Rozdział 56

2.2K 93 9
                                    

Mary

Usłyszałam kiedyś, że nawet i dla diabła znajdzie się miejsce w którym będzie cierpiał ogromne katusze. Znalazłam ja swoje, było to miejsce przy łóżku szpitalnym Maksima na którym leżał blady jak ściana bez żadnych funkcji życiowych.

Zacisnęłam swoją dłoń na zimnej bruneta. Chciałam by otworzył swoje niebieskie oczy i rozpalił we mnie ponownie ten ogień. Jako jedyny mógł sprawić, że ponownie wrócę na tę ścieżkę z której zboczyłam przez uczucie i dalej będę walczyć o swoje.

Jednak zdawało się to niemożliwe. Jego duszy już ze mną nie było, obok znajdowało się tylko ciało, zimne i drętwe jak kłoda drewna.

- Jeśli powiem ci słowa które sądziłam, że nigdy nie wyjdą z moich ust podczas gdy ciebie już nie ma? - wyszeptałam załamującym się głosem.

Cisza odbijała się echem w mojej głowie.

- Gdy cię pierwszy raz zobaczyłam...od razu zaczęło mnie ciągnąć jak magnes. Sam dałeś określenie zakazanego owocu, w naszym przypadku byliśmy nim właśnie dla siebie. Jednak ja chciałam cię posmakować jak najszybciej, chodź mnie odpychałeś. Walczyłam o to by wzbudzić w tobie jakieś emocje dzięki którym uwiodła bym cię i zaciągnęła do łóżka - prychnęłam i otarłam mokre od łez policzki - Nie byłam idealna, wiem. Zachowywałam się jak pieprzona suka, ale miałam ku temu swoje powody. Kiedyś było cholernie ze mną źle. Chciałam ze sobą skończyć, wiesz? - zadałam pytanie jakbym chciała by odpowiedział, jednak uzyskałam odpowiedź tylko od pustych ścian sali - Będąc nastolatką miałam delikatną nadwagę, która jak wcześniej sądziłam niszczyła mnie, moją kobiecość która się dopiero co się we mnie budziła. Duże biodra, szybko rosnące piersi, duże uda. To była tylko część z kompleksów. Każdego dnia chciałam walczyć o siebie, ale przez pryzmat widzianych przeze mnie modelek na różnych, ważnych imprezach popadałam na dno coraz bardziej. Wstydziłam się chodzić w krótkich spodenkach, ubierałam zawsze czarne, opinające jeansy by wyszczuplić na tyle ile mogłam swoje nogi. Wiem, zdaje się to być cholernie żałosne, ale byłam nastolatką. Chciałam wyglądać jak te każde modelki. Chciałam być pewna siebie, dzięki Georgii i uwadze facetów poczułam lekki zalążek pewności. Zrozumiałam, że mimo swoich kompleksów mogę się komuś podobać, i...po prostu zaczęłam żyć pełnią życia. Sama nie wiem po co ci to mówię, kiedy leżysz na łóżku, a twoja dusza zapewne jest już w...w piekle. Może to przez pryzmat emocji, czy poczucia winy, ale powiem ci to. Maksim, kocham cię - uśmiechnęłam się przez łzy.

Pochyliłam się i złożyłam pocałunek na zimnym czole bruneta. Zaczęłam głośno płakać, bo ból jaki czułam w środku był okropny.

- Co ja teraz sama zrobię, z Jose? Co ja mam zrobić?! - przytuliłam się cała do zimnego ciała chcąc poczuć go ostatni raz - Dlaczego ja ci nie wybaczyłam, tylko dąsałam się jak małe dziecko? Boże, dlaczego?

- Proszę Pani, niestety musimy zabrać denata do chłodni - usłyszałam za sobą speszony tembr głosu pielęgniarza.

Nie chciałam puszczać Maksima, chciałam zostać w takiej do czasu swojej śmierci. Zamknęłam mocno powieki i wzięłam głęboki wdech.

- Poczekaj na mnie tam, dobrze?

***

- Mary - Xavier złapał mnie w swoje ramiona i mocno przytulił. Płakałam jak pieprzone dziecko, a tusz spływał na jego czarną koszulę - Twoi rodzice niedługo mają się zjawić - wychrypiał.

- Mam dość - wyznałam - Dlaczego zawsze tracę wszystko na czym mi zależy?

- Nie mów tak, dla Maksima zawsze byłaś bohaterem, diablicą która nie bała się nikogo i nie poddawała się, walczyła o swoje mimo przeszkód. Musisz być i teraz taka, masz dla kogo...- pokazał dłonią na małą Jose która spała na kanapie mając piąstki zaciśnięte nad swoją głową.

- Jose, zapewne trafi pod opiekę jej babci - wyznałam - Nie mam z nią nic wspólnego, jedynie podpisałam papiery...

Przerwał mi wściekły.

- Co ty pieprzysz? Jesteś dla małej jak matka. Spędziłaś z nią więcej czasu niż sam Maksim. Stałaś się dla niej jak druga matka, zrozum to.

- Nie, jej jedyna mama leży w grobie, rozumiesz? To biedne dziecko ma tylko babcię.

- Ma nas! Mary, wróć na ziemię - potrząsnął mną.

Przyłożyłam dłoń do czoła i wzięłam kilka wdechów, które delikatnie przywróciły mi zdrowe myślenie, nie pod wpływem emocji jak było to wcześniej.

- Cristina zapewne będzie chciała wychować ją sama, po co ja tu? Wrócę do Nowego Jorku.

- Ciotka kocha cię jak córkę, kurwa. Maksim nie chciałby byś opuściła je, rozumiesz?

Trafił w najczulszy punkt. Powołując się na mojego, zmarłego męża znowu rozpoczął potop łez na moich policzkach.

Minęło kilka godzin, leżałam przytulona do Jose która bawiła się zlepionymi kosmykami na moim czole. Sama nie wiem na co czekałam.

- Mary! Kurwa, Mary gdzie ty jesteś?! - usłyszałam spanikowany, głośny głos przyjaciela.

Nim odpowiedziałam drzwi pokoju otworzyły się z hukiem, a on wyglądał jakby zobaczył ducha. 

Zawirowani w sobie |18+Where stories live. Discover now