Zanim otworzyłam oczy, poczułam ogromny ból. Całe ciało nieprzyjemnie pulsowało, a ja nie byłam w stanie się zbytnio ruszać, ponieważ każde drgnięcie potęgowało moje cierpienie. Przełknęłam głośno ślinę, żeby następnie spróbować zorientować się, gdzie jestem. Z początku nie do końca pamiętałam, co się stało, że znalazłam się w tym miejscu, a także, dlaczego wszystko mnie boli.
W końcu udało mi się podnieść powieki – w pomieszczeniu było ciemno. Nie widziałam za dużo. Nagle do moich uszu dobiegł dźwięk otwierania zamka, a światło wpadające do środka od razu mnie oślepiło.
-Yoohyeon... Dzięki Bogu! Ty żyjesz. - usłyszałam głos Lisy.
Dziewczyna zbliżyła się do mnie, kładąc mi dłoń na czole. Nie spodziewałam się, że jest tak zimna. Poczułam nieprzytomne ciarki, które rozeszły się po moim całym ciele.
-Masz gorączkę... to niedobrze. Masz... to coś przeciwbólowego... powinno pomóc. - powiedziała zdenerwowanym głosem.
-Co... co się stało? - wydukałam.
Usłyszałam głośne westchnięcie, po którym wsadziła mi do ust dwie tabletki i podała wodę, żebym je popiła. To nie była odpowiedz na moje pytanie.
-Czemu wszystko mnie boli... m-moja ręka... dłoń. - uświadomiłam sobie, co się stało.
-Oh... przeżyłam. - dodałam po chwili.
-Tak... przeżyłaś. Twoja ręka... kula przeleciała wzdłuż twojej dłoni... krew narobiła mi strachu. Gorzej było z... z ramieniem lub barkiem... mniejsza. Myślałam, że się wykrwawisz.
-Chyba było blisko. - skomentowałam, próbując usiąść.
-Głupia... masz leżeć. - warknęła, łapiąc mnie za oba ramiona i używając siły przytrzymała mnie.
-Kurwa mać... - zajęczałam, kiedy ścisnęła ranę postrzałową.
Szybko mnie przeprosiła, twierdząc, że nie chciała. Było widać, że się martwi i chciała o mnie zadbać, bo oprócz leków przyniosła mi jedzenie, mając nadzieję, że coś zjem i odzyskam choć część sił.
-To nie ten motel... w innym się zatrzymałyśmy. - oznajmiłam, po tym, jak rozejrzałam się po pomieszczeniu.
-Tak... jesteśmy w sąsiednim mieście. Musiałam... Ktoś nam pomógł. - westchnęła cicho.
-Komu mówiłaś? I co? Co widział i co wie? - powiedziałam widocznie zaniepokojona.
-Spokojnie. Nie wstawaj.
Z tego, co się zorientowałam był środek nocy - nie wiedziałam, ile byłam nieprzytomna. Mogło minąć kilkadziesiąt minut, a nawet dobę. Z drugiej strony, skoro dopiero teraz wróciła z apteki, to raczej była ta sama noc.
-Policja może nas szukać... - oznajmiłam cicho, mimo że kazała mi iść spać.
-Już to sprawdziłam. Szukają dwójki mężczyzn. - zapewniła mnie.
-Musimy wrócić do stolicy. - upierałam się.
-Musisz odpocząć. Po jutrze z rana wrócimy pociągiem.
-Co? A co z motorem? Nie mogę go zostawić.
-Pff... ważniejsze jest to, żebyś jakkolwiek odpoczęła... dużo krwi straciłaś.
-Nie mogę zostawić motoru... Siyeon mnie zabije... - przerwałam jej.
-Aha... czyli to motor Siyeon... hm... ona prędzej cię zabije... no i mnie... jak w takim stanie będziesz chciała prowadzić!
YOU ARE READING
DreamMafia
FanfictionZdecydowałam się jej nie słuchać w tym przypadku i zaprowadziłam ją wpół przytomną do pubu, na dole którego nikogo nie było. Nie miałam siły nawet krzyknąć, żeby kogokolwiek zawołać. -Bora... - mruknęłam cicho, spoglądając na dziewczynę, która mia...