Rozdział 37

2.2K 95 4
                                    

Mary

Położyłam dłoń na karku Maksima by dać mu znak, że jednak może w pełni pogłębić pocałunek. Jeśli ludzie chcieli przedstawienia właśnie je mieli. Chciałam kopnąć go w krocze, ale przez fakt, że nie znajdowaliśmy się sami musiałam grać cudowną, uległą żonę którą pod żadnym, pieprzonym pozorem nawet nie zamierzałam być.

Damskie odchrząknięcie lekko nas otrzeźwiło. Odsunęłam się delikatnie od niego i otarłam rozmazaną szminkę. Zerknęłam z ukosa na Maksima który jakby nigdy nic położył rękę na moim biodrze i przycisnął do siebie.

- Och, to jest Lena, moja siostra, a to Mary. Żona Maksima - Xavier się lekko uśmiechnął do bruneta znajdującego się za mną.

Kobieta pałała w moją stronę pierdoloną nienawiścią którą dało wyczytać się z jej wyrazu twarzy. Na pierwszy rzut oka miała coś do Maksima, tylko pytanie: co?

Byłam ciekawa. I to strasznie, a raczej nie powinnam. Przecież sama chciałam by znalazł uciechę w ramionach innej.

Lekko zmarszczyłam nos kiedy ruda podeszła do Xaviera, szepnęła mu coś na ucho i kręcąc tyłkiem poszła do grupki mężczyzn.

- Po co ona tu? - Maksim syknął cicho do bruneta, który zacisnął usta - Lena zniszczy mi cały, pierdolony plan.

- Nie zapraszałem jej, nie wiem jak się dowiedziała, naprawdę przecież wiesz jaki mam stosunek do niej.

- O co chodzi? Kim ona w ogóle jest? - założyłam ręce pod piersiami posyłając zmrużony wzrok w stronę Szewczenko. Zacisnął nasadę nosa i wziął głęboki wdech.

- Nie powinno cię tu być, to po pierwsze. Po drugie, gdzie Jose? Nie mów, że wzięłaś ją ze sobą.

- Masz mnie za taką głupią? Sądzisz, że wzięłabym małe dziecko, do tego...- skrzywiłam się i rozejrzałam - Do tego burdelu? - syknęłam prostując rękę i pokazując mu na przestrzeń.

- Xavier zatłukę cię, za to, że wziąłeś Mary tu, i za to, że ta dziwka tu jest - pokazał na rudą która siedząc na kolanach jakiegoś blondyna kręciła swoje włosy i dalej mnie obserwowała - Mary, teraz musisz mnie posłuchać, chodź raz to zrób. Próbujemy znaleźć dowody na osobę która stoi za próbą twojego otrucia, dzięki pewnej osobie mamy już podejrzenia, i ty musisz mnie słuchać. Po prostu odegraj idealnie swoją rolę, dobrze? - pierwszy raz w moim jebanym życiu zdołałam zobaczyć w jego błękitnych oczach pełną skruchę, pewność i lekką obawę.

- No dobra, ale muszę też coś za to mieć - odparłam dumnie unosząc brodę.

- Nie wystarczy, że będziesz wiedziała kto stoi za tym gównem? - uniósł zaskoczony brew, a ja pokręciłam głową.

- Nie. Chcę spotkać się z rodziną, nic więcej.

Po zaskoczeniu które wymalowane było na jego twarzy mogłam jasno stwierdzić, że spodziewał się tego, że zapragnę mnóstwa torebek, nowej biżuterii czy, kurwa pieniędzy których miałam pod dostatkiem.

- Okej, a teraz jeśli nie zwymiotujesz z powodu mojego dotyku, to połóż dłoń na mojej - wystawił ją w moim kierunku.

Wywróciłam oczami i z wielką obawą wykonałam polecenie.

- Miło się na was patrzy kiedy nie pożeracie się wzajemnie.

- Tylko się nie przyzwyczaj - podałam mu torebkę - Jeśli byś mógł, to zajmij się nią, kaleko.

- Nie obrażaj, dobrze? - krzyknął za nami, jedynie zachichotałam i stłumiłam wzrokiem znajdujących się tam ludzi. Wśród wielu facetów zauważyłam Nowaczenko który skanował moje ciało obrzydliwym wzrokiem. Mimowolnie zacisnęłam palce na dłoni Maksima, zauważył, że coś było nie tak, sama do końca nie wiedziałam jednak co tak naprawdę ten starzec ode mnie chciał. Może był zły za to, że to ja zajęłam miejsce jego córki? Zapewne tak.

- O, nareszcie. Mamy okazję poznać wybrankę Maksima, który nawet nie raczył nas powiadomić o ślubie - jeden z facetów prychnął i wychylił zawartość szklanki do ust.

Wymusiłam uroczy uśmiech którym obdarzyłam męża. Przytuliłam się do jego barku, a czując zapach oraz ciepło między moimi udami skumulowało się niekontrolowane podniecenie.

Odrzuciłam włosy do tyłu i wyprostowałam się jak struna. Czułam na sobie nie jedno pogardliwe spojrzenie, lecz aż dwa. Lena i Nowaczenko...

- A gdzie Xavier?

- Opiekuje się torebką mojej żony, nie jest nam potrzebny - Maksim prychnął, a ja poczułam lekką odrazę na to jak potraktował swojego przyjaciela. Kiedy chciałam się odezwać zacisnął kciuk na mojej dłoni i pomasował udo. Na to zetknięcie moje ciało zareagowało momentalnie, gęsia skórka pojawiła się wszędzie! Byłam zła na siebie, na swoje ciało za to jak reagowało na niego! To wydawało się być niedorzeczne!

- W takim razie, okrągła trzydziestka - odezwał się wcześniej wspomniany, otyły Nowaczenko. Przełknęłam ślinę i sięgnęłam po szklankę alkoholu która stała pełna - Może twoja ostatnia okrągła liczba.

Zaskoczona uniosłam brwi i odstawiłam szkło.

- A ty niedługo masz pięćdziesiątkę piątkę, może i jej nie dożyjesz.

- Coś sugerujesz?

- Ależ skąd, mówię tylko byś dobrze dobierał osoby które dajesz na przeszpiegi do mojego domu, wiesz nie każdy będzie jak Patrishia i nie powie od razu, ale daj im lepszy kamuflaż.

- O czym ty mówisz? - mężczyzna robił się coraz bardziej czerwony na twarzy,

Czyli to on stał za tym wszystkim...

- Popełniłeś jeden, pierdolony błąd Nowaczenko - Maksim gwałtownie puścił mnie i wstał - Odezwałeś się.

Podszedł do niego i złapał za kołnierz koszuli, stary myślałam, że padnie zaraz na zawał, jego oczy wyglądały jakby miały zaraz wyjść z orbit.

- Jeszcze raz cię tu zobaczę, chodź nawet na zebraniu nie zostanie z ciebie nic, zrozumiano?! Podła szuja - popchnął go na podłogę a potem napluł.

No nie powiem, poczułam satysfakcję. Maksim mi delikatnie ujmując zaimponował.

- A ty co? - ryknął w kierunku rudej - Nie lecisz za swoim kochasiem? Wypierdalaj stąd!

Nie wierzyłam własnym oczom. W ułamku sekundy pozbył się dwóch szkodników. Jednak co dobre szybko się kończy...Tak było w moim przypadku. 

Zawirowani w sobie |18+Where stories live. Discover now