- To ty mnie prowokujesz. Wciąż próbujesz wyprowadzić mnie z równowagi - wstała z zimnej posadzki - i jeszcze śmiesz nazywać się wspaniałym Archonem, mordując masę ludzi i krzywdząc mnie, mimo, że nic nie zrobiłam!

- W tym tkwi problem. Nic nie robisz.

- Balansuję z twoją nadproduktywnością.

- Nie pyskuj mi.

- To mnie zostaw.

Nastąpiła chwila ciszy. Agana wżerała się wręcz wzrokiem w przymrużone fioletowe oczy Shicori. Po kilkunastu sekundach chwyciła jej twarz w dłoń.

- To jeszcze nie koniec - sapnęła przez zęby - będziesz cierpieć, dopilnuję tego. Możesz się spodziewać gości w najbliższych dniach.

Shicori, częściowo przemieniając dłoń, przebiła pazurami na wylot przedramię czerwonowłosej, która ponownie ją uderzyła, tym razem mocniej. Po chwili został po niej tylko płomień, który stopniowo zanikał.

"Niech ona mnie wreszcie zostawi"

Spanikowana wybiegła na śnieg, aby znaleźć Albedo. Nie wiedziała, co strzeli Aganie do głowy.

Znalazła alchemika dosyć daleko, na granicy Dragonspine.

- Albedo! - błyskawicznie znalazła się obok chłopaka - Albedo, jesteś cały?! Nie szukała cię? - położyła dłonie na jego ramionach, patrząc raz w jedno, raz w drugie krystaliczne oko przyjaciela.

- Nie szukała mnie... Chyba. Ja mam się dobrze, bardziej pytałbym o ciebie - również spojrzał zmartwiony w fioletowe tęczówki - ona ci to zrobiła?

- Oberwało mi się - spuściła wzrok. Nie chciała wyjść przed nim na słabą.

- Trzeba to opatrzyć. Chodźmy spowrotem - wstał i powoli ruszył w stronę ścieżki, wciąż spoglądając na brunetkę. Wiedział, że nie będzie chciała wrócić. Jej zachowanie było dość schematyczne. Jest szczęśliwa - nie marudzi i chętnie pomaga w pracy, jest rozgoryczona - chce się schować i odciąć od wszystkiego i wszystkich. I najchętniej kłamałaby, że nic się nie dzieje. Natomiast gdy jest zła, robi wszystkiemu i wszystkim na złość byleby tylko jak najbardziej oscentacyjnie okazać swój gniew. Często mówiła coś, czego nie miała na myśli i alchemik zdążył do tego przywyknąć.

- To bez sensu. Nic mi nie będzie, a blizna i tak zostanie - usiadła za drzewem, byle tyłem do niego - daj mi święty spokój.

Jednak słowa wciąż ranią.

Dziewczyna wyczuła, że blondyn ciągle stoi i czeka, aż wstanie i pójdzie razem z nim. Mimo, że dała mu do zrozumienia, żeby dał jej spokój.

- Poradzę sobie - odwróciła głowę w jego stronę - po prostu daj mi chwilę i do ciebie dołączę. Obiecuję - widząc jego wzrok dodała - tak, dam sobie opatrzyć rany, tylko już się tak na mnie nie patrz.

Albedo, usatysfakcjonowany, pomału ruszył w stronę bazy w Dragonspine, natomiast  fioletowooka starała się uspokoić wzburzone nerwy.

- Pssst - usłyszała po chwili zza krzaka.

Poznała ten głos. Zawsze go pozna.

- Zero? Co ty tu robisz? - zdziwiona podeszła bliżej - wyjdź stamtąd, i tak nikogo tu nie ma.

Chłopak niepewnie wyszedł z ukrycia. Rozejrzał się nieufnie, a gdy zobaczył, że faktycznie nikt go nie widzi, widocznie się rozluźnił. 

- Um.. Cześ-

Nie dokończył. Został zamknięty w uścisku brunetki.

- Jednak o mnie pamiętałeś! Na długo przyjechałeś? 

- Uh...

- Chcesz obejrzeć Dragonspine? Mogę cię oprowadzić - odkleiła się od niego, a jej słowotok nie widział końca. I zapewne by go nie miał, gdyby Zero jej nie przerwał.

- Kto ci to zrobił...?

Przeraził go widok zranionej brunetki, sam nawet nie wiedział dlaczego. 

- To? - dotknęła lekko rany na skroni, ledwie widocznie się krzywiąc - chyba nieważne...

- Boli?

Shicori kiwnęła głową. Zero był jedną z nielicznych osób, które w Snezhnayi nie uznały jej za potwora. I vice versa - ona nigdy nie bała się jego. Może dlatego, że nigdy nie próbował jej skrzywdzić, lub dlatego, że, pod pewnymi względami, byli bardzo podobni. Dlatego potrafiła się przed nim otworzyć.

Chłopak przyłożył do rany dziewczyny zimną dłoń. Jej skóra w moment pokryła się szronem.

- Mam nadzieję, że chociaż trochę pomogłem - zmierzył ją zmartwionym wzrokiem - ramię też? - nie czekając na odpowiedź, schłodził również rękę dziewczyny.

- Dziękuję. Blizny też usuwasz..? - zapytała w smutnym żarcie. Wiedziała, że jej skóra nigdy nie goiła się i nigdy nie będzie goić się prawidłowo. 

- Nie daj sobie wmówić, że są brzydkie. 

- Nikt mi nie wmawia, ja się widzę i wiem. Nienawidzę ich - wbiła wzrok w  śnieg pod sobą. 

- Nie powinnaś. Też mam ich dużo i coś o tym wiem. Moja matka zawsze powtarzała "Blizny nie są obrzydliwe. Żadne. Każda ma za sobą jakąś historię i jest częścią nas"... Szkoda tylko, że nie mi.

- Dobra, koniec smęcenia. Chodź, w końcu poznasz Albedo - chwyciła dłoń przyjaciela i stanowczym krokiem ruszyła w stronę załamanego mostu. 

Będą kłopoty.

×××××××××××××××××××××××××××××××××××

BARDZO DŁUGI ROZDZIAL BO MIKOLAJ PRZYNIOSL MI KLAWIATURE I MUSIALAM SB NA NIEJ POPISAC 

a tak serio to po prostu napadła mnie wena twórcza. niedługo wpadnie swiateczny specjal.

tak po swietach bo to nie dni robocze i czilowalam bombe.

Akemi: Krwawa Róża (Metanoia) | Genshin Impact Where stories live. Discover now