Rozdział 20

2.2K 80 11
                                    

Mary

Cudownym uczuciem było gdy nie słyszałam żadnych krzyków, pisków dochodzących zza ścian. Przeciągnęłam się na wygodnym łóżku i przeciągle ziewnęłam. Rosja za panoramicznym oknem dopiero budziła się do życia.

Zeszłam z materaca i założyłam na swoje nagie ciało satynowy materiał krótkiego szlafroka. Nie zawiązywała go w pasie. Sięgnęłam po słuchawkę telefonu stacjonarnego dzięki któremu mogłam bez wychodzenia z pokoju hotelowego zamówić sobie śniadanie

- Hotel Ritz-Carlton, w czym mogę pomóc? - usłyszałam kobiecy głos po drugiej stronie.

Budynek w którym się zatrzymałam był jednym z droższych hoteli w Europie, śmiało mogłam potwierdzić, że bez kilku zer na koncie nie dało się spędzić tam nawet trzech dni. Chodź miejsce warte było swojej ceny, wystrój utrzymany w eleganckich tonach z dodatkiem złota, i nowoczesności. Obsługa jak najlepsza, bardzo uczynna. Zdawało się, że byli tacy by dostać dość pokaźne napiwki.

Pokój w którym się zatrzymałam był na trzecim, z resztą najwyższym piętrze. Sięgał rozmiarów takich jak normalny apartament w centrum Nowego Jorku.

- Poproszę śniadanie do pokoju numer dwadzieścia osiem - westchnęłam.

- Dobrze, co Pani sobie życzy?

- Pancakes z syropem klonowym, do tego może być jeszcze sok pomarańczowy - zdawało się to być normalnym posiłkiem. Nie byłam z tych osób które jadły jedynie małe kawałki ciemnego pieczywa z dodatkiem twarogu i sałatek. Nawet chciałam trochę przybrać na wadze więc zdawało się być to idealnym śniadaniem.

Kobieta przyjęła ode mnie wszystkie informacje i rozłączyła się życząc miłego dnia. Chciałam żeby taki był, jednak wszystko wskazywało jednak, że moje nadzieję pójdą na marne. Musiałam zawitać do rezydencji Szewczenko, co wiązało się z widokiem tego prostaka Maksima.

Zdawało się, że minęło kilkanaście godzin od zdarzenia, to dalej czułam okropną złość, i odpychanie od jego osoby. Na samą myśl, że miałam znajdować się blisko żołądek kumulował się.

- Dziwkarz - prychnęłam pod nosem i opadłam plecami na łóżko.

Ze stolika nocnego który stał obok zgarnęłam swój telefon, Odblokowałam go. Kiedy chciałam kliknąć na ikonkę tweetera na górze ekranu pojawiło się powiadomienie informujące o tym, że nieznany numer wysłał mi wiadomość.

Lekko zagryzłam dolną wargę i kliknęłam w to. Obawiałam się, przez sytuację z Aleksem i jego żoną, była możliwość, iż wrogowie mogli mieć moje całkowite dane.

Od: Nieznany

Szybko opuściłaś mój dom, przez co nie zdążyłem z tobą zamienić słowa. Więc w imieniu swoim jak i matki chciałem podziękować za to, że zainterweniowałaś w sprawie Jose, na pogrzebie mojego brata i bratowej.

Maksim.

Czytałam to kilka razy nie dowierzając, że ten idiota naprawdę kolejny raz podziękował mi za coś, nie mówiąc mi tego prosto w twarz! Okazywało to jakim tchórzem był.

Wywróciłam oczami i wystukałam palcami wiadomość. Jednak wcześniej dodałam go do listy kontaktów i zapisałam jako: Idiota, dupek, pacan Szewczenko.

Nazwa była długa, ale chodź trochę go opisywała. Nie miałam w zwyczaju pisać zwyczajnie imion i nazwisk. Każdy miał swoją szczególną nazwę.

Do: Idiota, dupek, pacan Szewczenko.

Och...kolejny raz stchórzyłeś, tchórzu.

Odpowiedź co dziwne dostałam niemal od razu.

Od: Idiota, dupek, pacan Szewczenko.

Nie rozumiem, co masz na myśli, Mary.

Do: Idiota, dupek, pacan Szewczenko.

Kolejny raz boisz się mi podziękować mając w dłoniach bukiet czerwonych róż, nawet nie chciałeś klęknąć na kolanko...Och serce mnie z tego powodu boli, ono wręcz krwawi. Oczywiście, że to jest sarkazm. Jednak rozważ to by dziękować znajdując się w zasięgu mojego wzroku.

Od: Idiota, dupek, pacan Szewczenko.

Zabawna, jak zwykle...Dlaczego nie chciałaś zostać?

Do: Idiota, dupek, pacan Szewczenko.

Nie rozumiem dlaczego miałoby cię to interesować, to po pierwsze. Po drugie czy dowiem się skąd masz mój numer? Obawiam się, że skoro go posiadasz niedługo cała Moskwa także będzie go miała. Pamiętaj jednak, że moje usługi świadczone są na terenie Ameryki Północnej. Rosja nie jest krajem dla mnie. Tak jakbyś nie zapamiętał.

Prychnęłam pod nosem i rzuciłam urządzenie obok siebie. Nawet jak nie było go blisko działał na nerwy. Pieprzony capo Rosji się znalazł. Już sądziłam, że jego matka która zdawała się być twardsza od niego mogła być bardziej odpowiedzialnym przywódcą.

Śmieszyło mnie także to, że podziękował mi w jej imieniu, Zrobiła to sama, OSOBIŚCIE podczas obiadu dnia wcześniejszego.

Postanowiłam poczekać na swoje śniadanie w ciszy która została zakłócona przez tego szkodnika. Dlatego wyciszyłam telefon.

***

Zasunęłam swoje długie, czarne kozaki które połączone były z pończochami i paskami które przypięłam do swojego pasa. Nawet w takim wydaniu byłam seksualną diablicą.

Zarzuciłam proste, w końcu włosy na odkryte łopatki.

Przede mną wisiała sukienka którą miałam zamiar na siebie założyć. Oblizałam usta i zdjęłam ją z wieszaka.

Bordowy materiał przylegał ciasno do mojego ciała. Szerokie biodra wyglądały na optycznie większe.

Zadowolona obróciłam się i sięgnęłam po szminkę. Czerwienią przejechałam po pulchnych wargach.

Gotowa opuściłam pokój, ochrona czekała na mnie pod budynkiem. Usadowiłam się na tylnym siedzeniu czarnego SUV-a, zapięłam pas i znudzona odblokowałam wyświetlacz telefonu.

Miałam cztery nieodczytane wiadomości.

Od: Idiota, dupek, pacan Szewczenko.

By zdobyć twój numer powiedziałem tylko jedno słowo. Jednak co do twoich usług, temat jest lekko niezręczny jak dla mnie. Wolę trzymać się z dala od nie szanujących się istot.

Zacisnęłam mocno dłonie i nabuzowana zaczęłam stukać paznokciami.

Jak ja tylko się znajdę obok ciebie, to ci pokażę nie szanującą się istotę, leszczu.

- Panienko, możemy już jechać?

- Tak.

Uniosłam wysoko brodę i założyłam ciemne, kwadratowe okulary przeciwsłoneczne. On nie wiedział na co się pisze...

Zawirowani w sobie |18+Where stories live. Discover now