XXVIII

11 2 0
                                    


Tak jak obiecałam odwiozłam białowłosą pod odpowiedni adres, a następnie bez dyskusji chciałam odjechać. Dałam jej słowo, że nie zrobię niechcianej wizyty u Dami, a także postaram się powstrzymać Borę, jeśli ta chciałaby się ruszać z domu. Siyeon nie podobało się, że jadę do brunetki, ale tego mi nie zabraniała. Nie chciała jedynie, żebyśmy - jak to ujęła - narobiły wielkiego szumu.

-Mhm... idź już. - pogoniłam ją, kiedy opierała się o drzwi samochodu, ciągle powtarzając te same słowa, jakbym miała za pierwszym razem nie zrozumieć.

-No idę. - westchnęła.

-Siyeon... napiszesz, jak... wiesz, jak coś się zmieni? - mruknęłam, wiedząc, że może to wywołać tylko i wyłącznie kolejny atak poirytowania u niej.

-Mhm.

Wyprostowała się, żeby następnie ruszyć w stronę bloku. Zamknęłam okno od strony pasażera i odjechałam - miałam szczęście, że nikt nie zwrócił mi uwagi, że stoję w niedozwolonym miejscu. Wystarczy mi mandatów na następne kilka tygodni. Wjechałam na główną ulicę, w dalszym ciągu przetwarzając całą rozmowę z poprzedniego dnia. Może nie powinnam dopytywać, skąd zna tamtego policjanta? Siyeon miała rację - chyba jednak czasem nie umiałam się powstrzymać od zadawania pytań lub analizowania człowieka po jego mowie ciała. Jednak w tamtym momencie nie przyszło mi do głowy, że to, co robię może być złe. Byłam tak zamyślona, że o mało co nie wjechałabym w auto, które zatrzymało się na światłach przede mną. Wcisnęłam hamulec w ostatniej chwili.

-Aish... - rzuciłam.

Wiedziałam, że powinnam się skupić na drodze, skoro prowadzę, ale w głowie miałam tylko i wyłącznie to, co wbiła mi białowłosa. Nie umiałam się skupić. Cieszyło mnie to, że do baru miałam zaledwie kilka przecznic. Zaparkowałam za budynkiem, wchodząc do środka od zaplecza. Nie chciało mi się przechodzić przez pełen pijaków lokal, dlatego od razu ruszyłam w górę po schodach. Zapukałam do drzwi mieszkania, choć nie byłam pewna, czy ktokolwiek był w środku. Po drugiej stronie panowała kompletna cisza, dlatego też chwyciłam za klamkę i przekroczyłam próg.

-Bora, jesteś? - powiedziałam głośno.

-Co... - usłyszałam z głębi mieszkania.

Zamknęłam za sobą drzwi, a następnie ruszyłam w stronę sypialni, w której najprawdopodobniej się znajdowała. Nie myliłam się, a nawet zostałam zrugana, że ją obudziłam.

-Nieprzespana noc?

-Ta... do piątej mnie brzuch męczył... - rzuciła, leżąc na łóżku, przytulona do jednej z poduszek.

-Pogryzłaś Siyeon?

-Nie... spała chyba... jedynie po południu się wkurzyłam, że nic nie robi... tylko siedzi z twarzą w laptopie i gra w coś... zamiast posprzątać... nawet mi herbaty nie przyniosła ani nic.

-A prosiłaś o nią? - spytałam drwiąco.

Uchyliłam się przed małą poduszką, którą rzuciła w moją stronę. Schyliłam się po nią, nie spodziewając się, że dostanę drugą. Dmuchnęłam, żeby pozbyć się kilku pasmów włosów z okularów, jednak nic to nie dało. Odłożyłam oba pociski na łóżko, siadając obok.

-Chcesz teraz herbaty? - mruknęłam po chwili.

-Pożaliła ci się?

-Była u mnie... ale mówiła o czymś innym. - odpowiedziałam wstając, a następnie kierując się w stronę kuchni.

-O czym? - zawołała, nie wstając z materaca.

Zaparzyłam dwie herbaty, zaniosłam oba gorące kubki do sypialni, pytając o to, o co pytała, ponieważ nie dosłyszałam. Westchnęła, a na jej twarzy pojawiło się poirytowanie – chyba rozumiałam, dlaczego białowłosa wyszła z domu.

DreamMafiaWhere stories live. Discover now