XVII

26 2 0
                                    


Nikt się tego nie spodziewał - Lee Kai został wysłany na odwyk. Cała nasza piątka wiedziała, że odpowiedzialna za to jestem ja - większość była ze mnie dumna, że do czegoś takiego doprowadziłam. Mówię "większość", bo JiU z pewnością miała mi to za złe. Oczywiście nie mogłam być tego pewna, bo unikałam jej jak grzesznik święconej wody. Chyba nie miałam odwagi spojrzeć jej w oczy, nawet jeśli postąpiłam tak, jak powinnam.

-Gdzie jest Kim Yoohyeon i która to? - usłyszałam nieznajomy głos, który poprzedzony był hukiem, uderzających drzwi o ścianę.

-Na bogów! Czy wy kurwa umiecie pukać?! Będziecie płacić za nowe drzwi! - warknęła SuA, która akurat robiła coś w kuchni.

-A ta znowu... - zaśmiała się niska, czarnowłosa dziewczyna, wchodząca do środka.

-Rozluźnij się, a nie... Złość piękności szkodzi. - dodała zgryźliwie, posyłając brunetce całusa.

Stałam z boku za suszarką, obserwując całą tą sytuację i nie wiedząc, jak mam się zachować. Kolejna nowa osoba.

-Ty, tak? - zwróciła się w końcu do mnie.

-Tak...

-Milutka... - zaśmiała się, zwracając się do Bory.

-Eh... Yoo to Hwasa... czego tutaj szukasz? - westchnęła z niezadowoleniem.

Szybko się dowiedziałam, że zabiera mnie na – jak to nazwała - "wycieczkę". Kazała mi się ogarnąć do wyjścia, a sama oparła się o wyspę kuchenną, obserwując to, co robi najstarsza z nas. Było widać, że podeszła tylko, żeby ją podrażnić. Chcąc pomóc brunetce i tym samym ukrócić to nieprzyjemne dla niej spotkanie ogarnęłam się bardzo szybko. Już po kilku minutach byłam gotowa do wyjścia, co widocznie zaskoczyło starszą dziewczynę.

-No to w drogę. Porywam ją i nie wiem, kiedy oddam. - powiedziała głośno, kierując się w stronę drzwi.

-Oddaj, ale bez siebie. - burknęła.

-Tak, tak...

-I całą!

Kiedy schodziłyśmy schodami do wyjścia nie odezwała się do mnie ani słowem - tak samo jak podczas przechodzenia przez bar. Kątem oka widziałam Chinkę, która akurat polerowała jeden ze stolików. Posłałam jej lekki uśmiech, który robił nam za przywitanie, gdy byłyśmy w towarzystwie innych. Chyba nikt tak naprawdę nie wiedział, że rozmawiamy – z resztą dawno nie schodziłam do niej. Musiałam to zmienić.

-Dobra... kilka prostych zasad... nie wiem, czy czegokolwiek cię nauczyły, więc... telefon wyciszony, ty nie odzywasz się niepytana, mnie słuchasz i nie dyskutujesz. Słyszałam, że umiesz się w miarę bić i strzelać z broni... jednak nie wiem, czy będzie to konieczne. Mam taką nadzieję. Jakieś pytania?

-Chyba nie.

-Już cię lubię. - zaśmiała się, odpalając silnik w samochodzie, do którego wsiadłyśmy.

-Jedziemy po jeszcze jedną. Jak będziemy we trzy, to powiem o naszej wycieczce, nie chcę się powtarzać. - oznajmiła, z piskiem opon ruszając z miejsca.

Dziewczyna prowadziła auto jedną ręką, drugą zmieniając stację w radiu. Zdążyła wybrać odpowiednią muzykę i musiała parkować pod jednym z budynków. Po trzecią z nas żadna nie musiała iść, bo czekała na nas na chodniku. Brązowowłosa wsiadła do środka, zajmując miejsce na tylnej kanapie.

-Ogłuchniemy zaraz. - burknęła.

-A gdzie jakieś "hej"? - oznajmiła szatynka, ściszając muzykę.

DreamMafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz