XXXIV

12 2 0
                                    


Dalej byłam zmęczona, ale nie tak bardzo jak wcześniej. Usiadłam na jednej z pobliskich ławek, narzucając na swoją głowę oba kaptury, żeby nie zmarznąć. Może odzyskałam dokumenty, ale nie zmieniało to za dużo - dalej potrzebowałam pieniędzy. Pewnie, gdybym spytała kogokolwiek o pomoc to pokierowaliby mnie do Koreańskiej Ambasady. Mogłoby mi to pomóc, gdyby moje imię i nazwisko nie widniało w bazie danych osób zaginionych. Szybko wyszłoby, że mam podrobione dokumenty z fałszywym wiekiem – o ile nie zostałabym zatrzymana przez policję, to mogłabym zostać przyprowadzona do domu rodzinnego. Potrzebowałam pieniędzy i to ogromnych w porównaniu do tego, co miałam, żeby kupić jakiekolwiek bilety powrotne. W dodatku nie miałam dachu nad głową, a spanie na zewnątrz nie było dobrym pomysłem. Chciałam nawet zasypać ludzi na kakotalk faktem, gdzie utknęłam i potrzebuję pomocy, jednak kompletnie zapomniałam, że Chiński internet poblokował większość międzynarodowych stron i aplikacji. Spamowanie do Minji, Siyeon czy Lisy nic nie dało. W pewnym momencie zaciekawiło mnie, jakim cudem Ji Won i DK do siebie dzwonili, ale dotarło do mnie, że skoro co jakiś czas tu bywali to mogli nabyć wcześniej Chińską kartę. Im więcej o tym myślałam, tym gorzej się czułam - zaczynałam panikować. Nawet moje doświadczenie dotyczące życia na ulicy nie było w tym momencie przydatne, ponieważ znałam warunki w Korei. O Chinach nie wiedziałam kompletnie nic, w dodatku byłam bez jakiejkolwiek broni czy informacji dotyczącej tego, na co ludzie przymykają oko – nie chciałam zostać zatrzymana przez policję. Opuściłam swoją głowę, wzdychając ciężko - byłam blisko załamania się. Bałam się, a zarazem byłam wściekła, że w ogóle zgodziłam się na ich głupi pomysł. Od początku mi się to nie podobało, a mimo wszystko biernie się zgadzałam i słuchałam ich jak dziecko. Wystawili mnie i była to tylko i wyłącznie moja wina.

-Przepraszam... - usłyszałam.

Spojrzałam na skromnie ubraną kobietę, która nagle zatrzymała się przede mną i z troską na twarzy zaczęła mnie zagadywać. Staruszka zaczęła się pytać, dlaczego wyglądam na zmartwioną. Oferowała mi swoją pomoc, mimo że nie zdążyłam się w ogóle odezwać. W końcu zaproponowała mi przyjście na spotkanie, gdzie ludzie mogliby mi poradzić, jak żyć.

-Świetnie... jeszcze jakaś sekta. - pomyślałam, z kamiennym wyrazem twarzy.

-Mam pytanie. - powiedziałam, przerywając jej monolog.

-Tak? - uśmiechnęła się, myśląc, że zainteresowała mnie swoją ofertą.

-Jeśli chciałabym nabyć Chińską Kartę Sim, to gdzie mogę to zrobić? - mruknęłam.

Chinka nie spodziewała się tak dziwnego – dla niej – pytania. Przez chwilę patrzyła na mnie w ciszy, żeby w końcu odpowiedzieć.

-W firmowym kiosku.

-A gdzie znajdę taki kiosk?

Szybko się okazało, że najbliższe stanowisko znajdowało się w metrze, które oddalone było od parku o kilka przecznic. Musiałam oszczędzać pieniądze, dlatego cały długi dystans pokonałam na nogach - zajęło mi to godzinę, ale przynajmniej nie wydałam ani yuana. Trafiłam do metra, gdzie znajdowało na masę małych sklepików - szukałam dużego napisu "China Telecom", o którym mówiła mi wcześniej staruszka. W końcu znalazłam. Weszłam do środka, zastając starszego Pana za ladą, który przywitał się ze mną i spytał w czym może mi pomóc. Z tymi kapturami narzuconymi na głowę wyglądałam dość podejrzanie, dlatego od razu zsunęłam je, ukazując swoje spięte włosy.

-Poproszę kartę sim... - powiedziałam niepewnie.

-Dokument.

Nie rozumiałam, dlaczego chciał ode mnie papierów. Szybko jednak zrozumiał, że nie jestem stąd, dlatego zaczął mi tłumaczyć, że takie są zasady.

DreamMafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz