XVI

25 2 0
                                    


Nie myliłam się. Problemy z krtanią - pojawiły się jak dar od Boga - umożliwiając mi unikania rozmów z obiema dziewczynami. Po spędzeniu kilku dni na kanapie, gdzie okazjonalnie pokazywałam, że żyję poprzez westchnięcia czy kasłanie, w końcu postanowiłam się ruszyć gdzieś dalej niż do kuchni. Tak jak zawsze moje przemieszczanie się miało miejsce, kiedy nikt nie widział - tym razem było identycznie. Mimo wczesnej godziny – jeszcze, kiedy obie spały - postanowiłam się wymknąć. Pierwszym miejscem, gdzie się pokierowałam była automatyczna kawiarnia. Potrzebowałam czegoś ciepłego, co mnie ożywi. Z gorącym kubkiem ruszyłam w stronę metra, jednak nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić o 8:00 rano. Miałam iść kupić sobie odpowiednie ubrania do pogody wraz z Dami, ale nie chciałam jej odciągać od szkoły. Z drugiej strony czekała już któryś dzień na to, żebym ją poinformowała, że czuję się już lepiej.

Dylemat szybko został rozwiązany, kiedy napisałam do niebieskowłosej. Jak się dowiedziałam tego dnia miała wolne, a ja ją obudziłam.

Yoohyeon: Przepraszam, że cię obudziłam.

Yoohyeon: Nie pomyślałam...

Yubin: Nie szkodzi. Sklepy są otwierane dopiero po 10:00, więc co powiesz na to, żeby przyjechać do mnie? Zrobię jakieś śniadanie. Jadłaś coś?

Yoohyeon: Muszę odmówić...

Yubin: Wiem, jaka jest sytuacja.

Yoohyeon: Jaka? Bo chyba tylko ja nie jestem wtajemniczona...

Yubin: Od razu mówię, że nie wnikam, co się stało, ale wiem, że wasza atmosfera delikatnie mówiąc jest napięta.

Yoohyeon: Mhm...

Yubin: To co powiesz na to jedzenie? Gdzie jesteś?

Zgodziłam się na wspólny posiłek, jednak z dala od jej domu - czułam się w nim dziwnie, a w dodatku nie chciałam spotkać bruneta. Jak unikałam każdego, to każdego.

Wychodziłam z domu na całe dnie, unikając wszystkich i wracając jedynie na noc. Czasem spędzałam czas z Dami, a czasami samotnie spacerowałam po stolicy tak, aby nie zwracać na siebie uwagi. Nie chciałam, żeby ktokolwiek mnie zaczepiał - unikałam kontaktu z ludźmi pochłonięta w rozmyślaniach. Kiedy tak błądziłam po stolicy byłam zmuszona do - chociaż - lakonicznego odpowiadania na kakaotalk, żeby się o mnie "nie martwiły".

Tego dnia było okropnie zimno, a ja mimo to wyszłam z mieszkania, a następnie z budynku. Zapowiadali opady śniegu, więc miałam wątpliwości, czy powinnam się ruszać z ciepła, jednak fakt, że nie chciałam spędzać dnia na kanapie, sprawił, że postanowiłam się ulotnić niepostrzeżenie z mieszkania z samego rana. Zapięłam zamek w kurtce - jak codziennie - wychodząc tylnym wyjściem i planując to, gdzie mam iść, gdy do moich uszu dobiegł znajomy głos.

-Wiedziałam, że cię o tej porze złapię. - mruknęła.

Zatrzymałam się nagle, ale nie miałam zamiaru się odwracać do dziewczyny, która znajdowała się kilka metrów za mną.

-Zimno jest... nie chcesz może wsiąść?

Ani drgnęłam.

-No tak... więc wybieramy spacer. - westchnęła.

Słyszałam, jak idzie w moją stronę. Nie musiałam na nią patrzeć, żeby wiedzieć, że mocno kuleje – nic mnie już nie dziwiło. Dogoniła mnie, posyłając mi szeroki uśmiech. Przekręciłam głowę w jej stronę i ujrzałam, jak obita jest. W pierwszej chwili chciałam spytać, co się z nią stało, jednak zamiast tego głośno westchnęłam - nawet nie sprawdzałam, czy moje struny głosowe by zareagowały.

DreamMafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz