XXII

21 2 0
                                    


Zanim otworzyłam oczy, poczułam ogromny ból. Całe ciało nieprzyjemnie pulsowało, a ja nie byłam w stanie się zbytnio ruszać, ponieważ każde drgnięcie potęgowało moje cierpienie. Przełknęłam głośno ślinę, żeby następnie spróbować zorientować się, gdzie jestem. Z początku nie do końca pamiętałam, co się stało, że znalazłam się w tym miejscu, a także, dlaczego wszystko mnie boli.

W końcu udało mi się podnieść powieki – w pomieszczeniu było ciemno. Nie widziałam za dużo. Nagle do moich uszu dobiegł dźwięk otwierania zamka, a światło wpadające do środka od razu mnie oślepiło.

-Yoohyeon... Dzięki Bogu! Ty żyjesz. - usłyszałam głos Lisy.

Dziewczyna zbliżyła się do mnie, kładąc mi dłoń na czole. Nie spodziewałam się, że jest tak zimna. Poczułam nieprzytomne ciarki, które rozeszły się po moim całym ciele.

-Masz gorączkę... to niedobrze. Masz... to coś przeciwbólowego... powinno pomóc. - powiedziała zdenerwowanym głosem.

-Co... co się stało? - wydukałam.

Usłyszałam głośne westchnięcie, po którym wsadziła mi do ust dwie tabletki i podała wodę, żebym je popiła. To nie była odpowiedz na moje pytanie.

-Czemu wszystko mnie boli... m-moja ręka... dłoń. - uświadomiłam sobie, co się stało.

-Oh... przeżyłam. - dodałam po chwili.

-Tak... przeżyłaś. Twoja ręka... kula przeleciała wzdłuż twojej dłoni... krew narobiła mi strachu. Gorzej było z... z ramieniem lub barkiem... mniejsza. Myślałam, że się wykrwawisz.

-Chyba było blisko. - skomentowałam, próbując usiąść.

-Głupia... masz leżeć. - warknęła, łapiąc mnie za oba ramiona i używając siły przytrzymała mnie.

-Kurwa mać... - zajęczałam, kiedy ścisnęła ranę postrzałową.

Szybko mnie przeprosiła, twierdząc, że nie chciała. Było widać, że się martwi i chciała o mnie zadbać, bo oprócz leków przyniosła mi jedzenie, mając nadzieję, że coś zjem i odzyskam choć część sił.

-To nie ten motel... w innym się zatrzymałyśmy. - oznajmiłam, po tym, jak rozejrzałam się po pomieszczeniu.

-Tak... jesteśmy w sąsiednim mieście. Musiałam... Ktoś nam pomógł. - westchnęła cicho.

-Komu mówiłaś? I co? Co widział i co wie? - powiedziałam widocznie zaniepokojona.

-Spokojnie. Nie wstawaj.

Z tego, co się zorientowałam był środek nocy - nie wiedziałam, ile byłam nieprzytomna. Mogło minąć kilkadziesiąt minut, a nawet dobę. Z drugiej strony, skoro dopiero teraz wróciła z apteki, to raczej była ta sama noc.

-Policja może nas szukać... - oznajmiłam cicho, mimo że kazała mi iść spać.

-Już to sprawdziłam. Szukają dwójki mężczyzn. - zapewniła mnie.

-Musimy wrócić do stolicy. - upierałam się.

-Musisz odpocząć. Po jutrze z rana wrócimy pociągiem.

-Co? A co z motorem? Nie mogę go zostawić.

-Pff... ważniejsze jest to, żebyś jakkolwiek odpoczęła... dużo krwi straciłaś.

-Nie mogę zostawić motoru... Siyeon mnie zabije... - przerwałam jej.

-Aha... czyli to motor Siyeon... hm... ona prędzej cię zabije... no i mnie... jak w takim stanie będziesz chciała prowadzić!

DreamMafiaWhere stories live. Discover now