XXXV

22 2 0
                                    


Stęskniłam się za moim miękkim łóżkiem - nawet cieszyłabym się z niewygodnej kanapy u Siyeon i Bory. Po położeniu się na materacu - tuż po prysznicu - odpłynęłam natychmiastowo i nie miałam zamiaru ruszać się z miejsca przez najbliższy czas. Musiałam odpocząć po tych kilku dniach, dlatego nawet nie podłączałam komórek do ładowania, żeby mieć spokój. Zamknęłam oczy i wydawało mi się, że po ich otworzeniu minęła zaledwie chwila. Opatulona kołdrą oraz wtulona w jedną z poduszek leżałam, mając nadzieję jeszcze na trochę snu, kiedy usłyszałam jakieś szamotanie w kuchni. Zerknęłam na zegar wiszący na ścianie - zbliżało się południe. Do głowy wpadł mi fakt, że Yubin mogła nie pójść do szkoły, ale dotarło do mnie, że dalej nie wiem, jaki jest dzień tygodnia. Straciłam rachubę czasu – z resztą idąc do Monoban nie wiedziałam, czy była sobota, środa czy może niedziela? Moje rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi.

-Yoo... chodź na śniadanie.

Po tych słowach mój żołądek zaczął śpiewać arie operową, chcąc mi przypomnieć, jak dawno nie jadłam. Mój umysł nie wiedział, czy lepiej iść spać, czy pójść coś zjeść. Dopiero po chwili zdecydowałam, że wyjdę z łóżka tylko na chwilę, a później spędzę w nim resztę dnia. Powoli usiadłam, czując dosłownie każdy mięsień mojego ciała - dopiero po kilku dniach, kiedy w końcu doznałam jakiejkolwiek wygody zaczynałam odczuwać skutki spotkania z tamtymi ludźmi. Nie dość, że byłam poobijana, to jeszcze chodzenie bez kurtki czy moknięcie dawało mi się we znaki. Ociągając się ruszyłam do drzwi – po drodze postanowiłam podłączyć urządzenia do ładowania.

Wyszłam ze swojego pokoju w piżamie sądząc, że w mieszkaniu zastanę jedynie moją współlokatorkę, dlatego jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam całą czwórkę siedzącą przy suto zastawionym stole. Wszystkie rozmawiały między sobą popijając kawę i jedząc. Widząc moją osobę przywitały się, wołając, żebym usiadła z nimi. Byłam zaskoczona ich obecnością.

-Co mamy za dzień? - spytałam przecierając oko.

-Jeśli pytasz o dzień tygodnia to niedziela... a jeśli pytasz o to, ile spałaś... to wczoraj się położyłaś około godziny 12:00. - odpowiedziała najstarsza, przystawiając kubek do ust.

-Siadaj... kawy? - powiedziała białowłosa, odsuwając krzesło, obok którego stałam.

Kiwnęłam głową, żeby następnie ostrożnie zająć wolne miejsce. Nalano mi ciepłej kawy - która w końcu nie smakowała jak woda – i zachęcono do jedzenia.

-Spróbuj hotteok! Sama robiłam. - powiedziała dumnie najniższa.

Placki, o których mówiła Bora znajdowały się na samym środku stołu, dlatego też, żeby po nie sięgnąć musiałam się wyciągnąć. Widziałam, że każda zwróciła swoją uwagę na moją posiniaczoną rękę, a także - po podwinięciu się lekko mojej bluzki – tymi, znajdującymi się na boku.

-Jak się czujesz? - przerwała ciszę niebieskowłosa.

-Niewyspana... obolała... przeziębiona. - powiedziałam po zastanowieniu.

-Obolała? - dopytała brunetka.

-Oprócz kilku siniaków nic mi nie jest. - zapewniłam.

-A... skąd te siniaki? - dopytała niepewnie czarnowłosa.

Widziałam na ich twarzach zainteresowanie. Chciały wiedzieć, co się ze mną działo przez ostatnie doby. Poprzedniego dnia może mówiłam więcej - na pewno o wiele więcej niż zwykle i bardziej emocjonalnie, czego w ogóle się nie spodziewały - ale nie wspominałam o szczegółach skoku, czy o tym, jak radziłam sobie na ulicy. Z resztą nie myślałam za wiele – prawie przysypiałam w samochodzie, więc nie męczyły mnie zbytnio.

DreamMafiaWhere stories live. Discover now