XXXVI

16 2 0
                                    


Jisung napastował mnie, jeśli chodzi o wspólne wyjście, argumentując to tym, że dawno się nie widzieliśmy. Zgodziłam się dopiero wtedy, gdy byłam w pełni sił do samodzielnego przemieszczania się - a znając Hana wiedziałam, że chodzenia tego dnia może być dużo. To on tym razem wybierał miejsce spotkania - uznał, że wyjście do nowo otwartej restauracji w centrum to dobry pomysł. Wysłał mi pinezkę i podał godzinę.

Nie lubiłam się spóźniać, choć czasem mi się zdarzało - tym razem było tak samo. Mecz z Siyeon w lola się przedłużył, dlatego tuż po wyłączeniu komputera wpadłam do łazienki, żeby się odświeżyć - nie miałam dużo czasu, dlatego ograniczyłam się do spięcia włosów i szybkiego makijażu. Narzuciłam na siebie kurtkę, założyłam buty i chwyciłam za swój plecak, żeby następnie ruszyć do wyjścia. W progu wpadłam na Yubin, która akurat wróciła ze szkoły - o mało co obie nie wylądowałyśmy na ziemi.

-Przepraszam... spieszę się. Będę późno. - oznajmiłam, wymijając ją.

-Randka? - zaśmiała się.

Odpowiedziałam jej dość wymijająco, znikając za drzwiami windy. Jadąc na dół usłyszałam, że ktoś do mnie dzwoni. W pierwszej chwili pomyślałam, że to blondyn, który również powie, że nie będzie punktualny, ale szybko zobaczyłam na wyświetlaczu numer Tajlandki. W głowie od razu pojawiły mi się słowa czarnowłosej, która zakazała mi spotykania się z Lisą - mówiła o spotkaniu, nie o rozmowie przez telefon.

-Yoo!

-Ja... - odpowiedziałam od razu.

-Co robisz? - spytała, a jej głos informował, że nie jest trzeźwa.

-Jest dość wcześnie, a ty już pijesz?

-Rose ma urodziny!

-Życz jej najlepszego... w jakim celu dzwonisz? - rzuciłam, idąc w stronę metra.

Manoban chciała, żebym przyszła do mieszkania Park na imprezę. Musiałam grzecznie odmówić, dając jej do zrozumienia, że mam już plany. Dziewczyna twierdziła, że wciąż mam jej za złe to, jak trafiłam do Chin. Nie dało jej się przegadać, że wcale jej nie winię - przecież to nie ona kazała im mnie zabrać. Byłam w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiedniej porze. Z resztą dawała mi do zrozumienia, że powinnam zmienić zdanie.

-Nie jestem zła...

-Dobra nie chcesz to nie... - burknęła, widocznie zawiedziona.

Rozłączyła się akurat, gdy na peron wjechała kolejka podziemna. Schowałam komórkę do kieszeni i wsiadłam do środka - stałam przy drzwiach, żeby później nie musieć się przepychać przez ludzi, których mogło przybyć na kolejnych przystankach. O dziwo Han w ogóle nie odpisywał - spodziewałam się przechwalania się, że jest na czas i to ja się spóźniam. Na kakaotalk panowała cisza.

Już prawie byłam na miejscu, kiedy ponownie usłyszałam, że ktoś do mnie dzwoni – tym razem na wyświetlaczu pojawił się numer niebieskowłosej.

-Tak? - westchnęłam.

-Widziałaś gdzieś taki mały pendrive? W kształcie pandy...

-Nie, nie wydaje mi się.

-A... em... widziałaś może... - nie usłyszałam końca zdania, ponieważ moja uwaga została skupiona na czymś innym.

Poczułam, jak ktoś chwyta za moje ramię. Przestraszyłam się, a moim odruchem było to, że odwróciłam się przodem do napastnika, a moja otwarta ręka gotowa była do uderzenia zboczeńca, który mnie zaczepił. Mało brakowało, a Han dostałby ode mnie w policzek – bardzo mało brakowało. Zbaraniałam widząc go. Przez moment patrzyłam na jego roześmianą twarz, żeby koniec końców pstryknąć w sam środek jego czoła.

DreamMafiaNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ