XXVI

16 2 0
                                    


Nie byłam dobra w gotowaniu, ale podstawowe rzeczy umiałam takie jak przygotowanie makaronu czy odgrzanie czegoś, co było w lodówce. Tego dnia postanowiłam, że zrobię sobie to, co często jadłam w dzieciństwie, czyli nuggetsy z kurczaka w kształcie dinozaurów, jakie robił mi tata, gdy moja matka była w pracy. Uważałam, żeby się nie poparzyć, choć byłam bardzo niecierpliwa przez burczenie w brzuchu. Kiedy panierka się przyrumieniła przełożyłam wszystko na talerz, żeby w spokoju móc zjeść śniadanie i przejrzeć social media – dawno tego nie robiłam. Kiedy tak siedziałam z telefonem przed twarzą, przestraszyło mnie nagłe powiadomienie, przez które upuściłam urządzenie. Nie sądziłam, że spadnie ono centralnie na sztućce, które posłużą jako katapulta i wyrzucą nadgryzionego dinozaura poza stół. Schyliłam się po niego, żeby następnie wyrzucić go do kosza. Po powrocie do stołu sprawdziłam, przez kogo jeden z kawałków kurczaka musiał iść na zmarnowanie.

Siyeon: Kac już nie męczy? 😀

Yoohyeon: Yup. Chcesz przyjść, czy coś chcesz...?

Siyeon: Bierz kluczyki i przyjedź pod bar.

Yoohyeon: ?

Siyeon: Pojedziemy gdzieś... weź plecak z zabawkami, bo jedziemy się bawić!

Westchnęłam cicho, wracając do jedzenia – skoro nie chciała mi powiedzieć niczego więcej, to nie spieszyłam się. Dopiero, kiedy zaczęła mi spamować, odstawiłam talerz, ruszając do pokoju po potrzebne rzeczy, o których wcześniej mówiła. Byłam ciekawa, o jaką "zabawę" jej chodziło. Narzuciłam na siebie kurtkę, wzięłam plecak, kask, a nawet rękawiczki i ruszyłam do wyjścia. Zamknęłam drzwi na klucz, żeby następnie ruszyć do windy - ciągle słyszałam dźwięki wiadomości, które białowłosa mi wysyłała. W końcu nie wytrzymałam i zerknęłam na wyświetlacz.

Siyeon: Yoohyeon.

Siyeon: Yoohyeon.

Siyeon: Yoohyeon.

Siyeon: No pospiesz się.

Siyeon: Idziesz?

Siyeon: Znaczy jedziesz...?

Siyeon: Bo nie wiem, czy mam na ciebie czekać, czy bawić się z kimś innym...

Yoohyeon: No zbieram się.

Siyeon: Szybciej.

Yoohyeon: Zawsze mogę się wrócić...

Siyeon: Dobra już nic nie mówię. Po prostu... mamy mało czasu.

Założyłam kask, żeby następnie odpalić dawno nie ruszana maszynę. Nie byłam pewna co do tego, żeby jechać, a tym bardziej wozić gdzieś białowłosa, jednak i tak się na to zgodziłam. Wyjechałam na ulicę, w głowie powtarzając drogę, jaką miałam pokonać do baru. Trochę się stresowałam, jednak dojechałam na miejsce w jednym kawałku. Siyeon słysząc dźwięk - niegdyś - jej maszyny od razu wyjrzała z budynku.

-W końcu! - powiedziała widocznie zniecierpliwiona.

-Nie rozumiem, jak możesz się z nią dogadać... wredna suka. - rzuciła wychodząc.

-Co? - spytałam zmieszana, po zdjęciu kasku.

Przez chwilę miałam wrażenie, że usłyszałam jedynie fragment jej wypowiedzi, bo niekoniecznie rozumiałam kontekstu. Mój wyraz twarzy chyba dał jej do zrozumienia, że nie wiem, o czym mówi.

-No ta Chinka...

-Piłaś?

-Co? Nie! Znaczy na każde moje pytanie proponowała mi... ale nie... skąd to pytanie? - oburzyła się nagle.

DreamMafiaWhere stories live. Discover now