-Uciekaj stąd

-Co? Ale gdzie ty jesteś? – po raz kolejny się rozglądnęłam, ale nic. W końcu go zobaczyłam . Biegł w moją stronę, a z jego policzka sączyła się krew

-Mówiłem ci, że masz uciekać – złapał mnie za rękę i z całej siły zaczął mnie za sobą ciągnąć . Jednak po chwili zatrzymaliśmy się gwałtownie, a przed nami pojawiła się jakaś postać . Momentalnie poczułam ogromny gorąc. Ares złapał mnie rękami za twarz i popatrzył prosto w oczy – Nie zadawaj głupich pytań, tylko raz mnie posłuchaj. Ja tu zostaje, a ty masz jak najszybciej biegnąć w stronę zamku i znaleźć Aurore i Alexa

-Co? Ja cię tutaj nie zostawię – pokręciłam od razu głową. Ares uśmiechnął się lekko w moją stronę i to byłoby na tyle bo po chwili leżał na ziemi powalony przez to coś . Chciałam koło niego kucnąć i sprawdzić czy wszystko w porządku, ale również zostałam powalona. Kiedy chciałam się podnieść, na mojej klatce piersiowej pojawiła się noga, a nad twarzą miałam twarz demona. W życiu nie myślałam, że takie coś istnieje, ja nigdy nie mogłam oglądać takich filmów. Tymczasem nad moją twarzą znajduje się jakiś stwór z czerwonym pyskiem, z długimi zębami a na głowie ma rogi . Zacisnęłam ręce w pięści i próbowałam się wyrwać, ale nic to nie dało, wzbudziło tylko pogardliwy śmiech demona.


-I co teraz księżniczko jakieś ostatnie słowa przed śmiercią ?-zakpił


-A weź spierdalaj – po raz kolejny wybuchnął śmiechem, wyciągnął w moim kierunku rękę z pazurami i złapał mnie za twarz . Miałam wrażenie jakby ktoś wylał na mnie wrzątek, a skóra momentalnie zaczęła mnie piec .

-Luna orientuj się – kiedy usłyszałam krzyk Nana momentalnie odetchnęłam z ulgą . Mężczyzna odwrócił uwagę demona, wtedy kopnęłam tego stwora z całej siły nogami aż się przewrócił. Nan leciał w moim kierunku razem z wiadrem wypełnionym wodą . Domyśliłam się o co chodzi, więc moją magią sprawiłam tak, że cała woda wylądowała na demonie . Po chwili było słychać przeraźliwy krzyk, a jak wykorzystując sytuacje pozbyłam się tego przeklętego stworzenia. Wbiłam miecz w jego klatkę, przez co po chwili byłam cała w czarnej mazi. Rzuciłam szybko okiem na mojego anioła stróża i posłałam mu lekki uśmiech . Kiedy emocje lekko opadły przypomniałam sobie o Aresie, odszukałam go wzorkiem, dalej leżał w tym samym miejscu bez ruchu. Bez wahania podbiegłam do niego a za mną stanął Nan . Ares był cały we krwi, a jego oddechy były spowolnione. Momentalnie w moich oczach pojawiły się łzy. Złapałam chłopaka za rękę i spuściłam głowę . Nan położył mi rękę na ramieniu . To naprawdę miał być koniec? Co prawda widziałam Aresa w moich wizjach, ale przyszłość da się zmienić i może właśnie nam się to udało i chłopak miał umrzeć ? Przecież tak nie może być, nawet nie zdążyłam wygarnąć mu to co o nim myślę . Nagle wokół niego pojawiła się żółta poświata, popatrzyłam na to zdezorientowana . Nan miał zamknięte oczy i trzymał swoją dłoń w okolicach serca Aresa.

-Co robisz?

-Ratuje tyłek mojej podopiecznej, żeby nie usychała z tęsknoty – w końcu otworzył oczy i popatrzył na mnie – nie ma za co


-Ale co ty zrobiłeś – kiedy zobaczyłam, że Ares ma otwarte oczy, aż przewróciłam się na ziemie, nie miałam za daleko bo praktycznie na niej siedziałam

-O Jezu, ale jak – mój anioł stróż wzruszył ramionami, nie zastanawiałam się długo po prostu go przytuliłam, a potem zrobiłam to samo z Aresem

-Wiem, że mnie kochasz, ale nie musisz mnie dusić – na te słowa wręcz zamarłam, ale nie puszczałam z rąk chłopaka, żeby nie widział mojej miny

-Dlaczego tak uważasz ?

-Bo ja cię kocham, a skoro jesteś moją bratnią duszą to ty też musisz


Kiedy się ocknęłam zaczęłam łapać gwałtownie powietrza i z przerażenia złapałam się za głowę . Nan miał rację dzieje się coś dziwnego i to ma w krótce nastąpić . Popatrzyłam na tatę, ale ten dalej się nie ocknął . Po raz kolejny sprawdziłam czy oddycha, ale nic się nie zmieniło na co odetchnęłam z ulgą.

-Luna wszystko w porządku ? – zapytał zamartwiony Nan

-Nic nie jest w porządku, miałeś racje – westchnęłam – coś się dzieje i to nastąpi całkiem niedługo – Ares zjechał samochodem na pobocze i odwrócił się w moją stronę

-Kiedy ? – przełknęłam ciężko ślinę

-Dziś wieczorem – obydwoje zamarli na moje słowa i popatrzyli na siebie z przerażeniem. 

We among the starsWhere stories live. Discover now